poniedziałek, 19 marca 2018

Gugelhupf - babka czekoladowa



Dziś ciąg dalszy świątecznych wypieków. Przeniosłam się nieco za naszą granicę i podpatrzyłam, co też tam piecze się na Wielkanoc. Jednym z lepszych ciast z krajów niemieckojęzycznych jest babka z czekoladą – Gugelhupf. Bardzo delikatna i lekka. Mocno pachnąca gorzką czekoladą. Wśród ciast drożdżowych to może być pozycja z podium. Dodatek czekolady sprawia, że babka jest inna niż nasze tradycyjne baby wielkanocne. Według mnie bardzo miła odmiana. Moi domownicy również nie narzekali.

Do Świąt zostało dosłownie kilka dni. Jak co roku, Wielkanoc zaskakuje mnie tym, że nadchodzi tak szybko i niespodziewanie. Co prawda ciężko spodziewać się bazi i króliczków, jak za oknem -10 i pada śnieg. Niemniej zauważyłam, że z każdym rokiem coraz mniej szykuję się do świąt, czy to tych wiosennych, czy zimowych. Zaczęłam je po prostu traktować jak miłe przedłużenie weekendu, podczas którego mam czas na leniuchowanie, spotkania z rodziną i jedzenie pyszności. Dawniej pucowałam każdy kąt przed świętami. Przetrząsałam każdą szafkę. Potem układałam menu jak w trzygwiazdkowej restauracji. A na koniec tak w okolicy godziny 16 drugiego dnia świąt orientowałam się, że ja jeszcze nie usiadłam i nie spróbowałam tego wszystkiego, co pichciłam od kilku dni. Teraz powiedziałam sobie koniec. Nie może tak być, że człowiek po świętach jest dużo bardziej zmęczony niż przed. Nie pogodziłabym się z myślą, że spotkania z rodziną to źródło stresu, bo na oknach mamy smugi albo nieumyty balkon. Ja kilka lat temu powiedziałam – DOŚĆ! Wiadomo, nie była to do końca moja przemyślana i dobrowolna decyzja. Po prostu zdarzyła się taka Wielkanoc, którą przechorowałam. A będąc jeszcze w stanie błogosławionym, to w ogóle mogłam jedynie modlić się o poprawę, zamiast zażywać leki. I wiecie co? Przeżyłam! Leżałam dobrych kilka dni na kanapie. Nie upiekłam ciast, nie ugotowałam świątecznego obiadu. Nie umyłam podłóg, a tym bardziej okien. Siły starczyło mi na jako takie ogarnięcie otoczenia. Mąż dzielnie pomógł, bo posprzątał resztę domu i nie narzekał na gotowe żarcie zamiast trzydaniowego obiadu. Wtedy uświadomiłam sobie, że te wszystkie porządki i szykowanie całej kopy jedzenia są bez sensu. Wiadomo, nie ma co popadać w skrajności. Miło się świętuje w czystym i pachnącym domu. Fajnie też jest, gdy na śniadanie wielkanocne jest coś więcej niż parówka czy jajko na miękko. Niemniej można to wszystko zrobić bez większego wysiłku, a przede wszystkim zaangażować w pracę resztę domowników. Znam bardzo wiele osób, które uważają, że same wszystko zrobią najlepiej, że rodzina w kuchni to się tylko pałęta i przeszkadza. Owszem, często tak jest, gdy nikt oprócz zestresowanej pani domu nie wie co ma robić. U mnie każdy ma swoje obowiązki. Mąż nie pomaga, tylko zajmuje się tym, co robi co tydzień. Jego jest łazienka, kot i odkurzanie. Ja ogarniam chlewik córki, prasowanie i kuchnię. No i oczywiście całą część kulinarną. A córeczka też ma swoje obowiązki. Sprząta swoje zabawki, naczynia wkłada do zmywarki, nakrywa do stołu. Ostatnio samodzielnie przygotowała sałatkę owocową. Dała radę z nożem, posprzątała jako tako po sobie. Czasem ze smutkiem patrzę na mamy, które dzieciom nie pozwalają nic robić, bo są za małe. Bo się potną. Bo coś rozwalą. Potem z takich kilkulatków wyrastają nastolatki, które naprawdę mają dwie lewe ręce i po pierwsze nie chce im się pomagać, a po drugie tego zwyczajnie nie umieją. Dlatego mimo, że pomoc mojej córki mnie za bardzo nie odciąża, ponieważ muszę nadzorować każdy jej krok, to jednak powoli uczę ją, że każdy coś w domu musi robić. I dzięki temu nikt nikomu się nie pałęta pod nogami, tylko robi swoje. Druga zasada u mnie w domu to odpuszczanie. Naprawdę nic nikomu się nie stanie, jeśli okna nie będą wypucowane, a podłogi wypastowane. Czasem oczywiście trzeba i to ogarnąć, ale najczęściej nie w tym przedświątecznym szale. Wtedy jest i tak sporo do zrobienia, więc firanki i lodówka mogą poczekać jeszcze z tydzień. A jeżeli chodzi o świąteczne menu, to też nauczyłam się, żeby robić tyle jedzenia, ile jesteśmy w stanie zjeść. Wiadomo, zawsze się coś zmarnuje, zawsze tego jedzenia zostanie. Ale w wielu domach robi się cały gar sałatki, do tego michę jajek z chrzanem i pięć różnych ciast. Na to wszystko kilogramy wędlin i mięs. Po co? Ja nie wiem. U mnie w każde święta króluje sałatka-sos z jajek. Tutaj realizuje się mój mąż. Do tego czasem dorabiam malutką porcję jakiejś innej sałatki, bo tak się składa, że najczęściej tylko ja ją jem. Kilka plasterków dobrej wędliny, jakaś kiełbaska i koniec. Ciasta u mnie chodzą w parach, więc jest oczywiście sernik i jakieś drugie ciacho, które potem oczywiście ląduje na blogu. Wszystko w niedużych blaszkach na kilka porcji. Więcej nie chce mi się robić, nie mam czasu, potrzeby ani ochoty. I tak święta mijają za szybko, a lepiej znaleźć czas na wspólne dekorowanie jajek czy spacery, niż urabiać się po łokcie najpierw przy sprzątaniu, a potem gotowaniu. Bo i tak nikt nie doceni ani nie zapamięta, że w święta można było się przejrzeć w szafkach kuchennych, a z wypucowanej podłogi wręcz jeść. Za to przyjemna wycieczka świąteczna albo miłe spotkanie z rodziną mogą być źródłem przyjemnych wspomnień. I tego Wam życzę na tą Wielkanoc – ciekawych przeżyć i miłych wspomnień!

