czwartek, 27 lipca 2017

Pasta con tapas, czyli makaron z pancettą, bobem, szpinakiem i serem kozim



No to połowa wakacji za nami. Prawdę mówiąc, gdyby nie moja hiszpańska przygoda, to wcale nie poczułabym tego lata. Kilka cieplejszych dni, ze dwa naprawdę letnie wieczory, a tak to chłód jak wczesną jesienią. Ja wiem, że na pogodę nie powinno się narzekać, bo i tak mi to nic nie da, ale przyznacie, że jest na co. Tymczasem pakuję swoje graty i na kilka dni wracam na szlaki, na których nie byłam jakieś 15-20 lat. Nieźle, prawda? Lubię takie sentymentalne wycieczki w przeszłość. Z jednej strony mogę powspominać, z drugiej zobaczyć jak bardzo te miejsca się zmieniły. A najbardziej w tym wszystkim lubię pokazywać mojej Córce miejsca, które kiedyś były dla mnie ważne, miejsca, w których spędziłam bardzo przyjemne chwile. Nie wiem czy to z wiekiem człowiek staje się taki rozlazły i sentymentalny, czy to tęsknota za tymi prawdziwymi górami sprawiła, że po tygodniu szukania zarezerwowałam nocleg w Kościelisku. A było już kilka niezłych opcji. Najpierw miałam zarezerwowane 6 dni na Mazurach. Ale skoro nie mam szans na tygodniowy urlop, to zmieniłam plany. Z racji tego, że jestem kobietą i to bardzo niezdecydowaną, dwa razy odwoływałam rezerwacje – raz nad Soliną, drugi w Karkonoszach. No cóż, tam też kiedyś dojadę. Tym razem zamierzam po raz pierwszy pokazać mojej Córeczce szlaki, w których zakochałam się jako nastolatka. W planach jest Magistrala razem z Łomnicą po słowackiej stronie i Rusinowa Polana. Ale po mnie można się spodziewać wszystkiego, więc nie zdziwiłabym się, gdybyśmy jednak wylądowali gdzieś indziej. Ta wycieczka to będzie sprawdzian dla umiejętności wędrowniczych Gagatki. Mam nadzieję, że nie będzie to też test na siłę moich i Męża mięśni i Córeczka dzielnie przejdzie te kilka kilometrów dziennie. Przygotowałam się chyba na to dobrze. Wzięłam każdy możliwy zestaw ubrań – od polaru do bluzeczek na ramiączkach. Buty oczywiście pełne, choć niestety nie takie prawdziwe trapery. No cóż, planujemy w sumie dość proste trasy, więc adidasy powinny wystarczyć. Do tego zaopatrzę się w tradycyjne mapy turystyczne, żeby choć trochę wrócić do tych wycieczek sprzed kilkunastu lat. Prognozy mówią, że będzie pięknie i ciepło, więc trzymam je za słowo. Bierzemy też zapas dobrego humoru, więc powinno wszystko się udać.

Jak zwykle w górach, wynajęłam pokoje z możliwością samodzielnego gotowania. Nie lubię w Polsce zatrzymywać się w hotelach czy pensjonatach z all inclusive. W tym roku okazało się też, że wolę opcję z własnym wyżywieniem również za granicą. Ale o tym już wspominałam. A co jeść na takich wycieczkach, gdy wykwintna kuchnia raczej nam nie grozi, a mimo wszystko chcemy zjeść smacznie? Na to pytanie jest jedna słuszna odpowiedź – makaron. Można go jeść na milion różnych sposobów. W niektórych kombinacjach wcale nie tuczy (mimo, że ma tonę węglowodanów), w innych jest dość tłuściutki. Tym razem będzie przepis z tych bardziej kalorycznych. W końcu aktywnie wypoczywamy, chodzimy całymi dniami, więc trzeba z czegoś tą energię wykrzesać. Jeśli lubicie sezonowe smaki zamknięte w najlepszych i najprostszych daniach, to jesteście w dobrym miejscu. Może nie wspominałam, ale pomysł na to danie wpadł mi do głowy na Balcon de Europa, gdy jadłam przepyszne tapas – bób z wędzoną szynką. O ten -->
 
Zapraszam na pyszny makaron inspirowany moimi niedawnymi podróżami. Może bób nie jest wybitnie hiszpańskim smakiem, ale w połączeniu z boczkiem, szpinakiem, a przede wszystkim serem kozim, zawsze i wszędzie będzie mi się kojarzył z Andaluzyjskim słońcem i taką niewielką knajpką wciśniętą pomiędzy kościół a uliczkę. Niby w najbardziej obleganym punkcie miasta, a na uboczu. Niby w okolicy hoteli i zwykłego, europejskiego jedzenia, a można było tam zjeść prawdziwe hiszpańskie tapas i napić się pysznego San Miguela. I to wszystko z pięknym widokiem!


Makaron w kremowym sosie z bobem

Lista zakupów (na 3 porcje)

  • 250 g pancetty lub wędzonki lub chudego boczku
  • 2 łyżki oleju z pestek winogron lub innego
  • 200 ml śmietanki Łaciatej
  • 1 szklanka ugotowanego i obranego bobu (może być mrożony)
  • 2 garści szpinaku
  • kilka plastrów sera koziego (opcjonalnie)
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa i czosnek do smaku
  • 200 g makaronu spaghetti lub tagliatelle (waga przed ugotowaniem)
Pancettę/wędzonkę/boczek podsmażyć na patelni. Dodać olej i od razu wrzucić szpinak. Doprawić solą, pieprzem, gałką, wycisnąć ząbek czosnku. Makaron ugotować al dente. W tym samym czasie na patelnię wlać śmietankę. Gotować do czasu zgęstnienia. Dodać ugotowany i obrany bób. Makaron powinien już być gotowy. Prosto z garnka przełożyć go na patelnię i wszystko wymieszać. Pogotować jeszcze minutę i przełożyć na talerze. Podawać z serem kozim, który powinien pod wpływem ciepła się rozpuścić na makaronie. Jeśli nie lubicie tego smaku, możecie posypać całość parmezanem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...