czwartek, 1 października 2015

Imieninowy tort cytrynowy przykryty masą z pianek

 

Postanowiłam, że na urodziny Córeczki upiekę coś specjalnego. Rok temu choroba pokrzyżowała mi plany i nie zdążyłam ani nie byłam w stanie nawet domu ogarnąć, a co dopiero wyprawić urodziny. Gdyby nie pomoc rodziny, to pewnie by nic nie było z tej imprezy. W tym roku postanowiłam, że tort będzie podwójnie wypasiony. Dlatego nie mogłam zrobić go bez wcześniejszych przymiarek. Dzisiejszy tort to jest właśnie taka mała próbka tego, co zamierzam zrobić za miesiąc. Poza tym okazja również zasługiwała na uczczenie jej w odpowiedni sposób. Dlatego po raz pierwszy upiekłam ten tort i również po raz pierwszy udekorowałam go masą cukrową zrobioną z pianek marshmallows. Co do smaku tortu nie miałam wątpliwości. Cytryny i maliny przełożone biszkoptem rzucanym – to musiało być pyszne. Ale stopione pianki z cukrem? Nie brzmi to za dobrze. Dlatego pomyślałam, że będzie ładna dekoracja, ale prawie niejadalna. I tu się pomyliłam. Masa okazała się całkiem niezła. Może nie jest pyszna, ale jadalna. No i nadrabia tym, że przy odrobinie wprawy można z niej czarować cuda. Ja niestety mam jeszcze zbyt mało doświadczenia, ale myślę, że jak na pierwszy raz i tak było nieźle.

Oczywiście nie uniknęłam błędów, ale na nich człowiek się najlepiej uczy. Jeżeli chodzi o sam tort, to pewnie następnym razem do kremu użyję budyniu z innego przepisu, bo ten, który tutaj się pojawił przysporzył mi nieco kłopotu. W tej notce podaję już nieco zmodyfikowaną wersję, a w następnym tortowym poście wrzucę jeszcze inną wariację na temat tego kremu. Warto z nim się pobawić, bo w smaku jest naprawdę pyszny. Mocno cytrynowy, orzeźwiający i o bardzo fajnej konsystencji.  


Natomiast masa z marshmallows w moim wydaniu ma sporo mniej cukru niż podaje większość przepisów znalezionych w Internecie. I nie chodzi tutaj o odchudzenie tortu (bo to się nie uda, nie łudźmy się), ale im więcej cukru, tym masa jest bardziej twarda, krusząca się i dużo trudniej ją rozwałkować. Poza tym trzeba wziąć poprawkę na to, że podczas wałkowania i układania na cieście bardzo szybko schnie. Dlatego według mnie idealna konsystencja tej masy to taka, która wydaje się ciut zbyt luźna. Przypomina miękkie ciasto na pierogi. Wtedy po rozwałkowaniu i ułożeniu na torcie nabiera tej właściwej konsystencji. Druga ważna rada to taka, żeby rozwałkować masę z dużym zapasem. Jeśli nie wystarczy Wam jej na pokrycie całego tortu to nie ma szans, żeby ją ponaciągać. Po prostu się porwie. Nadmiar najlepiej bardzo ostrożnie odciąć ostrym nożem. Po odkrojeniu masa lekko się kurczy, więc nie docinajcie jej co do milimetra. Mi w pośpiechu udało się niestety wyciąć dziury, bo zbyt dużo masy mi się odkroiło. No trudno, nie myli się ten, co nic nie robi.

Podsumowując, sam tort jest w miarę łatwy. Trzeba uważać przy łączeniu masła z budyniem. Takie kremy lubią się warzyć. Ale jeśli wykażecie się wystarczającą cierpliwością i będziecie dodawać budyń dosłownie po łyżeczce, to wszystko się uda jak należy. Masa cukrowa jest bardzo łatwa do wykonania. Jeśli umiecie zarobić ciasto na pierogi, to ta masa również Wam nie sprawi problemu. Trudniejsza sprawa jest przy samym dekorowaniu tortu. Ja postawiłam na najprostszą dekorację. Dziury na dole na szybko zaklejałam gwiazdkami z pozostałej masy. Następnym razem pokuszę się na coś bardziej wymyślnego. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Tymczasem zapraszam na najbardziej cytrynowy tort jaki kiedykolwiek jedliście. 


Tort ekstremalnie cytrynowy

Lista zakupów

Na ciasto

  • 6 jajek
  • ¾ szklanki drobnego cukru do wypieków
  • ¾ szklanki mąki pszennej
  • 3 łyżki mąki ziemniaczanej
  • do nasączenia – 1 szklanka soku z cytryny wymieszana z wodą i 1 łyżeczką cukru pudru
Na krem
  • 2 szklanki mleka
  • ½ szklanki soku z cytryny
  • otarta skórka z 3 cytryn
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • 3 łyżki skrobi ziemniaczanej
  • 4 jajka
  • 1 szklanka cukru
  • 370 g masła
  • dodatkowo – 200 g malin
Na dekorację
  • 200 g pianek marshmallows (najlepiej białych)
  • 300-400 g cukru pudru
  • 2 łyżki wody  
  • opcjonalnie barwnik w proszku (rozpuszczony w minimalnej ilości wody) lub w paście
Jak zawsze w przypadku pieczenia biszkoptu, wyjmijcie wszystkie składniki z lodówki odpowiednio wcześniej. To samo tyczy się masła potrzebnego do zrobienia kremu cytrynowego. Musi być miękkie, bo inaczej masa się zwarzy. Pracę najlepiej podzielić sobie na 2 dni. Pierwszego dnia upiec biszkopt.

