środa, 19 października 2016

Tęczowy tort w truskawkach

 

Obiecywałam Wam tort, to będzie tort. Ale nie czekoladowy. Wybaczcie. Będzie ten ważniejszy. Ten jedyny (albo jeden z dwóch), do którego przykładam się jak do niczego innego. Już wiecie? Tak, to będzie tort urodzinowy mojej Córeczki. Od 4 lat mam szansę próbować swoich sił w bardzo specyficznym zdobnictwie i cukiernictwie. Jak wiecie, torty dla dzieci znacznie różnią się od tych dla dorosłych. Mają być słodkie, kolorowe, najlepiej owocowe, a dla dziewczynek w każdym możliwym kolorze, byleby to był różowy. Nie tym razem. No dobra, jak piszę ten post to właśnie tworzę różowo-różowy tort przekładany różowym kremem. Ale ten, który dziś mam zamiar Wam pokazać, jest we wszystkich kolorach tęczy. Dosłownie. Rainbow cake – znany na całym świecie, rozsławiony przez pewną blogerkę, robiony chyba przez wszystkie mamy, które próbują swoich sił w pieczeniu. Do dziś ma chyba ze 100 różnych wersji. Moja wzięła się z tego przepisu, choć i tak sporo tutaj jest moich pomysłów. Przede wszystkim zmieniłam smak tego tortu. Nie przepadam za zwykłymi blatami biszkopta przełożonymi masą z kremówki. No po prostu dla mnie to cukier przekładany cukrem. Musiałam coś tutaj pokombinować. Sprawę ułatwiła mi córeczka, która zażyczyła sobie tortu truskawkowego. Skoro tak, to nie ma dyskusji. Chciałam jednak, żeby kolor kremu pozostał biały, ponieważ tak najlepiej prezentują się wszystkie odcienie tęczy. Dlatego u mnie truskawki wylądowały pod każdym krążkiem biszkopta w formie frużeliny. I wiecie co? Odkryłam, że do tej pory robiłam to źle. Tzn. smarowanie frużeliną. Bo zawsze najpierw kładłam owocową warstwę, a potem smarowałam ją kremem. I zawsze, ale to zawsze ta śnieżnobiała masa musiała mi się choć trochę pobrudzić owocami. A niedawno przeglądając internety w poszukiwaniu inspiracji, znalazłam gdzieś (wybaczcie, nie pamiętam gdzie, ale widziałam to w kilku miejscach) na to sposób. Najpierw dolny krążek trzeba posmarować kremem, a potem spód górnego krążka owocami. I tym frużelinowym blatem przykryć warstwę masy. Mamy wtedy wszystko czyste, biała masa pozostaje czysta, a frużelina nie wyjeżdża nam z pomiędzy krążków ciasta. Proste, banalne, logiczne. A jednak do tej pory na to nie wpadłam. 

Przy okazji przygotowywania kolejnych urodzinowych atrakcji, znowu dotarło do mnie, że moja Córeczka, do niedawna dzidziuś i niemowlak, ma już 4 lata. No, ja się pytam kiedy to zleciało? Jak to się stało, że znowu mnie to dziwi? Czy za rok znowu się rozkleję i będę się zastanawiać nad dorosłością mojej pięciolatki? Wiem jedno, trzeba cieszyć się z tych ulotnych chwil, bo już nigdy nie będzie tak samo. Nie powtórzą się pierwsze kroczki, pierwsze słowa, pierwszy dzień w przedszkolu czy pierwsza laurka. 

Moja Córeczka ostatnio jest rozbrajająco szczera. Dziś np. przy pieczeniu tortu śpiewałam sobie (jak zawsze) okrutnie fałszując jakąś piosenkę, która leciała na Antyradiu. Agatka przyleciała do mnie i pyta – Mamo, coś się stało? Ty płaczesz? – Nie kochanie, śpiewam sobie. – Ale na pewno nic Ci nie jest? To tyle w temacie myślenia, że mam choć krztynę talentu wokalnego. Żeby jednak nie było mi zbyt przykro, to gdy pokazałam Córeczce jej tęczowy tort, to krzyknęła, że jestem fantastyczna i rzuciła mi się na szyję. Takie właśnie ostatnio mamy rozkminy. Moje dziecko zdecydowanie rozwija się i powoli zaczyna zadawać coraz trudniejsze pytania. Na topie są dzieci w brzuszkach i ich rodzenie, śmierć i gdzie są zmarli oraz milion innych pytań, na które muszę odpowiadać. Ale wiecie co? Robię to z przyjemnością. I wzrusza mnie jak moja Córeczka bierze za pewnik wszystko to, co mówię. Dlatego staram się nie zbywać jej, nie mówić, że nie mam czasu, żeby poszła do taty/babci/dziadka. Po prostu nie chcę kiedyś obudzić się w sytuacji, że moje słowa nie są już warte wysłuchania, nie są ważne, a próby rozmowy ucinane są krótkim – Nie mam czasu/Nie teraz/Mamo, daj spokój.

