piątek, 1 stycznia 2016

Detoks w płynie na podsumowanie roku

 
Mam dla Was kilka karnawałowych przepisów. W końcu karnawał jest już faktem. Dlatego ostatnio przygotowałam bardzo imprezowe dania, ciasta i desery. Jeden z nich chłodzi się jeszcze w mojej lodówce. Ale nie sądzę, żebyście dzisiaj akurat mieli ochotę nawet na najlepsze gulasze, paszteciki czy tym bardziej słodycze. Dzisiejszy wpis będzie o postanowieniach noworocznych. O tych poważnych i błahych. Zrealizowanych i przeniesionych na rok następny. Ciekawe jest to, że 1 stycznia wszyscy hurtem wypowiadają te wszystkie obietnice – rzucę palenie, schudnę, będę więcej czasu spędzać z rodziną, zacznę uprawiać sport… itd. itd. Znacie? Jasne, że tak. Każdy choć raz w sylwestrową noc obiecywał sobie coś, po czym mniej więcej tydzień później gryzły go wyrzuty sumienia, że się nie udało. Ja na rok 2015 wybrałam sobie postanowienie, w którym wytrwałam aż do listopada. Nieźle, prawda? Nie miałam pojęcia, że będzie to w tym roku dla mnie swoisty katalizator złych emocji, sposób na poradzenie sobie z nimi oraz odwrócenie mojej uwagi od tego co złe. A działo się tego sporo. Chyba najwięcej odkąd pamiętam. Dokładnie rok temu pisałam Wam post, którym podsumowałam poprzednie 12 miesięcy. Myślałam, że wyczerpałam limit chorób i złych wieści chociaż na chwilę. Niekoniecznie...

Najpierw w styczniu moja Córeczka bardzo poważnie zachorowała. Spędziłyśmy tydzień w szpitalu po niebezpiecznej akcji zachłyśnięcia, co w rezultacie doprowadziło do zapalenia płuc. Po wszystkich antybiotykach, którymi ją nafaszerowali w szpitalu, musiałam zrezygnować z przedszkola aż do wiosny.

Żeby tego było mało, w tym roku pożegnałam się z kimś, kto był od zawsze i miał być na zawsze. Z zaskoczeniem i smutkiem odkryłam, że niestety to „zawsze” czasem trwa zbyt krótko i kończy się bardzo dramatycznie. Póki co nie mogę się zgodzić ze zdaniem „Czas leczy rany”. Na razie nie uleczył.

Trochę sponiewierana rozpoczęłam drugie półrocze i ani się obejrzałam, był już Sylwester. Nie mam pojęcia kiedy to zleciało. Nigdy rok tak szybko mi nie uciekł jak ten ostatni. Pamiętam kilka ważniejszych momentów – krótkie wakacje w najmniej odpowiednim momencie, przepiękną pogodę latem, prezent urodzinowy, o którym marzyłam od lat, a który zrealizuję za kilka dni oraz dużo, dużo pracy i jeszcze więcej stresów z nią związanych.

I tutaj moje noworoczne postanowienie było zbawieniem. Te wszystkie złe emocje mogłam odreagować tylko w jeden sposób. Dając sobie maksymalny wycisk. Dzień w dzień, po kilkadziesiąt minut ćwiczyłam, skakałam, pociłam się. I dzięki temu udało mi się utrzymać równowagę psychiczną. Dzisiaj do zeszłorocznego postanowienia dokładam jeszcze jedno, które chciałabym zrealizować. Bo skoro ćwiczenia już są, to i dietę wypadałoby zmienić. I w tym pomoże mi dzisiejszy napój. Niektórzy twierdzą, że jest odchudzający, inni, że odtruwający. Zobaczymy. Jeśli, tak jak ja, postanowiliście zmienić niektóre swoje nawyki, to zachęcam do przygotowania tej mikstury i popijanie jej przez najbliższy miesiąc. Nie będę Was oszukiwać – nie smakuje jak pepsi, ale zły też nie jest. Lekko kwaśny, troszeczkę ostry i nieco gorzkawy. Ale przede wszystkim mocno orzeźwiający i bardzo cytrusowy. Czy pomoże mi przybliżyć się do realizacji planu, dowiem się za kilka tygodni. U źródła jest wyjaśnione co nam dają poszczególne składniki. Dlatego nie rezygnujcie z żadnego, bo razem tworzą superkoktajl. Poza tym według obietnic autorki ma za zadanie odtruć trochę organizm i wspomóc przemianę materii.

Myślę, że ten rok warto zacząć czymś zdrowym, smacznym i obiecującym wiele. Jedną obietnicę spełnił dziś. Pijąc go od rana, szybko pozbyłam się syndromu dnia poprzedniego. I to wystarczy, żeby polecić Wam go jako odtrucie po mocno zakrapianej imprezie. Co prawda moja była w bardzo kameralnym gronie, ale zakończyła się lekkim stanem nieważkości. A ten napój pomógł mi szybko stanąć na nogi. Spróbujcie i przekonajcie się czy Wam też pomoże. 
 

Napój odtruwający

Lista zakupów
  • 1,5 l niegazowanej wody mineralnej
  • 1 limonka
  • 1 cytryna
  • ½ ogórka szklarniowego
  • 6 plastrów imbiru
  • kilka gałązek świeżej mięty 
  • opcjonalnie 2 łyżki miodu
Imbir pokroić na plasterki, umieścić w dzbanku. Cytryny, limonki i ogórka umyć i sparzyć wrzątkiem. Pokroić na plastry razem ze skórką. Wrzucić do dzbanka. Dodać umyte listki mięty i wszystko razem lekko ugnieść, żeby składniki puściły sok. Zalać wodą mineralną i odstawić na kilka godzin do lodówki. Pić 3 szklanki dziennie. Porcja wystarcza na 2 dni. Jeśli nie jesteście sobie w stanie wyobrazić wypicia tego napoju bez dosłodzenia, to możecie wmieszać 2 płaskie łyżki płynnego miodu. Jednak wcześniej skosztujcie go bez dosładzania, a nóż Wam posmakuje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...