piątek, 10 kwietnia 2020

Wielkanoc po angielsku, czyli Hot cross buns




Prawdę mówiąc nie wiem nawet jak zacząć ten post. Tak dawno mnie tu nie było, tak wiele się wydarzyło w tym czasie, ale w końcu jestem. Nie wiem czy okazyjnie, czy na stałe, ale to w tym momencie nieważne, ponieważ mam dla Was przepis na najlepsze wielkanocne bułeczki jakie w życiu jadłam. Może uda mi się Was od nowa zainteresować moim blogiem dzięki temu przepisowi. Drożdżowe wypieki, obok serników, mają chyba najbardziej obszerną zakładkę na tym blogu. Ale jak widać temat się jeszcze nie wyczerpał, bo niedawno odkryłam, zupełnie przypadkiem, bułeczki nazwane Hot Cross Buns. Zdziwicie się gdzie się o nich dowiedziałam. Otóż moja Córka w ramach nauki zdalnej (tak, jest już w pierwszej klasie) dostała prezentację o zwyczajach wielkanocnych. I tam jakiś skrzat opowiadał o różnych tradycjach na całym świecie. Wśród nich były właśnie Hot Cross Buns, które są ogromnym przysmakiem na Wyspach Brytyjskich. Piecze się je w Wielki Piątek i zjada jeszcze ciepłe z konfiturą lub świeżym masłem. Brzmi pysznie prawda?

Pewnie jesteście ciekawi co sprawiło, że nie odzywałam się tak długo. W jednym z wpisów w zeszłym roku wspomniałam, że pochłonęła mnie zupełnie inna moja pasja. Pewnie domyślacie się, że jest nią bieganie. W zeszłym sezonie naprawdę mocno się wkręciłam w temat i sporo kilometrów wybiegałam. Nie będę Was zanudzać tym tematem, ale przekonałam się, że treningi, zawody, przygotowania zabierają naprawdę sporo czasu. Teraz trochę przystopowałam z bieganiem na rzecz innych aktywności sportowych, za jakiś czas planuję sobie otworzyć siłownię w garażu, więc kolejne moje marzenie zostanie spełnione.

Oprócz biegania, czas zajmowały mi różne podróże. Aż do stycznia tego roku bardzo aktywnie zwiedzałam różne części Polski i świata. Zeszłoroczne wakacje zaczęłam w Turcji, bardzo spontaniczną wycieczką, po której nie spodziewałam się nic, a wyszły bardzo przyjemne i słoneczne wczasy. Potem było kilka mniejszych wyjazdów po okolicy. W maju spełniłam marzenie mojego męża i zabrałam go do Portugalii. Prawdę mówiąc jeszcze dziś jestem pod wrażeniem tego pięknego kraju. Spodziewałam się hiszpańskiego klimatu, a było zupełnie inaczej, może nawet piękniej. Na pewno plaże Portugalii są jednymi z najpiękniejszych w Europie, a może i na świecie. Więcej o tych dwóch krajach opowiem Wam kiedyś w osobnym wpisie, bo warto temat zgłębić. W lecie zmieniliśmy kierunek i jeździliśmy na krótsze wypady w góry. Najpierw kilka dni spędziliśmy w słowackich Rohacach, a potem kolejny długi weekend w polskich Tatrach. Po raz pierwszy wędrowaliśmy i jeździliśmy na rowerach w trójkę, spędzając w górach całe dnie. Moja córka robiła dziennie kilkanaście kilometrów, więc można powiedzieć, że będzie można ją teraz zabierać już wszędzie. Jesień zdominowała nam szkoła, ponieważ moje malutkie Dziecię poszło do pierwszej klasy. I tak aż do końca roku wszystko kręciło się wokół tematów około szkolnych, bo w międzyczasie jeszcze gruchnęło na nas, że burmistrz postanowił zamknąć naszą placówkę. Było trochę nerwów, przepychanek. Ostatecznie temat jest zawieszony, bo jak wiadomo dziś są ważniejsze sprawy i istotniejsze problemy. Zanim jednak rozpętała się pandemia i wszyscy utknęliśmy w domach, zdążyliśmy wygrzać się w kanaryjskim słoneczku, na Lanzarote. I ta wyspa pozostanie dla mnie chyba największą niespodzianką. 10 lat temu odwiedziłam ją przy okazji wizyty na Fuercie i prawdę mówiąc nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Pięknie, ale wystarczy. Przez te wszystkie lata, kiedy odkrywaliśmy inne wyspy archipelagu, gdzieś to Lanzarote nam się pojawiało w planach, ale odsuwaliśmy je na później. W końcu w tegoroczne ferie postanowiliśmy, że jedziemy. Spędziliśmy tam tydzień na zwiedzaniu, plażowaniu, był też treking na wulkan. Z każdym dniem odkrywałam, że Lanzarote jest wyjątkowa. Inna niż wszystko, co do tej pory widziałam. Mój cykl o Kanarach nie został jeszcze zamknięty, ale to chyba dobrze, bo właśnie pozostało mi opisać tą jedną ostatnią wyspę. I dobrze, że do tej pory mi się to nie udało, bo tak naprawdę do stycznia tego roku nic o niej nie wiedziałam. A jest chyba tą wyspą naj. Tą, na której mogłabym zamieszkać.

