Karnawał w pełni, a ja mam dla Was coś na ostatki, a dokładnie na tłusty czwartek. Klasyczne pączki, nadziewane dżemem i posypane cukrem pudrem. Nie jestem fanką tego typu „wypieków”, ale wielu z Was nie wyobraża sobie tego dnia bez choćby jednego pączusia czy oponki. Dlatego dziś premierowy przepis na 1500 kalorii w jednej porcji.
Premierowy, bo pączki smażyłam dziś po raz pierwszy w życiu. Dziwne, prawda? Może tak, ale ja pączki jadam co najwyżej raz w roku, właśnie w okolicy ostatków. Dlatego dla jednego pączka nigdy mi się nie chciało robić całej porcji. Wybaczcie mi małe potknięcia – troszkę mi się zbytnio zrumieniły. Ale to nie wina przepisu, tylko jednoczesnego smażenia jednej partii, nadziewania dżemem drugiej i posypywania pudrem kolejnej. To błąd, nie róbcie tak. Pilnujcie temperatury oleju i swoich pączków, a potem dopiero róbcie resztę. Niemniej jak na pierwszy raz i tak jest nieźle.
Jeszcze zanim miały się tu pojawić pączki, to chciałam jeszcze zamieścić słodki wpis na Dzień Babci i Dziadka. Niestety kolejny raz życie zweryfikowało moje plany i cały zeszły tydzień miałam wyjęty z życiorysu. Córcia walczyła z zapaleniem płuc, które okazało się na tyle poważne, że bite 8 dni spędziłyśmy w jednym z krakowskich szpitali. Uroki żłobka i łagodnej zimy w Polsce. Dlatego też ostatnie babciowo-dziadkowe okazje nas ominęły. Muszę się przyznać, że z tego wszystkiego zapomniałam nawet zadzwonić do babci. Dlatego dziś to nadrabiam i wszystkim Naszym Babciom i Dziadkom życzę grzecznych i kochanych Wnuków! I jak zawsze dużo zdrowia, którego nigdy dość.
Zanim jeszcze przejdę do pączkowania, to chciałam Wam zwrócić uwagę na małe nowości na moim blogu. Od jakiegoś czasu jestem na Pintereście, gdzie zamieszczam zdjęcia moich potraw i ciast. Zapraszam Was do obserwowania mojego profilu tutaj.
Oprócz tego jeszcze przed szpitalną przygodą zdążyłam się zarejestrować w słynnym onetowym konkursie Blog Roku w kategorii Kulinarne. Będzie mi miło, jeśli ktoś z Was odda na mnie swój głos. Głosowanie smsowe zacznie się 4 lutego, więc wkrótce więcej szczegółów.
Ostatnia nowość to zmieniona szata graficzna mojego bloga. Niby nic, a jednak teraz mam wrażenie, że wszystko wygląda dużo lepiej. Ale dość już chwalenia się blogiem, czas na pączki.
Na pierwsze tłustoczwartkowe słodycze wybrałam klasyczny przepis na smażone pączki z marmoladą. Idealna byłaby różana, ale ja miałam do wykorzystania słoiczek dżemu z jagód skandynawskich (brusznicy), który również dobrze tutaj pasuje. Pączki możecie tak naprawdę nadziewać czym chcecie. Dżem truskawkowy, malinowy, nawet nutella czy budyń też dadzą radę. Co kto lubi i co ma w spiżarce.
Przepis wygrzebałam tutaj i nieco zmodyfikowałam. Po pierwsze dodałam mniej jajek i masła. Po drugie wycięłam nieco mniejsze krążki niż autorka oryginału. Wyszło mi z tego około 30 średnich pączków, takich na 3-4 kęsy. Po trzecie i ostatnie, nadziewałam je po usmażeniu specjalną tylką do nadziewania. Prawdę mówiąc więcej przy tym nabrudziłam niż podczas przygotowywania ciasta drożdżowego, ale tej końcówki też używałam po raz pierwszy i nie mam wprawy.
Premierowy, bo pączki smażyłam dziś po raz pierwszy w życiu. Dziwne, prawda? Może tak, ale ja pączki jadam co najwyżej raz w roku, właśnie w okolicy ostatków. Dlatego dla jednego pączka nigdy mi się nie chciało robić całej porcji. Wybaczcie mi małe potknięcia – troszkę mi się zbytnio zrumieniły. Ale to nie wina przepisu, tylko jednoczesnego smażenia jednej partii, nadziewania dżemem drugiej i posypywania pudrem kolejnej. To błąd, nie róbcie tak. Pilnujcie temperatury oleju i swoich pączków, a potem dopiero róbcie resztę. Niemniej jak na pierwszy raz i tak jest nieźle.
Jeszcze zanim miały się tu pojawić pączki, to chciałam jeszcze zamieścić słodki wpis na Dzień Babci i Dziadka. Niestety kolejny raz życie zweryfikowało moje plany i cały zeszły tydzień miałam wyjęty z życiorysu. Córcia walczyła z zapaleniem płuc, które okazało się na tyle poważne, że bite 8 dni spędziłyśmy w jednym z krakowskich szpitali. Uroki żłobka i łagodnej zimy w Polsce. Dlatego też ostatnie babciowo-dziadkowe okazje nas ominęły. Muszę się przyznać, że z tego wszystkiego zapomniałam nawet zadzwonić do babci. Dlatego dziś to nadrabiam i wszystkim Naszym Babciom i Dziadkom życzę grzecznych i kochanych Wnuków! I jak zawsze dużo zdrowia, którego nigdy dość.
