Zrobiłam dziś pyszny obiad. Z serii tych na wypasie. Postarałam się dla Męża, postarałam się dla Córeczki. A ta rozpłakała się i przez łzy wymemlała – Ja chcę placuszki! No i weź się tutaj staraj. Znacie to? Pewnie wszyscy rodzice czasem doświadczają takiej niewdzięczności ze strony swoich pociech. Z drugiej strony te wielkie oczka proszące o te nieszczęsne placuszki rozmiękczyły moje serce i zabrałam się do pracy. I tutaj niespodzianka! Placuszki, które dziś Wam pokażę robi się szybciej niż zamawia pizzę. Tym razem są to (podobno kultowe dla niektórych) sodziaki. Ja zrobiłam je o smaku truskawkowym z kawałkami bananów. Palce lizać!
Dziś, w przeddzień pierwszej imprezy urodzinowej mojej Córeczki, rozmyślałam sobie o tym, jaką będzie miała przyszłość. Co ją czeka? Nie boję się, czy sobie poradzi, nie boję się, czy dokona właściwych wyborów, jednak bardzo się boję, czy w poszukiwaniu normalnego życia nie będzie musiała wyemigrować z naszego kraju. Obserwuję ostatnio co się dzieje w Polsce i po raz pierwszy jestem przerażona. To już nawet nie o to chodzi, czy popieram #czarnyprotest czy prolajfowców. Niezależnie od tego jakie mamy poglądy, nie podoba mi się sposób, w jaki prowadzony jest ten spór. Nasi szanowni rządzący przekonują nas, że chcą dobrze, a ja niestety mam wrażenie, że to wszystko przez nich. Bo odkąd pamiętam, nikt chyba nie podzielił tak bardzo nas, Polaków. Nikt nie wzbudził aż tyle złych emocji zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie. Nie jestem ekspertem, ale chyba nawet podczas walki z komuną, Polacy byli scaleni w jednym celu – obalenia Złego. A dziś ten Zły mąci, knuje, podszeptuje i obserwuje, jak obrzucamy się wyzwiskami, jak opluwamy się nawzajem. I próbuje wmówić nam wszystkim, że jeśli nasze poglądy choć trochę różnią się od tych, które on uznaje, to jesteśmy antypolakami, antychrystami i tymi gorszymi. Dlatego bardzo mi przykro, że nie ma tutaj mowy o jakimś dialogu, o rozmowie, merytorycznej dyskusji. Albo jesteś z nami, albo giń! I ja się na to nie godzę. Bo naprawdę mam swoje poglądy, niejednokrotnie odbiegające od tych lansowanych przez dzisiejszą władzę, ale wcale nie uważam, że jestem nieomylna. Fajnie jest, że inni budują swoje życie na trochę odmiennych wartościach, a jednocześnie przyjmują do wiadomości, że ja mam swoje. A dziś mam wrażenie, że to poczucie komfortu prysnęło jak bańka mydlana. Niektórzy wmawiają mi, że jestem antypolską puszczalską pindą, która chce zmusić do aborcji każdą kobietę w ciąży. Ludzie! Naprawdę?
Marzy mi się, żebyśmy kopnęli w tyłek tych, którzy nas chcą skłócić i żebyśmy mogli nadal egzystować wspólnie – z różnymi poglądami, z różnym sposobem na życie, z różnym kolorem skóry i orientacją. Wtedy przestanę się bać o to, że moja Córka nie znajdzie sobie miejsca w tym kraju z powodu swojego światopoglądu. Bo ja miałam to szczęście, że mogłam ukształtować swoje przekonania sama, na podstawie doświadczeń, trochę pod wpływem ludzi, ale też po przetworzeniu ich w swojej głowie. I bardzo chciałabym, żeby moja Córeczka również miała szansę wybrać czy chce być Matką Polką, kurą domową, karierowiczką, feministką, czy chce mieć męża czy chłopaka. I żeby nikt nie narzucił jej z góry co ma myśleć, jak się zachowywać i jak spędzać niedziele. A jeśli tak się stanie, to ja jej nie wytłumaczę dlaczego tak jest i dlaczego wpychana jest w ramy, które wymyślił dla niej bezdzietny kawaler z kotem. Bo sama tego nie rozumiem.
I tak zwykłe placki na sodzie stały się przyczynkiem do mojego małego manifestu. A niech tak będzie. Wracając do meritum, to chyba wiem, kto z Was pierwszy wypróbuje ten przepis.
Truskawkowe
sodziaki
Lista zakupów (na około 10-12 placuszków)
- 1 szklanka jogurtu lub maślanki truskawkowej
- 4 kopiate łyżki mąki pszennej
- 1 jajko
- płaska łyżeczka sody oczyszczonej
- szczypta soli
- 1 dojrzały banan
- 1 łyżka oleju rzepakowego
- olej do smażenia
- Do dekoracji – konfitura truskawkowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.