Wakacje na półmetku. Czujecie to? Podobno jeszcze co najmniej przez 2 tygodnie ma grzać niemiłosiernie. Macie jakieś sposoby na lato w mieście? Ja jeszcze przez tydzień muszę znosić ten upał w mniej sprzyjających warunkach. A potem jedziemy na wymarzone wakacje. Pewnie mówię to co rok, ale tym razem myślę, że nam się należy jak nigdy. To był ciężki rok. Oboje z Mężem zmieniliśmy pracę. Przez to bardzo długo nie mieliśmy żadnego, ale to żadnego wolnego. Nie liczę tych pojedynczych dni przed świętami, kiedy w domu miałam jeszcze więcej do zrobienia niż w pracy. Mówię o takim regularnym urlopie, który ostatnio miałam w czerwcu zeszłego roku. Prawdę mówiąc nie wiem jak mi się udało wytrzymać od tamtej pory. Najpierw totalny kołowrotek w starej pracy, no bo trzeba przecież dokończyć wszystko, a nawet więcej. Potem stresik i rozkręcający się zapieprz w nowej pracy. No i standardowo im bliżej wakacji tym więcej na głowie. Jak to jest, że wizja dwóch tygodni wolnego sprawia, że w pracy nagle mamy milion rzeczy do zrobienia? Pocieszcie mnie, że też tak macie i że to zupełnie normalne.
Oprócz pracy mam ostatnio sporo na głowie w domu. Zaczęłam trenować do mojej pierwszej w życiu dyszki. Debiut miał być na 11 listopada na Biegu Niepodległości w Krakowie. No dobra, tam jest 11 km, ale jak przebiegnę 10 to ten jeden więcej się też dowlokę. Oczywiście, jak to u mnie, wszystko postawiłam na głowie i już we wrześniu ruszam na trasę Ledwo Dychy. Nie dość, że dystans jak dla mnie na razie spory, to jeszcze w górach. No cóż. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. A poważnie, to uznałam, że będzie to dla mnie niezła motywacja. I tak od 3 tygodni wzięłam się za plan treningowy, w którym jest naprawdę sporo biegania. Oprócz tego ćwiczenie techniki biegu, zbiegi, podbiegi, interwały, odcinki trailowe. Wszystko to po to, żeby we wrześniu dobiec do mety. Kij, mogę być nawet ostatnia, ale chcę sobie (i niektórym niedowiarkom) udowodnić, że dam radę. Mój Mąż, wątpił we mnie w tamtym roku, bo rzeczywiście moje truchtanie nie miało wiele wspólnego z bieganiem. Teraz, gdy 3 razy w tygodniu wychodzę na trening, to już nawet nie protestuje. I zaczął we mnie wierzyć. Niestety są też ludzie, którzy totalnie nie rozumieją mojej pasji, uważają ją za głupią i durną, bo po co tak biegać? No po nic w sumie. Po zdrowie, po radość, endorfiny, ładną postawę, sylwetkę, kondycję, zmęczenie, lepsze spanie, chwilę dla siebie, kontakt z naturą… wymieniać dalej?
Ostatnio zapanował ciężki czas dla biegaczy. Jest gorąco, parno, duszno. Źle się biega w takich warunkach. Musimy pamiętać o nawadnianiu, o suplementowaniu, o tym, żeby wiedzieć kiedy odpuścić, zejść z trasy, bo za gorąco. Na trening w południe jest za ciepło, podobnie jak na odpalanie piekarnika, dlatego dziś placek, który zrobicie bez jego użycia. Co prawda na zdjęciach spód to ciasto, ale można spokojnie zastąpić go gotowymi biszkoptami albo spodem miasteczkowym. Polecam to zrobić w takie dni jak dziś, ponieważ reszta ciasta to samo orzeźwienie. Sernik na zimno z kawałkami czekolady i mus arbuzowy na wierzchu. Coś pysznego! Pomysł wzięłam stąd i jak zwykle przerobiłam po swojemu. Skusicie się?
Na biszkopt:
- 5 jajek
- 1 szklanka cukru
- 1 szklanki mąki pszennej tortowej
- 1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 2 czubate łyżki kakao
- 4 łyżki wody
- 2 łyżki oleju
- 1 paczka okrągłych biszkoptów, najlepiej kakaowych
- 1 kg zmielonego sera, u mnie z wiaderka
- 4 łyżki cukru waniliowego
- 4 kostki gorzkiej czekolady
- 1/2 szklanki mleka
- 3 łyżki żelatyny
- 1 kg arbuza bez pestek i skóry
- 2 galaretki truskawkowe
- 1,5 szklanki gorącej wody do galaretek
Całe jajka ubić z cukrem przez około 7-8 minut na jasną, puszystą masę. Następnie dodać do niej wodę oraz olej i jeszcze chwilę zmiksować.
Obie mąki przesiać z proszkiem do pieczenia i kakao do masy jajecznej. Zmiksować na najwolniejszych obrotach przez kilkanaście sekund, tylko do chwili połączenia się składników.
Ciasto przelać do formy i wstawić do nagrzanego do 170 stopni piekarnika. Piec do suchego patyczka, przez około 20-25 minut. Po upieczeniu biszkopt odstawić do całkowitego wystudzenia, najlepiej na całą noc.
Po wystudzeniu odkroić górkę ciasta, a płaski spód włożyć do blaszki, w której biszkopt się piekł. Jeśli używacie gotowych biszkoptów to wystarczy je po prostu poukładać na blaszce.
Ser i arbuza przygotować wcześniej aby były w temperaturze pokojowej.
Przygotować masę serową. Do miski przełożyć 4 łyżki sera i dodać cukier, zmiksować aby cukier się rozpuścił. Następnie dodać resztę sera i ponownie całość zmiksować. Czekoladę zetrzeć na drobnych oczkach i również dodać do masy.
Do rondelka wlać mleko i dodać żelatynę, odstawić na chwile aby napęczniała. Następnie podgrzać i rozpuścić żelatynę, nie gotować, odstawić do przestudzenia. Gdy rozpuszczona żelatyna przestygnie wlewać powoli do masy serowej cały czas miksując mikserem. Całość dokładnie zmiksować aby składniki się połączyły.
Gotową masę przelać do wcześniej przygotowanej formy wyłożonej biszkoptami lub upieczony spodem. Wierzch ładnie wyrównać i odstawić do lodówki do stężenia. W międzyczasie przygotować mus arbuzowy. Galaretki truskawkowe rozpuścić w 1,5 szklanki gorącej wody i wystudzić.
Wypestkowanego arbuza pokroić na małe kawałki i zmiksować blenderem. Następnie dodać wystudzoną galaretkę i dokładnie zmiksować. Masę wylać na wierzch sernika.
Odstawić do lodówki na kilka godzin aby masa dobrze stężała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.