czwartek, 25 października 2018

Urodzinowy tort ubrany w cukierki

 
Jak sami widzicie, niewiele się tu ostatnio dzieje. Nie potrafię znaleźć wytłumaczenia. Nie mam siły, nie mam czasu, nie mam weny? Chyba wszystkiego po trochu. Wybaczcie mi, ale nie zamierzam na siłę pisać skoro nie mam pomysłu co. Nie chcę też zarywać nocek, żeby dokończyć wpis, bo w ciągu dnia naprawdę sporo się dzieje. Do niedawna pogoda była taka, że nic tylko wyjść z domu i podziwiać piękno przyrody. Teraz niestety przyszła ta nielubiana jesień wiatrem, deszczem i chłodem. No cóż, nie ma co narzekać, tylko poprawiać sobie humor słodkościami. I może dzięki temu, że więcej czasu spędzam w domu, to zmobilizuję się do rozkręcenia na nowo bloga.

Dzisiaj jest dla mnie wyjątkowy dzień. Moja córeczka skończyła właśnie 6 lat. Chyba już do końca życia będę pamiętać ten dzień. Jesień była tak samo ciepła i słoneczna jak w tym roku. Pamiętam, bo nie kupiłam żadnej ciążowej kurtki na końcówkę. Nosiłam rozpiętą wiatrówkę z dużymi szalami i było super. Pamiętam, że gdy zostałam przyjęta na salę przedporodową, to z jej okna patrzyłam na krakowski ogród botaniczny i ludzi, którzy tam spacerowali. Taki to był uspokajający obrazek. Pamiętam, że tej nocy, której wszystko się zaczęło, obudziłam się z dziwnym uczuciem, że COŚ się dzieje. Nie miałam skurczy, nie obudziły mnie odchodzące wody. Nic z tych rzeczy. Po prostu wstałam i pomyślałam, że to chyba dziś. Żeby nie denerwować męża, wzięłam prysznic, ogoliłam sobie nogi, pomalowałam paznokcie i dopiero wtedy go obudziłam. Oczywiście on chciał już lecieć do szpitala, ale przekonałam go, że jeszcze się wymaluję, że możemy zjeść śniadanie, bo jeśli rzeczywiście rodzę, to długo nic nie zjem. To wszystko działo się między 1 a 4 w nocy i to była najdziwniejsza noc w moim życiu. W końcu pojechaliśmy i okazało się, że moje przeczucia były całkiem słuszne. Pamiętam też, że męża wygoniłam do pracy, żeby nie umierał z niepokoju na korytarzu. I poszedł biedny posnuć się po korytarzach Politechniki, bo o skupieniu na pracy na pewno nie było mowy. Pamiętam, że tego dnia wszystkie kobiety w Krakowie nagle zaczęły rodzić i było takie zamieszanie na porodówce, że nie zdążyli podać mi znieczulenia. No cóż, to był szalony dzień. Ale okazało się, że taka prawdziwa jazda dopiero miała nadejść. Moja Córeczka okazała się bardzo żywym i ruchliwym dzieckiem. Ma tysiąc pomysłów na sekundę, buzia nie zamyka jej się nawet na chwilę (gada nawet przez sen), a złośnica z niej jest niesamowita. Ma zawsze ostatnie słowo. I dlatego też odkąd ma świadomość tego, co to są urodziny, to wymyśla swoje torty. W tym roku zażyczyła sobie truskawki (jak co roku?) i żelki. Rok temu jeden z tortów był udekorowany skittlesami i obłożony rurkami. Bardzo jej się podobał, więc postanowiłam wykorzystać tamten pomysł i lekko go zmodyfikować. Tamten tort przełożony był kremem śmietankowym i frużeliną owocową. Tym razem zastąpiłam ją galaretką. Skittlesy wymieniłam na żelki, a rurki postanowiłam w ogóle odpuścić. Oba torty są pyszne, choć niesamowicie słodkie. Oba nadają się na imprezy dziecięce, bo zawierają to, co dzieciaki lubią najbardziej. I oba robi się dość łatwo. Jeśli brakuje Wam pomysłu albo myślicie, że nie uda Wam się wykonać takiego tortu, to nie obawiajcie się. Czytajcie dalej przepis i sami zobaczycie, że to bardzo prosty i wdzięczny wypiek. 
 

Tort cukierkowy

Lista zakupów

Na biszkopt
  • 5 jajek
  • 5 łyżek drobnego cukru do wypieków
  • 5 łyżek mąki pszennej
  • 2 płaskie łyżki budyniu waniliowego
  • 1 łyżka wody
  • szczypta barwnika
  • 1 łyżka oleju roślinnego
Na masę
  • 600 ml śmietanki kremówki 36%
  • 750 g mascarpone
  • 2-3 łyżki cukru pudru
  • dodatkowo galaretka truskawkowa rozpuszczona w 1,5 szklanki wody
Na dekorację
  • 2-3 paczki żelek lub skittlesów
  • ewentualnie posypki cukrowe lub rurki z kremem
Jak zawsze w przypadku pieczenia biszkoptu, wyjmijcie wszystkie składniki z lodówki odpowiednio wcześniej. Białka oddzielić od żółtek, ubić na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dodawać po jednej łyżce cukier. Następnie dodawać po kolei żółtka, ubijać po każdym. Barwnik rozpuścić w wodzie i razem z olejem zmiksować z masą jajeczną. Na koniec dodać przesianą mąkę i budyń. Delikatnie wymieszać drewnianą łyżką lub szpatułką.

Dno tortownicy o średnicy 20-22 cm wyłożyć papierem do pieczenia, boki pozostawić suche. Przełożyć do niej ciasto, wyrównać. Piec w temperaturze 160 - 170°C przez około 45 - 50 minut do tzw. suchego patyczka. Odstawić do wystudzenia, najlepiej na całą noc.

Następnego dnia rozpuścić galaretkę w gorącej wodzie i przelać do naczynia nieco mniejszego niż tortownica wyłożonego folią (około 1 cm grubości). Wykonać dwie takie galaretkowe warstwy. Poczekać, aż całość się zetnie.

Śmietankę kremówkę zmiksować razem z mascarpone i cukrem do czasu, aż masa będzie sztywna.

Biszkopt pokroić na 3 krążki. Każdy z nich można nasączyć wodą z cukrem i sokiem z cytryny. Krem podzielić na 3 części. Dolny blat pokryć połową pierwszej części kremu. Galaretki wyjąć z naczynia i usunąć folię. Nałożyć na tort i przykryć pozostałą partią kremu. Na masie położyć drugi blat i powtórzyć kremowanie i galaretkowanie. Całość tortu pokryć resztą kremu. Jeśli do dekoracji używacie rurek, to trzeba obłożyć nimi tort dookoła, a na wierzch wysypać cukierki lub żelki. Jeśli boki mają być kremowe, to brzegi tortu udekorować rozetkami z kremu (odłożyć z ostatniej warstwy) i środek pokryć cukierkami. Tort schłodzić w lodówce przez kilka godzin.

 
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...