sobota, 5 kwietnia 2014

Podróże…MAŁE i duże


Ciacha do kawy już mamy i to dla całej rodzinki, więc zmienię trochę temat. W sumie to zmiana o 180 st! Ale jak na początku zapowiadałam, nie będzie tylko o pichceniu. Choć to moja pasja, to mam jeszcze jedną (albo i kilka), równie fajną.


Odkąd zostałam mamą, wszyscy przypominają mi (i to na każdym kroku), że teraz skończyło się wolne i beztroskie życie. Przy dziecku muszę siedzieć w domu i być na każde zawołanie szkraba.

Jakie było zdziwienie wszystkich, gdy pewnego dnia oznajmiłam, że wyjeżdżam z Małą na wakacje. I to nie do Ciechocinka, a wiele km od domu! I jeszcze w zimie! Jak to tak można? Z dzieckiem samolotem? Przecież na pewno zamęczymy się wszyscy, mój Gagatek złapie wszystkie możliwe choroby, a poza tym to pieniądze wyrzucone w błoto, bo i tak dalej niż na hotelowy basen nie pójdziemy.

Cóż, zaryzykowałam. Zresztą od urodzenia Córki nie siedzimy w domu, jeździmy na weekendowe wycieczki i się wszyscy o dziwo dobrze bawimy. I tu właśnie zmierzam do sedna sprawy. Ja nie jeżdżę, żeby udowodnić wszystkim jaka to odważna jestem i zaradna, że daję radę z małym dzieckiem podróżować. Ja wyjeżdżam, bo to lubię i dobrze się bawię na tych wojażach. Poważnie!

Dalej macie wątpliwości?



Bo nie będzie nic pamiętać… ale ja nie zapomnę tego czasu z nią spędzonego. I często jej będę opowiadać różne historie z tych naszych wyjazdów. Poza tym są zdjęcia, filmy… to będzie mogła oglądnąć i stwierdzić może kiedyś, że fajnych ma rodziców.

Bo nie wytrzyma tak długiego lotu samolotem… wystarczy przygotować się na to, że może się nudzić, że będzie głodna, że będzie zdezorientowana przy starcie i lądowaniu. Nie trudno temu zapobiec lub wyeliminować. W końcu rodzicielstwo nauczyło nas większej kreatywności.

Bo nic na miejscu nie zobaczymy… nic bardziej mylnego! Po to wybrałam zimę na wyjazd, żeby uniknąć tłumów i upału. Po to wynajęłam samochód, żeby wygodniej przemieszczać się z Córką. Przed wyjazdem przejrzałam Internet, przewodniki i wybrałam takie wycieczki, żebyśmy wszyscy mogli w nich uczestniczyć. Najlepsze do tego są wszelkie ogrody zoologiczne, botaniczne i miejsca, gdzie maluch może się wybiegać, a rodzic choć pooglądać piękne krajobrazy.



 
Bo nie wypoczniecie… nie ma co ściemniać, wyjazd z maluchem ma niewiele wspólnego ze słodkim lenistwem pod palmami czy na kocyku. Ale uśmiech na twarzy dziecka i ta szczera radość wszystko rekompensuje i dodaje siły. 



Dlatego jeśli chcecie, ale się boicie, to nie słuchajcie tych, którzy NIGDY BY NIE POJECHALI, tylko pakujcie walizki i… zważcie je przed wyjazdem, bo na lotnisku można się zdziwić ;)

W przededniu wakacji porcja słońca – tegorocznego i z zeszłego sezonu. A w najbliższym czasie kilka przepisów na pyszności, które kojarzą mi się z wyjazdami - w trójkę i w duecie.









  





2 komentarze:

  1. Sama prawda, ludzie, którzy nie spróbowali podróży z maluchem, nie powinni dawać rad młodym rodzicom

    OdpowiedzUsuń

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...