Białka oddzielić od żółtek, ubić na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dodawać po jednej łyżce cukier. Następnie dodawać po kolei żółtka, ubijać po każdym. Do masy dodać przesianą mąkę. Delikatnie wymieszać drewnianą łyżką.

Dno tortownicy o średnicy 18-20 cm wyłożyć papierem do pieczenia, boki pozostawić suche. Przełożyć do niej ciasto, wyrównać. Piec w temperaturze 160 - 170°C przez około 35 - 40 minut do tzw. suchego patyczka.

Gorące ciasto wyjąć z piekarnika i od razu upuścić je na podłogę z wysokości około 40. Następnie odstawić do wystudzenia.

W rondelku zagotować jedną szklankę mleka z cukrem. Do drugiej części mleka dodać obie mąki, jajka i skórkę otartą z cytryny. Wszystko zmiksować na gładką masę. Gdy mleko w rondelku się zagotuje, wlać do niego zmiksowaną masę, ciągle mieszając. Budyń gotować na bardzo małym ogniu, stale mieszać. Gdy masa zgęstnieje, pogotować jeszcze chwilę i zdjąć z palnika. Przykryć folią spożywczą , tak aby dotykała powierzchni i wystudzić. Lepiej nie wstawiać do lodówki, ponieważ zbyt zimny budyń może zepsuć cały efekt (tak, tak, krem się zwarzy).

Następnego dnia oddzielić biszkopt od formy i pokroić na 4 krążki.
 
Miękkie masło ubić na puszystą masę. Mi to zajęło jakieś 5 minut. Teraz najtrudniejsze. Po jednej łyżeczce (dosłownie) dodawać do niego budyń, cały czas miksując. Na koniec wlać sok z cytryny, również niezbyt szybko. Cały czas miksować aż do połączenia. Nie bójcie się, że sok spowoduje zwarzenie masy. Jeśli do tej pory nic nie spapraliście, to sok już nie zaszkodzi. Masę na chwilkę odstawić do lodówki.

Na paterze lub talerzu ułożyć pierwszy krążek ciasta. Naponczować go obficie wodą z sokiem z cytryny i cukrem. Krem podzielić na 5 części. Pierwszą z nich rozsmarować na biszkopcie. Maliny umyć i osuszyć. 1/3 owoców rozłożyć na kremie. Przykryć drugim blatem i powtórzyć ponczowanie, kremowanie i owocowanie aż do górnego krążka, na którym rozsmarować jedynie masę. Boki tortu pokryć cienką warstwą pozostałego kremu. Tort wstawić do lodówki na czas przygotowywania piankowej kołderki. 


Pianki umieścić w misce z 2 łyżkami wody i rozpuścić w kąpieli wodnej, dokładnie tak jak czekoladę. Do gorącej masy dodać barwnik (jeśli używacie w proszku, to najlepiej wcześniej go rozpuścić w minimalnej ilości wody). Następnie wsypać połowę cukru pudru i wymieszać łyżką. W momencie, gdy masa stanie się bardzo gęsta, to wyłożyć ją na silikonową stolnicę lub gładki blat podsypany cukrem pudrem. Wyrabiać jak ciasto na pierogi, dodając stopniowo cukier puder. Tak jak pisałam wcześniej, masa jest gotowa, gdy ma konsystencję plasteliny, ale nie za twardej, ponieważ szybko schnie. Rozwałkować silikonowym lub szklanym wałkiem posypanym cukrem pudrem na placek grubości 3-4 mm. Pamiętajcie, żeby średnica była dużo większa niż tort, który dekorujecie.

Masę piankową przełożyć delikatnie na tort. Wyrównać najpierw wierzch, następnie boki. Można do tego użyć specjalnej packi, ale mi wystarczyły moje własne ręce. Głaskać tort tak długo, dopóki nadmiar masy się nie skurczy. To dla mnie była najtrudniejsza część zadania, bo ja jestem bardzo niecierpliwa. Następnie odciąć nadmiar masy i udekorować dowolnie.



2 komentarze:

  1. Mi masa z pianek za nic nie chciała wyjść. Twarda, krusząca się, nie dawała się wałkować. Wolę zrobić taką od podstaw :)
    Tort wyszedł Ci wspaniały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dodałaś za dużo cukru? Ja tej masy od podstaw się boję, ale może niepotrzebnie...

      Usuń

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...