środa, 28 stycznia 2015

Gdy dziecko się krztusi

Dzisiejszym postem chciałabym wrócić do niedawnych wydarzeń, które niestety rozegrały się pod moim dachem. Mówię niestety, ponieważ nie życzę nikomu takich przeżyć. Jak się potem okazało, przygoda ta miała nieprzyjemne konsekwencje, które w sumie jeszcze trwają.


O czym mówię? O zachłyśnięciu przez małe dziecko. Wiele razy uczyli mnie jak ratować człowieka w takiej sytuacji. Ostatnio na zajęciach w szkole rodzenia, czyli nie tak dawno, żeby zapomnieć. Ja przypominam sobie o tym raz na jakiś czas, ponieważ moja Córcia ma tego pecha, że przy każdej infekcji wymiotuje i się krztusi. Z jednej strony jest to pozytywne, ponieważ szybko może pozbyć się zalegającej wydzieliny (ale nie wdawajmy się w szczegóły). Z drugiej może stać się przyczyną bardzo groźnych wydarzeń, czyli zachłyśnięcia. Do tej pory udawało nam się sytuację opanować na etapie zwykłego zakrztuszenia, czyli kilka zdecydowanych klepnięć w plecki wystarczyły. Natomiast raz mieliśmy pecha i musiałam stawić czoła zachłyśnięciu. I uwierzcie mi, choćbyście znali na pamięć zasady udzielania pierwszej pomocy, tutaj chodzi o Wasze dziecko, więc emocje i panika czasem biorą górę. Szczęście w nieszczęściu, że w tej sytuacji nie byłam sama, tylko z mężem. Dzięki temu można sprawnie zorganizować pomoc – jedna osoba ratuje, a druga dzwoni po karetkę. Tak, czasem jest to niestety potrzebne. 

Dlatego nawet jeśli słyszeliście te rady już milion razy, to i tak obejrzyjcie filmik, który bardzo fajnie pokazuje co należy robić w przypadku zachłyśnięcia czy zakrztuszenia się małym przedmiotem.  

 JAK URATOWAĆ KRZTUSZĄCE SIĘ DZIECKO

Na koniec jeszcze jedna ważna uwaga, którą warto zapamiętać. Gdy dzwonicie na 112, najważniejsze to mówić krótko i na temat. Na tą chwilę trzeba się naprawdę skupić i nie lamentować, tylko powiedzieć co się dzieje i odpowiadać precyzyjnie na wszystkie pytania. Uwierzcie mi, nie jest to łatwe. Ja miałam już problem na etapie przypomnienia sobie numeru alarmowego. Na szczęście udało mi się opanować i dzięki temu karetka przyjechała po kilku minutach.

Pomyślicie, że ten post jest trochę od czapy, bo co niby ma wspólnego z tematem mojego bloga? Prawdę mówiąc zastanawiałam się czy jest tutaj miejsce na takie treści. Ale skoro już pisałam o oddawaniu szpiku dla nieznajomych, to warto również wspomnieć o sposobach ratowania dzieci - swoich, bliskich lub całkiem obcych.  

Mimo wszystko nie życzę Wam nigdy wykorzystania tej wiedzy w praktyce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...