czwartek, 5 października 2017

Dyniowa brioszka przyprawiona śliwkami i cynamonem




W życiu każdego z nas trafia się zakręt, jakaś przeszkoda albo inne zawirowanie, które każe nam przystanąć, zastanowić się nad dalszym sensem, celem i powodem naszych działań. Dla większości z nas jest to jakieś dramatyczne zdarzenie, czy wstrząs. Życie już kilka razy pokazało mi gdzie moje miejsce, przypomniało też o tym, co jest najważniejsze. Ale ja dziś nie o tym.

Czasem bez większych dramatów dochodzimy do ściany, do punktu, w którym zdajemy sobie sprawę, że niektóre nasze działania zupełnie nie mają sensu. Że co byśmy nie robili, to niewiele zmieni w naszej sytuacji. Niezbyt komfortowa sprawa, prawda? Nie chcę Was tutaj ogłupiać tekstami w stylu wychodzenia ze strefy komfortu, nie, nic z tych rzeczy. Po prostu dopadła mnie niedawno jakaś beznadzieja. Takie dziwnie przytłaczające uczucie, że wszystko, co robię, nie ma zupełnie sensu. Że nic nie daje mi satysfakcji. A wbrew pozorom wcale ostatnio nie próżnuję. Biegam, fitnesuję, piekę, bloguję. Wszystko to przeplatam pracą, w której naprawdę dużo się dzieje. Szkoda, że samych złych rzeczy. Nie wiem czy to sezon grypowy (w którym jestem chora już drugi raz!) czy inna chandra, ale mam wrażenie, że kręcę się w kółko. Może dlatego też nie piszę ostatnio zbyt wiele. Bo o czym? Że prawie histerycznie planuję kolejne wakacje, żeby nie myśleć o czekającej nas zimie? Że po nocach nie śpię i właściwie nie wiem dlaczego? A może o tym, że ostatnio nawet książki i filmy u mnie są ciężkie. Właśnie włączyłam „Demona” Marcina Wrony, a na stole czeka na mnie „Czarna Madonna” Mroza. Czy może być mroczniej?

Dowodem na to, że opanował mnie czarny nastrój jest mój najnowszy tort, a raczej jego dekoracja. Upiekłam znowu coś z dyni, a skoro dynia, to Halloween. A jak Halloween, to groby, trupy, nietoperze i te sprawy. Wszystko się zgadza, prawda? No nie do końca. Co prawda tort ten zadebiutuje na moim blogu bliżej końca października, ale przygotowałam go na imieniny Męża. Dobrze, że mój M ma dziwne poczucie humoru i ten tort mu się nawet spodobał.

A dzisiaj kolejny dyniowy wypiek. Ze wszystkich ostatnich ciast z dodatkiem dyni, to mój ulubiony. Brioszka z dżemem śliwkowym i aromatyczną kruszonką cynamonową. Według mnie to najlepsze drożdżowe ciasto ever, i żeby to udowodnić, zjadłam prawie całą blachę sama. Cobym miała większą motywację do biegania. A poważnie, to zachęcam do upieczenia tego ciasta. Jeśli, tak jak ja, kochacie wszelkie drożdżówki, to przepadliście. Trzeba dużego samozaparcia, żeby nie sięgnąć po kolejny kawałek. Zresztą wszystko, co z Kwestii Smaku, musi być pyszne.
 
 

Dyniowa brioszka z dżemem śliwkowym i cynamonową kruszonką

Lista zakupów
  • 200 g (1 szklanka 250 ml) purée z upieczonej dyni
  • 35 g świeżych drożdży (lub 10 g suchych drożdży instant)
  • 100 ml ciepłego mleka
  • 380 g mąki tortowej
  • 60 g cukru
  • szczypta soli
  • 3 jajka
  • 150 g miękkiego masła
  • słoik dżemu śliwkowego
Na kruszonkę
  • 3 łyżki masła
  • ½ szklanki mąki
  • 2 łyżki cukru
  • 1 łyżka cynamonu
Najpierw zrobić puree. Dynię przekroić, wydrążyć pestki, pokroić (razem ze skórą) na kawałki grubości 2-3 cm. Ułożyć na blaszce przykrytej papierem do pieczenia. Piec przez około 30 minut w temperaturze 180⁰C do miękkości. Jeszcze ciepłą zmiksować blenderem na purée. Jeśli używacie dyni hokkaido, to można zmiksować razem ze skórą. Jeśli zwykłej, to skórę po upieczeniu usunąć. Odmierzyć potrzebną ilość.

Wszystkie składniki na ciasto muszą mieć temperaturę pokojową. Drożdże pokruszyć do kubka, dodać 1 łyżeczkę cukru i 1 łyżeczkę mąki, wlać ciepłe mleko, wymieszać i odstawić. Rozczyn w tym czasie szybko i mocno się spieni, piana ma być gęsta. Jeśli się tak nie stanie, wówczas wstawić go do garnuszka z ciepłą wodą. Po lekkim podgrzaniu rozczyn się spieni.

Mąkę przesiać do dużej misy, dodać cukier, sól, rozczyn z drożdży. Zacząć miksować mieszadłem miksera lub mieszać drewnianą łyżką czy zagniatać ręką. Jednocześnie wbijać kolejno po 1 jajku cały czas miksując, mieszając lub zagniatając. Następnie wyrabiać ciasto mikserem (hakiem) lub ręką przez około 10 -15 minut. Później dodać stopniowo masło na zmianę z puree z dyni. Wyrabiać przez kolejne 5 - 10 minut. Na koniec ciasto ma być gładkie i błyszczące, ma być śliskie i odklejać się od dłoni.

Przykryć miskę z ciastem ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na około 1 godzinę lub dłużej, do 1,5 godziny. Ciasto powinno około trzykrotnie zwiększyć swoją objętość, powinno się napuszyć.

Uderzyć pięścią w ciasto, zagniatać ręką przez około 1 minutę, miskę przykryć talerzem lub folią i wstawić do lodówki na całą noc lub na około 2 - 6 godzin lub inny dowolny czas krótszy niż 24 godziny.

Wyjąć ciasto z lodówki i wyłożyć je na stolnicę oprószoną mąką. Zostawić do czasu lekkiego ocieplenia ciasta. Gdy zacznie rosnąć, podzielić na dwie części. Pierwszą rozwałkować na grubość około 2 cm. Posmarować obficie dżemem śliwkowym. Zwinąć ciasno w rulon i kroić na kawałki o grubości około 5 cm. Podobnie przygotować drugą część ciasta. Drożdżowe ślimaki włożyć do tortownicy wysmarowanej masłem. Odstawić na kilkadziesiąt minut do ponownego wyrośnięcia.

Składniki na kruszonkę zagnieść w misce. Wstawić do lodówki.

Piekarnik nagrzać do 180⁰C. Wyrośnięte ciasto posypać kruszonką. Piec przez 35-40 minut na złoty kolor. Wyjąc z piekarnika i po przestudzeniu (około 10 minut) można już odrywać ciepłe bułeczki.

 

 

3 komentarze:

  1. Mnie też momentami chandra dopada; a jak myślę o listopadzie i grudniu w tym roku, to w ogóle jest mi słabo, bo nie wiem nawet, czy znajdę jakiś spokojny dzień na kupienie prezentów.
    Ale uszy do góry; w końcu musi dobrze, prawda...? ;)

    A brioszka boska, przepadłam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie tylko ja mam słabszy okres. Chyba trzeba napiec dyniowych drożdżówek i odgonić chandrę ;)

      Usuń
  2. wygląda po prostu wspaniale :)

    OdpowiedzUsuń

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...