Dzisiaj jest taki dzień, że nie mam ochoty na nic. W pracy od rana pod górkę, jeszcze do tego rozkłada mnie przeziębienie, a Córka nie wiedzieć czemu, od tygodnia bawi się w dzidziusia i budzi się tysiąc pięćset razy w nocy. Dlatego co rano modlę się, żeby był już piąteczek i żebym choć trochę mogła odpocząć.
W takie dni jak dziś jeszcze mocniej i dotkliwiej odczuwam, że lato już za nami, że nadchodzą dni wiecznej ciemności i mrozu. Nie wiem jak Wy, ale ja zimę lubię tak mniej więcej do początku stycznia. Wcześniej umilają mi ją święta, ten magiczny nastrój udziela mi się i nie straszne mi mrozy, wichury i szaruga za oknem. Po Nowym Roku, jeśli akurat nie mam zaplanowanego żadnego wyjazdu na deskę, to najchętniej przespałabym ze 3 miesiące i obudziła się w okolicy Wielkanocy.
Dobra, ponarzekałam, chociaż wcale nie jest mi lepiej. Na takie dni, kiedy najchętniej nie wstawalibyście z łóżka, a każda czynność sprawia wrażenie zdobywania Mount Everestu, mam dla Was pocieszenie. Takie miłe wspomnienie lata. Soczyste i słodziutkie brzoskwinie, serek kremowy i najzwyklejszy na świecie biszkopt. Mam na blogu podobne ciasta, moje niedawne babeczki czekoladowe i TEN tort mają prawie identyczny krem. Jednak to dzisiejsze ciacho jest wyjątkowe właśnie dzięki brzoskwiniom. Jeśli nie uda się Wam kupić świeżych, to można spokojnie użyć tych z puszki. Smak będzie nieco inny, na pewno słodszy, ale równie przyjemnie to ciasto przypomni Wam najcieplejsze letnie dni. Bo dla mnie to ciasto to kwintesencja końcówki lata – czasu, który lubię najbardziej. Bywa jeszcze upalnie, ale wieczory przynoszą orzeźwienie. Burze i wichury czerwcowo-lipcowe raczej się już nie zdarzają. Słońce zaczyna świecić lekko jesiennym blaskiem. Takim ciepłym, w którym wszystko wygląda piękniej. Pod koniec lata najlepiej wybrać się w polskie góry. Turystów jest mniej, czas płynie jakby wolniej. Można spacerować, włóczyć się i szwendać po szlakach.
I tak od jesiennej chandry przeszłam bardzo płynnie do letniego rozmarzenia. A to wszystko na wspomnienie mojego dzisiejszego ciasta. Dlatego jeśli, podobnie jak ja, jesteście w grobowym nastroju, to zróbcie sobie tą przyjemność i upieczcie to ciacho na weekend.
W takie dni jak dziś jeszcze mocniej i dotkliwiej odczuwam, że lato już za nami, że nadchodzą dni wiecznej ciemności i mrozu. Nie wiem jak Wy, ale ja zimę lubię tak mniej więcej do początku stycznia. Wcześniej umilają mi ją święta, ten magiczny nastrój udziela mi się i nie straszne mi mrozy, wichury i szaruga za oknem. Po Nowym Roku, jeśli akurat nie mam zaplanowanego żadnego wyjazdu na deskę, to najchętniej przespałabym ze 3 miesiące i obudziła się w okolicy Wielkanocy.
