poniedziałek, 19 września 2016

Imprezowa klasyka, czyli strogonow po mojemu



Nie wiem czy to wina paskudnej pogody, czy jakaś choroba mnie dopadła, ale od kilku dni nie mam ochoty na nic. Zero weny, brak chęci. Najbardziej kusi mnie łóżko, ciepła kołdra i sen. Też tak macie? Właśnie z tego powodu nie pisałam nic od jakiegoś czasu. Dziś też króciutko, nie chcę się rozwlekać o niczym.

Niemniej wspomnę tylko kilkoma słowami o mojej wczorajszej wycieczce prozdrowotnej. Gdzie mnie znów poniosło? Do kopalni soli w Bochni. Byłam tam ostatnio jakieś 15 lat temu przy okazji wypadu z klasą. Potem długo, długo nie było mi po drodze. Dziś zupełnie przypadkowo i spontanicznie Mąż wpadł na pomysł odwiedzenia tej nieco mniej znanej kopalni niż Wieliczka. I okazało się, że naprawdę warto. Zdecydowaliśmy się na trzygodzinną trasę turystyczną, a na niej mnóstwo atrakcji. Sam zjazd windą jest dość ekscytujący, szczególnie dla dzieci. Potem przejażdżka kolejką, pokaz multimedialny, bardzo ciekawa trasa wzbogacona o filmiki i wizualizacje, których dawniej nie było. Można się dowiedzieć naprawdę sporo na temat wydobycia soli, górnictwie, a nawet sytuacji gospodarczej w Polsce w czasach, gdy kopalnie soli się rozkręcały, czyli jakieś 800 lat temu. Ale chyba najważniejszym bonusem tej wycieczki, który dostaje się jakby przy okazji, jest możliwość pooddychania powietrzem bogatym w sól, jod i inne drogocenne pierwiastki. Akurat moja Córeczka zaczęła niedawno niebezpiecznie smarkać, więc mam nadzieję, że ta wycieczka tylko poprawi jej zdrowie. Jeśli chcecie skorzystać z drogocennych właściwości soli bez konieczności zjeżdżania kilkaset metrów w dół, to można się też wybrać do groty solnej albo zafundować sobie kąpiel z taką pachnącą solą. Ja oczywiście dziś kupiłam sobie konkretny słoik żurawinowej soli i zamierzam się moczyć dopóki nie zrobi mi się lepiej. 
 

Niestety, okres jesienny przynosi nam przeziębienia, mgły i niezbyt przyjemne poranki. Zaczynamy myśleć o jedzeniu bardziej treściwym, rozgrzewającym i przede wszystkim mięsnym. Nie inaczej jest ze mną. Dlatego odgrzebałam dość stare zdjęcia i przepis na bardzo klasyczne danie – Boeuf Strogonow. Doskonałe na obiad, ale jeszcze lepsze do podania gościom. Całe danie można zrobić nawet dzień przed przyjęciem, a potem tylko podgrzać tuż przed podaniem. Ja najczęściej do strogonowa serwuję bagietkę albo bułki pokrojone na kromeczki. Nie znam osoby, której nie smakowałby ten gulasz, dlatego polecam bardzo gorąco! Przyznam Wam się w sekrecie, że miałam dziś wrzucić przepis na kolejny placek, ale koleżanka przypomniała mi o tym, że jeszcze u mnie nie ma u mnie tego dania. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Moja wersja strogonowa to oczywiście autorski przepis. Może jest trochę pomieszany i daleki od oryginału, ale tak właśnie się go je w moim domu. 
 

Boeuf Strogonow

Lista zakupów (na 4 porcje)
  • 500 g dobrej jakości wołowiny (u mnie rostbef)
  • 1 średnia cebula
  • olej do smażenia
  • 2 szklanki wody
  • 1 listek laurowy
  • 2 ziarenka ziela angielskiego
  • 1 łyżeczka ostrej papryki (mielonej)
  • 1 mała suszona papryczka pepperoni
  • 1 spory ogórek kiszony
  • 2 łyżeczki koncentratu pomidorowego
  • 2 łyżki mąki
  • 1 łyżka kwaśnej śmietany 18%
  • sól, pieprz, kolendra i cynamon do smaku
Wołowinę umyć, usunąć błony i pokroić w poprzek włókien na paski długości 4-5 cm i szerokości 1 cm. Można posypać solą zmiękczającą mięso. Odstawić.

Cebulę pokroić w kostkę, zeszklić na oleju. Odłożyć do rondelka. Na tej samej patelni podsmażyć mięso, na dość dużym ogniu. Smażyć jedynie do czasu, aż wszystkie kawałki się zetną na wierzchu. Dodać do rondelka z cebulą. Dodać wodę, listek laurowy, ziele angielskie i zagotować. Następnie dodać szczyptę soli, pieprz i papryczkę pepperoni. Dusić na wolnym ogniu do czasu, aż wołowina będzie miękka. Jeśli użyliście polędwicy, to wystarczy 20-30 minut. Jeśli rostbefu, to dwa razy dłużej. Jeżeli mieliście pecha i kupiliście starą wołowinę, to niestety czas potrzebny do przyrządzenia tej potrawy może się wydłużyć nawet do 2 godzin.

Do gulaszu dodać paprykę w proszku, starty ogórek kiszony i koncentrat pomidorowy. Dusić jeszcze przez 10-15 minut.

Mąkę rozmieszać w niewielkiej ilości zimnej wody i dodać do sosu. Gotować jeszcze do czasu, aż całość zgęstnieje.

Na koniec doprawić solą (jeśli jeszcze trzeba), pieprzem, kolendrą i… szczyptą cynamonu. Ja daję dosłownie na czubeczek noża.

Gulasz zdjąć z ognia i rozmieszać w nim śmietanę.

Podawać ze świeżym pieczywem.

1 komentarz:

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...