środa, 16 kwietnia 2014

Nie tylko na urodziny

 

Wielkanoc, to czas, gdy pieczemy mazurki, babki i oczywiście serniki. U mnie już było kilka propozycji na te Święta, jednak dzisiaj chciałabym uderzyć w inny ton. Torty. 



W mojej rodzinie imieniny i urodziny, na które serwuje się takie wypieki trwa właściwie cały rok. Ja najczęściej zaczynam moimi imieninami w maju. I tak aż do urodzin córeczki późną jesienią. Pierwsze są czekoladowe lub kokosowe, bo jeszcze mam ochotę na te ciężkie, słodkie, potem całe lato raczej przeważają owocowe smaki, z galaretką, kremami, na biszkopcie. Klasyka. Jesienią wracam do tych cięższych klimatów – kawowe, truflowe. Oczywiście w międzyczasie testuję nowe smaki i pomysły, czasem zamiast jest rolada albo lekki torcik na zimno.

Moje ulubione i najczęściej przeze mnie pieczone torty to połączenie czekolady i owoców. Uwielbiam wprost truskawki zatopione w gorzkiej czekoladzie, o malinach nie wspomnę. Nie, może właśnie wspomnę. Pierwszy tort, który zaprezentuję, upiekłam z okazji zeszłorocznego Dnia Dziecka. Był tak pyszny, że powtórzyłam go (w troszkę innej wersji) na urodziny męża.
Mocno czekoladowy Devil’s Food Cake  to ciasto ciężkie, aromatyczne i przypominające w smaku brownie (ale bez zakalca). Przepis znalazłam dawno temu na Kwestii Smaku. Jedyną moją modyfikacją jest zmniejszenie o ¼ ilości cukru. Lekko sypka tekstura wypieku nie pomaga ani przy krojeniu ani przy dekorowaniu, bo okruszki przyklejają się do masy dużo bardziej niż w biszkoptach. Jednak jeśli Wasze torty to właśnie te mocno czekoladowe, to polecam!

W oryginalnym przepisie ciasto to jest przełożone  bitą śmietaną i polane gorzką czekoladą. W takiej formie piekłam je wiele razy. Gorzka polewa sprawia, że jest wręcz wytrawne. Dlatego wypiek raczej dla dorosłych wielbicieli takich smaków. Jak już wspomniałam, tym razem przygotowywałam go na Dzień Dziecka, więc postanowiłam urozmaicić smak kremem na bazie śmietanki i mascarpone (z lekką nutą cytryny), a na wierzch owoce – u mnie maliny i borówki amerykańskie, ale z powodzeniem można dołożyć truskawki, porzeczki i inne letnie owoce.
Po upieczeniu i wystudzeniu każdy blat ciasta obkroiłam dookoła, odcinając najwyżej 0,5 cm ciasta z brzegów. Resztki pokruszyłam i odłożyłam do dekoracji.  Spytacie dlaczego? Przekonacie się za chwilkę.
Tak, jak wspomniałam, zmieniłam trochę krem, którym nie tylko przełożyłam tort – wysmarowałam również nim wierzch i boki ciasta.
Przepis na krem jest banalny, często wykorzystywany na wielu blogach kulinarnych. 



 


Uniwersalny krem do tortów

Lista zakupów:
  • 400 ml śmietany 30 lub 36%
  • 500 g mascarpone
  • 2 śmietanfixy (ja zwykle nie używam)
  • 2-3 łyżki cukru pudru (jak dla mnie im mniej tym lepiej)
  • sok wyciśnięty z połowy cytryny
Schłodzoną (przez minimum 12 godzin) śmietankę zmiksować krótko, dodać śmietanfixy. Jeśli ufacie sobie, to krem powinien się udać bez tego sztucznego dodatku. Kiedyś używałam częściej takich wynalazków, ale ja wyczuwałam różnicę w smaku, więc z nich zrezygnowałam.

Do gęstej już (ale nie ubitej do końca) śmietany dodać cukier i mascarpone (można po jednej łyżce, można też od razu całość). Wymieszać i dodać ostatni składnik, czyli sok z cytryny. Teraz krótko  ubijać wszystko tylko do czasu, aż masa będzie sztywna. Nie próbować na wszelki wypadek ubijać dłużej, bo krem się zwarzy.

Na blaszce z tortownicy ułożyć pierwszy blat ciasta, posmarować kremem. Zamknąć obręcz tortownicy, a krem rozsmarować aż do ścianek blachy. Pamiętacie, że blaty ciasta są 0,5 cm mniejsze niż foremka? Krem ma wypełnić właśnie tą brakującą lukę. Na to wszystko równo na środku położyć drugą warstwę ciasta. Posmarować wierzch cienką warstwą śmietany z mascarpone. Następnie wypełnić przerwę pomiędzy tortem a blachą. Schłodzić w lodówce co najmniej przez godzinę. Po tym czasie ostrym nożem oddzielić krem od brzegów tortownicy i ostrożnie usunąć obręcz. Pewnie prawdziwi cukiernicy załamują ręce nad moim sposobem, ale to ciasto naprawdę mocno się klei do kremu i bardzo nieładnie potem to wygląda. Dlatego wpadłam na pomysł, który minimalizuje jakiekolwiek wpadki z paskudnymi plamami ciasta wmieszanymi w krem. Jedyna  wada tej metody jest taka, że nie pozbędziemy się spodu od tortownicy. Chyba, że potraficie przełożyć gotowy tort na paterę bez uszczerbku na ogólnym wyglądzie, to powodzenia! Ciasto jednak jest tak pyszne, że zaraz po wylądowaniu na stole jest rozkrojone i do ostatniego kawałeczka wyjedzone, dlatego nie zdąży przejść zapachem blaszki.

Na wierzchu tortu poukładać owoce, można zrobić fantazyjne rozetki z reszty kremu (jeśli Wam został). Ja środek tortu posypałam okruszkami ciasta czekoladowego. Jak Wam się podoba?


2 komentarze:

  1. Mój krem! Nie mam doświadczenia w tortach, robię tylko taki, ale jest pyszny i trudno go zepsuć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, a co więcej pasuje do prawie wszystkich tortów.

      Usuń

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...