Dobra, ponarzekałam, chociaż wcale nie jest mi lepiej. Na takie dni, kiedy najchętniej nie wstawalibyście z łóżka, a każda czynność sprawia wrażenie zdobywania Mount Everestu, mam dla Was pocieszenie. Takie miłe wspomnienie lata. Soczyste i słodziutkie brzoskwinie, serek kremowy i najzwyklejszy na świecie biszkopt. Mam na blogu podobne ciasta, moje niedawne babeczki czekoladowe i TEN tort mają prawie identyczny krem. Jednak to dzisiejsze ciacho jest wyjątkowe właśnie dzięki brzoskwiniom. Jeśli nie uda się Wam kupić świeżych, to można spokojnie użyć tych z puszki. Smak będzie nieco inny, na pewno słodszy, ale równie przyjemnie to ciasto przypomni Wam najcieplejsze letnie dni. Bo dla mnie to ciasto to kwintesencja końcówki lata – czasu, który lubię najbardziej. Bywa jeszcze upalnie, ale wieczory przynoszą orzeźwienie. Burze i wichury czerwcowo-lipcowe raczej się już nie zdarzają. Słońce zaczyna świecić lekko jesiennym blaskiem. Takim ciepłym, w którym wszystko wygląda piękniej. Pod koniec lata najlepiej wybrać się w polskie góry. Turystów jest mniej, czas płynie jakby wolniej. Można spacerować, włóczyć się i szwendać po szlakach.
I tak od jesiennej chandry przeszłam bardzo płynnie do letniego rozmarzenia. A to wszystko na wspomnienie mojego dzisiejszego ciasta. Dlatego jeśli, podobnie jak ja, jesteście w grobowym nastroju, to zróbcie sobie tą przyjemność i upieczcie to ciacho na weekend.
Ciasto z
brzoskwiniami i serkiem kremowym
Lista zakupów
Na biszkopt
- 4 duże jajka
- szczypta soli
- ½ szklanki drobnego cukru do wypieków
- ½ szklanki mąki pszennej
- 2-3 łyżki mąki ziemniaczanej
- około 2 kg świeżych brzoskwiń
- 2 galaretki brzoskwiniowe lub cytrynowe lub pomarańczowe
- 400 ml gorącej wody
- 200 g miękkiego masła
- 100 g białej czekolady
- 250 g serka kremowego (np. Piątnica albo Philadelphia)
Blaszkę o wymiarach 23 x 27 cm wyłożyć papierem do pieczenia i wylać do niej ciasto. Piec 25 minut w temperaturze 180°C. Gorące ciasto wyjąć z piekarnika i upuścić z wysokości około 50 cm na ziemię. Czyli robimy klasyczny biszkopt rzucany. Ciasto wystudzić. Następnie wyjąć z blaszki, oderwać delikatnie papier, a biszkopt umieścić z powrotem w foremce.
Brzoskwinie sparzyć, usunąć skórki i pestkę. Jeśli używacie owoców z puszki, to będziecie potrzebować około 3 puszek brzoskwiń. Trzeba je dobrze odsączyć z soku. Następnie zblendować na jednolitą masę. Galaretki rozpuścić w gorącej wodzie. Ostudzić. Lekko tężejącą galaretkę wlać do owoców. Wstawić na chwilę do lodówki. Gdy masa jest już gęsta, ale jeszcze półpłynna, wylać ją ostrożnie na spód biszkoptowy. Całość schłodzić w lodówce do czasu, aż masa brzoskwiniowa zupełnie zastygnie.
Masło i serek kremowy muszą być miękkie i ciepłe. Białą czekoladę połamać na kawałki i umieścić w misce. Rozpuścić w kąpieli wodnej. Następnie lekko przestudzić.
Masło utrzeć na puch (co najmniej przez 8 minut). Następnie dodawać do niego na zmianę po łyżeczce czekoladę i serek kremowy. Stale ucierać na najniższych obrotach. Gotową masę można przełożyć do rękawa z ozdobną końcówką i udekorować wierzch ciasta. Równie dobrze będzie wyglądać, jeśli krem po prostu rozsmarujecie delikatnie na warstwie brzoskwiniowej.
Schłodzić jeszcze przez chwilę w lodówce i… gotowe!
Mniam, wygląda wspaniale :) Jestem pewna, że takie ciasto odgoni zły humor bez problemu :)
OdpowiedzUsuń