Dlatego póki jestem fantastyczna, a moje torty najwspanialsze na świecie, to będziecie mogli podziwiać moje wyczyny. Albo krytykować. Jak wolicie. 
Truskawkowy tort tęczowy
Lista zakupów

Na 2 kolorowe blaty biszkoptowe (o średnicy 20 - 22 cm):
  • 3 jajka
  • 100 g drobnego cukru do wypieków
  • 65 g mąki pszennej
  • 25 g mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżka oleju
  • barwniki spożywcze, w żelu/paście lub w proszku
Na frużelinę truskawkową
  • 500 g truskawek (świeżych lub mrożonych)
  • 1 łyżka skrobi ziemniaczanej rozmieszanej w małej ilości wody
  • 3-4 łyżki galaretki truskawkowej
Na krem
  • 600 ml śmietanki kremówki 36%
  • 750 g mascarpone
  • 2-3 łyżki cukru pudru
Na poncz
  • sok wyciśnięty z 4 mandarynek
  • ½ szklanki wody
  • 2 łyżeczki cukru pudru
Pracę rozłożyć na 2 dni. Pierwszego dnia zrobić kolorowe biszkopty i frużelinę. Następnego pozostaje nam krem i dekorowanie.

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Mąki wymieszać, przesiać.

Białka oddzielić od żółtek, ubić na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dodawać partiami cukier, łyżka po łyżce, jak do bezy, ubijając po każdym dodaniu. Dodawać po kolei żółtka, nadal miksować.

Do masy jajecznej dodać olej i jeszcze raz krótko wymieszać. Następnie wsypać przesiane mąki. Delikatnie wmieszać do ciasta szpatułką, by składniki się połączyły, a piana nie opadła.

Ciasto podzielić na pół, do każdej części dodać odrobinę wybranego barwnika, delikatnie wymieszać. Ja używam barwników w proszku. Wystarczy dodać dosłownie szczyptę i wymieszać z ciastem. Co prawda żelowe barwniki o wiele łatwiej jest wmieszać w biszkopt, ale mają dużo krótszy termin przydatności. U mnie kończy się to jednym, dwoma ciastami i wyrzuceniem prawie pełnego kubeczka barwnika. Za to te w proszku po otwarciu można używać 2-3 lata. Według mnie dzięki temu wygrywają. A kolory mają przepiękne.

Dwie tortownice lub inne okrągłe formy o średnicy 20 - 22 cm wyłożyć papierem do pieczenia (samo dno), nie smarować boków. Ja tym razem użyłam jednorazowych foremek papierowych. Super patent i bardzo wygodny. Delikatnie przełożyć do nich ciasto. Piec w temperaturze 160ºC przez około 20 - 22 minuty lub do tzw. suchego patyczka.

W ten sposób wykonać jeszcze 4 pozostałe krążki biszkopta tak, żeby uzyskać fioletowy, niebieski, zielony, żółty, pomarańczowy i czerwony. Najlepiej kolejną porcję ciasta przygotowywać w czasie, gdy poprzednie się pieką. Wszystkie blaty po ostudzeniu wyjąć z foremki, jednak pozostawić na nich papier do pieczenia. Poukładać je w równy stosik i przykryć ściereczką.

Truskawki rozmrozić. Włożyć do rondelka i dokładnie zblendować. Podgrzewać na niewielkim ogniu. Jak zaczną się gotować, to dodać skrobię rozmieszaną w odrobinie zimnej wody. Chwilę pogotować do lekkiego zgęstnienia. Zdjąć z ognia i dodać galaretkę. Wymieszać. Odstawić do wystygnięcia, a następnie schłodzić w lodówce.

Następnego dnia przygotować krem. Wszystkie jego składniki (mocno schłodzone) umieścić w misie miksera i ubić na sztywną masę. Krem podzielić na 2 części – 1/3 odłożyć do dekoracji. Pozostały krem podzielić na 5 równych porcji.

Składniki ponczu wymieszać. Z każdego krążka biszkoptu zdjąć papier.

Fioletowy blat ułożyć na paterze, naponczować dość obficie i rozsmarować jedną część kremu. Niebieski krążek posmarować 2-3 łyżkami frużeliny (nie dojeżdżać do brzegu) i położyć owocową stroną na kremie. Czynność powtarzać po kolei aż do czerwonego biszkopta, który jedynie naponczować. Tort obłożyć odłożonym wcześniej kremem i dowolnie udekorować. U mnie tym razem za całą dekorację służył opłatek z wydrukowaną Meridą. Takie życzenie solenizantki.

Całość schłodzić w lodówce przez minimum 2-3 godziny. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...