Wróćmy może jednak do rzeczywistości. Chociaż nie, pomyślmy, że te Święta są takie same jak zawsze. Pieczemy ciasta, gotujemy pyszności, spotykamy się z bliskimi, nie ma żadnej epidemii, nie ma żadnego wirusa. Poudawajmy, że jutro idziemy do święcenia, a do koszyczka bierzemy Hot cross buns, które dzisiaj Wam tutaj serwuję. Przepis jak zwykle od niezawodnej Doroty z Moich Wypieków. U mnie nieco zmieniony, bo nie przepadam za skórką pomarańczową (właściwie to jej nie znoszę), a zamiast przyprawy korzennej dodałam cynamon. Ciasto wyrobiłam wczoraj wieczorem i przed wyrastaniem włożyłam do lodówki na noc. Dzisiaj rano pozwoliłam mu wyrosnąć zgodnie z przepisem. No i nie zrobiłam syropu cukrowego na wierzch, tylko posmarowałam moje bułeczki rozbełtanym jajkiem z mlekiem. Gdzieś jeszcze czytałam, że można wierzch posmarować konfiturą podgrzaną z wodą. Zróbcie jak chcecie. W każdej wersji te bułeczki są przepyszne. I wyglądają pięknie, są wprost stworzone do koszyczka. Jak widzicie, kilka sztuk zamieniło się w urocze zajączki, więc stało się Hot bunnies (jakkolwiek to brzmi). Możecie pobawić się tak jak ja. Pokażę Wam jak to zrobiłam. 

Hot cross buns

Składniki (na 12-14 bułeczek)

Na zaczyn:

  • 37 g mąki chlebowej
  • 190 g letniego mleka
  • ½ łyżki cukru
  • 2 i 1/4 łyżeczki drożdży suchych (9 g) lub 18 g drożdży świeżych
Na ciasto właściwe:
  • 340 g mąki pszennej chlebowej
  • 4 łyżki masła, w temperaturze pokojowej
  • 1 jajko
  • 1/4 szklanki cukru (56 g)
  • ½ łyżeczki soli
  • ½ łyżki cynamonu
  • 115 g drobnych rodzynek
  • 37 g kandyzowanej skórki pomarańczowej lub cytrynowej (ja pominęłam)
Na pastę na krzyżyki:
  • 2-3 łyżki mąki pszennej
  • kilka łyżek zimnej wody (w sumie około ¼ szklanki)
dodatkowo
  • 1 jajko
  • odrobina mleka
Wszystkie składniki dokładnie wymieszać (drożdże powinny się rozpuścić). Przykryć ściereczką i odstawić na 30 – 40 minut w ciepłe miejsce (zaczyn będzie bardzo rzadki).

Mąkę umieścić w misce, dodać miękkie masło. Za pomocą miksera wymieszać całość, aż powstaną małe grudki. Dodać jajko, cukier, sól, cynamon, skórkę i wszystko ponownie wymieszać. Dodać zaczyn i wyrobić ciasto ręcznie lub w mikserze planetarnym końcówką z hakiem przez około 10 minut. Pod koniec wyrabiania dodać rodzynki. Przykryć ściereczką i odstawić na 1 godzinę w ciepłe miejsce (po 30 minutach ciasto ponownie zagnieść). Jeśli ciasto robicie wieczorem, żeby upiec je rano, to przed wyrastaniem umieścić je w lodówce. Następnego dnia wyjąć na oprószoną mąką stolnicę, wyrobić i zostawić do ocieplenia (na około 2 godziny). Po tym czasie jeszcze raz wyrobić krótko i odstawić na kolejną godzinę do wyrośnięcia.

Wyrośnięte ciasto lekko zagnieść i podzielić na 12-14 równych części. Uformować bułeczki i układać je na wysmarowanej blaszce w minimum 1,5 cm odstępach (ja zrobiłam większe odstępy, by bułeczki się nie złączyły). Przykryć ręczniczkiem kuchennym i pozostawić w cieple na kilkanaście minut. Jeśli chcecie zrobić zajączki, to kawałki ciasta zrolować w podłużne bułeczki i naciąć wzdłuż tworząc uszy (około 2/3 długości całego wałeczka). Uszy rozłożyć na boki, a „buźkę” spłaszczyć i uformować w koło. Gotowe bułeczki również odstawić do wyrastania. 

W tym czasie przygotować pastę na krzyżyki. Wszystkie składniki dokładnie wymieszać. Pasta powinna być na tyle gęsta, by nie rozlewała się na bułkach. Idealna jest konsystencja gęstej śmietany.

Wyrośnięte bułki, przed samym pieczeniem posmarować rozbełtanym jajkiem z mlekiem. Następnie wycisnąć pastę, najpierw w rzędach poziomych, potem pionowych, by na bułeczkach powstały symbole krzyża.

Na zajączki nie wyciska się krzyżyków, ale z pasty robi się oczka (można wykałaczką nałożyć kropki pasty). Jako nos posłużyć tutaj może niewielka rodzynka, a na ząbki – płatki migdałów.

Piec w temperaturze 200ºC przez około 15 minut. Warto mieć przygotowaną folię aluminiową, ponieważ bułeczki szybko brązowieją i przykryć je w razie potrzeby. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...