Zanim jeszcze przejdę do pączkowania, to chciałam Wam zwrócić uwagę na małe nowości na moim blogu. Od jakiegoś czasu jestem na Pintereście, gdzie zamieszczam zdjęcia moich potraw i ciast. Zapraszam Was do obserwowania mojego profilu tutaj.
Oprócz tego jeszcze przed szpitalną przygodą zdążyłam się zarejestrować w słynnym onetowym konkursie Blog Roku w kategorii Kulinarne. Będzie mi miło, jeśli ktoś z Was odda na mnie swój głos. Głosowanie smsowe zacznie się 4 lutego, więc wkrótce więcej szczegółów.
Ostatnia nowość to zmieniona szata graficzna mojego bloga. Niby nic, a jednak teraz mam wrażenie, że wszystko wygląda dużo lepiej. Ale dość już chwalenia się blogiem, czas na pączki.
Na pierwsze tłustoczwartkowe słodycze wybrałam klasyczny przepis na smażone pączki z marmoladą. Idealna byłaby różana, ale ja miałam do wykorzystania słoiczek dżemu z jagód skandynawskich (brusznicy), który również dobrze tutaj pasuje. Pączki możecie tak naprawdę nadziewać czym chcecie. Dżem truskawkowy, malinowy, nawet nutella czy budyń też dadzą radę. Co kto lubi i co ma w spiżarce.
Przepis wygrzebałam tutaj i nieco zmodyfikowałam. Po pierwsze dodałam mniej jajek i masła. Po drugie wycięłam nieco mniejsze krążki niż autorka oryginału. Wyszło mi z tego około 30 średnich pączków, takich na 3-4 kęsy. Po trzecie i ostatnie, nadziewałam je po usmażeniu specjalną tylką do nadziewania. Prawdę mówiąc więcej przy tym nabrudziłam niż podczas przygotowywania ciasta drożdżowego, ale tej końcówki też używałam po raz pierwszy i nie mam wprawy.
- 500 g mąki tortowej (+ mąka do podsypania)
- szczypta soli
- 250 ml ciepłego mleka
- 50 g świeżych drożdży
- 2 żółtka
- 1 jajko
- 70 g cukru
- 35 g stopionego masła
- 2 łyżki mocnego alkoholu (u mnie rum)
- ulubiony dżem (u mnie ze skandynawskich borówek - brusznicy)
- Dodatkowo 1 litr oleju (do smażenia), cukier puder lub lukier (do ozdoby)
Mąkę przesiać do miski, dodać szczyptę soli. Drożdże rozkruszyć w misce, rozpuścić w ciepłym mleku, dodać 2 łyżki mąki i 1 łyżkę cukru. Pozostawić do podwojenia objętości – u mnie około 15 minut. Jajko i żółtka utrzeć razem z cukrem na jasną i puszystą masę. Dodać mąkę i wyrośnięty zaczyn. Wyrobić na gładkie i elastyczne ciasto końcówką z hakiem. W trakcie wyrabiania dodać stopione masło oraz alkohol. Jeśli używacie miksera to wystarczy wyrabiać 5-7 minut. Ręcznie zajmie Wam to co najmniej drugie tyle czasu. Ciasto oprószyć z wierzchu mąką (bardzo mało) i pozostawić w ciepłym miejscu do podwojenia objętości na ok. 2 godziny.
Po tym czasie wyłożyć ciasto na stolnicę, rozwałkować na dość gruby (około 1 cm) placek. Wykrawać krążki szklanką (u mnie o średnicy 5-6 cm). Wszystkie krążki ciasta ułożyć na stolnicy lekko podsypanej mąką i pozostawić do wyrośnięcia na jakieś 30 minut przykryte ściereczką. Następnie każdy krążek odwrócić i poczekać kolejne 30 minut do wyrośnięcia. W ten sposób powstaną puchate i okrągłe bułeczki. Przykryć drugą ścierką i odstawić do podrośnięcia na ok. 30 minut.
W dużym szerokim rondlu rozgrzać olej. Temperatura oleju powinna wynosić ok. 175 stopni. W takiej temperaturze pączki po zanurzeniu od razu wypływają i pojawiają się wokół nich bąbelki. Smażyć partiami pączki (po 5-6 sztuk) z obu stron na rumiano. Usmażone pączki wyłożyć na ręcznik papierowy. Lekko ostudzone pączki nadziewać dżemem. Po wystudzeniu udekorować, według uznania lukrem lub posypać cukrem pudrem.
Po tym czasie wyłożyć ciasto na stolnicę, rozwałkować na dość gruby (około 1 cm) placek. Wykrawać krążki szklanką (u mnie o średnicy 5-6 cm). Wszystkie krążki ciasta ułożyć na stolnicy lekko podsypanej mąką i pozostawić do wyrośnięcia na jakieś 30 minut przykryte ściereczką. Następnie każdy krążek odwrócić i poczekać kolejne 30 minut do wyrośnięcia. W ten sposób powstaną puchate i okrągłe bułeczki. Przykryć drugą ścierką i odstawić do podrośnięcia na ok. 30 minut.
W dużym szerokim rondlu rozgrzać olej. Temperatura oleju powinna wynosić ok. 175 stopni. W takiej temperaturze pączki po zanurzeniu od razu wypływają i pojawiają się wokół nich bąbelki. Smażyć partiami pączki (po 5-6 sztuk) z obu stron na rumiano. Usmażone pączki wyłożyć na ręcznik papierowy. Lekko ostudzone pączki nadziewać dżemem. Po wystudzeniu udekorować, według uznania lukrem lub posypać cukrem pudrem.
Wygląda apetycznie! :))))
OdpowiedzUsuń