poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Powielkanocna baba drożdżowa

Pozostając jeszcze w świątecznym klimacie, pokażę Wam ciasto, które uwielbiam. Jest to jeden z bardziej klasycznych wielkanocnych wypieków. Mowa o drożdżowej babie z rodzynkami. Nadaje się również na inne okazje. Ja osobiście chętnie piekę ją przy okazji weekendowych wycieczek, na które zabieram kilka kawałków takiej babki.


Zaletą tego ciasta jest fakt, że pozostaje świeże przez 3-4 dni. U mnie to duży plus, ponieważ jedynie ja i Córcia jemy tego typu wypieki. Dlatego nie ubywa ich tak szybko.

Babka jest bardzo puszysta i rośnie wysoooko. Można ją jeść solo, ale równie dobrze smakuje z konfiturą owocową lub kremem z białej czekolady i śmietanki kremówki.

Sezon wycieczkowy rozpoczęliśmy już dawno, pod koniec lutego. Chyba w całej Polsce była piękna pogoda, zwiastująca wiosnę. Aż zaczęłam planować kolejne wyprawy. Niestety pospieszyłam się za bardzo, bo wkrótce wróciła zima i to w najbardziej paskudnej odsłonie. Na szczęście wiosna powróciła i teraz mam nadzieję, że nic jej nie przeszkodzi rozgościć się na całego. 


Na pierwszą wiosenną wycieczkę wybraliśmy jak zwykle Dolinę Będkowską. Mam do niej szczególny sentyment. Jestem z nią związana od czasu, gdy pisałam z niej magisterkę. Znam tam każdy kamień, każdą dróżkę. A jednak nadal wracam tam co najmniej kilka razy w roku. Muszę przyznać, że tak wcześnie, właściwie jeszcze zimą, tam nie byłam. Tym bardziej zdziwiło mnie, że gdzieniegdzie widać było już pierwsze oznaki wiosny. Nieśmiało wychylały się liście bluszczu i innych płożących roślinek. Nawet poziomki puściły młode listki. 


 
Chwilę po wycieczce do Doliny Będkowskiej pojechaliśmy do Ojcowa, a potem na drugi koniec Krakowa, do Puszczy Niepołomickiej. Tam wiosna była widoczna jeszcze bardziej. Krótki spacer pozwolił nam podładować baterie. Okazało się, że był to ostatni moment takich ciepłych dni w marcu. Potem zrobiło się zimno, wietrznie i paskudnie. Dlatego tym bardziej się cieszę, że udało się tak wcześnie wykorzystać ładną pogodę. A teraz, gdy już wiosna rozszalała się na dobre, to dopiero zaczniemy wybywać. Oby tylko żadne katary i choroby nie pokrzyżowały nam planów. 

A wracając do babki to właśnie to jest moja pierwsza w tym roku piknikowa propozycja. Na Wielkanoc nie zdążyłam, więc trzeba było znaleźć inną okazję. Na wycieczki polecam upiec w formie mniejszych babeczek, natomiast jeśli planujecie się nią delektować stacjonarnie, to najlepiej użyć blaszki z kominem.

Przepis to lekka modyfikacja moich drożdżowych jagodzianek


Tradycyjna babka z rodzynkami
Lista zakupów

Na ciasto
  • 100 g świeżych drożdży
  • 1 łyżka cukru waniliowego
  • 3 jajka
  • ¾ szklanki drobnego cukru
  • 750 g mąki pszennej
  • 1 szklanka ciepłego mleka
  • 170 g masła
  • szczypta soli
  • rodzynki - ilość według uznania, ale nie mniej niż ½ szklanki
  • Na lukier – 1 szklanka cukru pudru i tyle soku z cytryny, żeby powstał gęsty lukier
  • Dodatkowo – kolorowe cukrowe posypki
Drożdże wyjąć z lodówki co najmniej godzinę przed wyrabianiem ciasta. Ważne, żeby były w temperaturze pokojowej. Następnie je pokruszyć, zasypać cukrem waniliowym. Powinny się rozpuścić za kilka minut. Jajka umieścić w metalowej misce razem z cukrem i ubijać w kąpieli wodnej do czasu, aż kryształki cukru będą niewyczuwalne między palcami, a masa będzie biała i puszysta. Mi to zajęło jakieś 5-7 minut. Istotne jest, żeby robić to nad gorącą parą. Wtedy całe ciasto jest delikatniejsze.

Masło rozpuścić i lekko przestudzić. Mleko podgrzać tylko tyle, żeby było lekko ciepłe. Rodzynki przelać wrzątkiem i odsączyć na sicie. Do misy miksera przesiać mąkę, dodać płynne drożdże (jeśli się nie rozpuściły to pomieszać i odczekać chwilę, ale jeśli są świeże to nie powinno być z nimi problemu). Do wszystkiego wlać masę jajeczno-cukrową, mleko i dodać szczyptę soli. Wyrobić ciasto końcówką z hakami. Możecie też wyrabiać ręcznie, ale wtedy zajmie to Wam dwa razy więcej czasu. Gdy wszystkie składniki się wymieszają to dodawać partiami płynne masło. Po każdym dodaniu wyrabiać kilka minut. Po ostatniej porcji masła dodać rodzynki i masę wyrabiać ręką. Ciasto jest gotowe, gdy odchodzi od rąk i brzegów miski i gdy jest sprężyste i błyszczące. Mi to zajęło jakieś 7-8 minut, ale ręcznie trzeba liczyć około 15 minut znęcania się nad ciastem. Podsypać szczyptą mąki i odstawić w ciepłe miejsce na co najmniej godzinę, a może nawet na dwie.

Przygotować formę z kominem, którą dokładnie posmarować masłem. 2/3 ciasta umieścić w blaszce – powinno zająć również 2/3 formy. Pozostałe ciasto można upiec w keksówce lub w foremkach na muf finki, które również wysmarować dokładnie masłem.

Blaszki wstawić na 5 minut do piekarnika nagrzanego do 150ºC, następnie zwiększyć temperaturę do 180ºC i piec kolejne 30-35 minut. Nie przedłużać, ponieważ babka wtedy zbytnio wyschnie.

Po wystudzeniu zrobić lukier. Do cukru pudru dodawać po kilka kropel soku z cytryny i ucierać widelcem do czasu, aż lukier będzie gęsty, ale już płynny. Polać nim wystudzone babki i udekorować kolorowymi posypkami.




2 komentarze:

  1. o zastój widzę, asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam o tym w jednym z postów, że robię przerwę w nadawaniu, ale za niedługo powrócę.

      Usuń

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...