Tymczasem wracam do przepisu, który możecie wpasować w przedświąteczne przygotowania. Co prawda potrzeba trochę czasu, żeby babka wyrosła, a potem się upiekła, ale można robić ją przy okazji innych zajęć w kuchni. Samo wykonanie nie powinno Wam przysporzyć problemów, a jeśli jesteście takimi drożdżówkożercami jak ja, to nie macie innego wyjścia. Przepis zaczerpnęłam stąd
 

Wielkanocna babka z czekoladą

Lista zakupów

Na ciasto
  • 500 g mąki pszennej
  • pół łyżeczki soli
  • 60 g drobnego cukru do wypieków
  • 40 g drożdży świeżych
  • 2 duże jajka, roztrzepane
  • 100 g masła, roztopionego i lekko przestudzonego
  • 310 ml letniego mleka
  • 400 g gorzkiej czekolady (70%)
Na polewę
  • 150 g gorzkiej czekolady (70%)
  • 40 g masła
Wszystkie składniki ciasta powinny być w temperaturze pokojowej.

W mniejszej miseczce rozkruszyć drożdże z łyżką cukru. Gdy się rozpuszczą, dodać pół szklanki mleka i tyle mąki, żeby powstała masa przypominająca śmietanę. Odstawić na 10 minut. Do dużej miski przesiać resztę mąki i sól. Dodać pozostały cukier. Dodać roztrzepane jajka, zaczyn, masło i mleko. Wymieszać do połączenia, następnie wyrobić, do uzyskania gładkiego i miękkiego ciasta (ciasto na tym etapie będzie dość luźne, nie należy się tym przejmować). Oprószyć mąką, przykryć lnianym ręczniczkiem i pozostawić w ciepłym miejscu do podwojenia objętości (przez około 60 - 90 minut).

Formę na babkę o pojemności minimum 2,5 litra (najlepiej 3 litry) wysmarować masłem, oprószyć mąką pszenną.

Po tym czasie wyrośnięte ciasto ponownie wyrobić. Na oprószonej mąką powierzchni, rozwałkować na prostokąt o wymiarach 30 x 40 cm, podsypując lekko mąką. Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, przestudzić. Następnie przelać na ciasto, rozprowadzić, pozostawiając wolne 2 cm od brzegów. Zwinąć wzdłuż dłuższego boku, jak roladę. Przełożyć do formy na babkę. Przykryć ponownie ręczniczkiem i pozostawić w cieple do podwojenia objętości na kolejne 30 minut.

Piec w temperaturze 200ºC przez około 30 minut. Babka powinna mieć piękny wypieczony kolor, a postukana od spodu (od góry w formie) wydawać głuchy odgłos.

Wszystkie składniki polewy umieścić w miseczce nad kąpielą wodną i roztopić, mieszając od czasu do czasu. Po lekkim zgęstnieniu polewy udekorować wystudzoną babkę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...