środa, 24 stycznia 2018

Ciasto Jamajka - na przełamanie zimowej chandry




W tym tygodniu wypadałoby się skupić już na walentynkowo-ostatkowych potrawach. Obiecałam Wam ciasto, które ocieka endorfinami. Jest w nim kilka składników, które lubią wszyscy. Kakao, banany i słodka śmietanka. Do tego trochę galaretki, czekolada na wierzch i pyszne ciacho gotowe. Jest to moja pierwsza walentynkowa i druga karnawałowa propozycja. Ciasto to lekki biszkopt. Masa zrobiona jest z kremówki i mascarpone, ale jest jej niewiele. Reszta to galaretka i pyszne owoce, więc ten placek nie należy do najbardziej kalorycznych propozycji w tegorocznym karnawale. Wiadomo, nie jest to sałatka, ale w sumie niektórzy twierdzą, że czekolada to roślina, więc można by z powodzeniem wcisnąć to ciasto do kategorii nowoczesne surówki. A jak!

Nazwa ciasta, podobnie jak smak, przywodzi na myśl gorące, południowe plaże i dni pełne słońca, czyli wszystko to, o czym teraz tak bardzo tęsknimy. Ja nie mogłam się już doczekać wakacji, więc niedawno zasiadłam przed kompem i oddałam się przyjemności przeglądania ofert biur, kwater i apartamentów. Zaczęłam już o tym intensywnie myśleć w okolicy października. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że zmienię pracę i będę musiała zmienić plany, ale na pierwszy ogień poszły gorące plaże Karaibów. Myślą o Dominikanie czy innym Meksyku żyłam ze 3 tygodnie, kiedy to okazało się, że może jednak niekoniecznie. W drugim strzale padło na wyspy greckie. Obeszłam kilka biur, pozbierałam opinie i wreszcie się zdecydowałam. Kreta. 2 tygodnie na tej pięknej wyspie. Postanowiłam, że w najbliższy weekend wybiorę się do biura i kupię moje wytęsknione wakacje. I co? W piątek przed tym weekendem dostałam propozycję pracy, którą przyjęłam, więc plany wakacyjne rozmyły się i poszły w zapomnienie. Ale ale, jako, że jestem niecierpliwa, to nie wytrzymałam długo. Postanowiłam, że skoro nie udało się w sierpniu na first, to czemu nie skorzystać z grudniowego lasta? Mam tyle urlopu do wybrania, że nic tylko korzystać. I tym samym prawie udało mi się kupić wczasy na Gomerze. Tak, tak, znowu Kanary. Jednak i tym razem nie było mi dane powygrzewać tyłek na bajecznej plaży, bo po prostu tego zaległego urlopu nie dostałam. Tak to zwykle bywa, że jak się nie ma, co się lubi… Nie narzekam, wypłacony ekwiwalent za urlop osłodził mi nieco gorycz rozczarowania.

Gdy po trzecim podejściu nie udało mi się zrealizować planów wakacyjnych, to odpuściłam. Na chwilę co prawda, ale wtedy, gdy postanowiłam, że nic już nie szukam, a w przyszłym sezonie poczekam na lasta, to jeszcze nie wiedziałam o tym, że zaraz w styczniu wykombinuję coś superowego.

Ale skąd mogłam wiedzieć, że przy okazji obcięcia włosów, fryzjerka nakręci mnie na zupełnie nowy kierunek? Taki, którego w tym roku nawet nie brałam pod uwagę. Bo znowu na chwilę odżyły te Karaiby, na które się zafiksowałam. A tutaj okazało się, że jest miejsce, które czeka na mnie. I woła. I jest trzy razy bliżej. Reasumując – długi lot samolotem zamieniłam na jeszcze dłuższą podróż autem, piaszczyste plaże Dominikany na skaliste i malownicze zatoczki Bałkanów, a leżenie i zbijanie bąków na objazd po krajach, których do niedawna jeszcze nie było. W planach jest Chorwacja i Czarnogóra. Może Albania. Czyli znowu sporo kilometrów do zrobienia, napięty grafik, żeby zobaczyć jak najwięcej i podróż zupełnie na własną rękę. Ostatnio, jak wiecie, dużo częściej korzystam z takiej formy wypoczynku. Nie to, że obraziłam się na biura albo co gorsza chcę być modna, a wczasy all inclusive są już lekko passe. Nic z tych rzeczy. Po prostu w tym roku tak naprawdę nie wiem czy w terminie, który wybrałam, będę mogła iść na ten wyczekany urlop. Dlatego na znanym wszystkim portalu zamówiłam kwatery z możliwością bezkosztowego odwołania nawet do kilku dni przed wyjazdem. A poza tym są kierunki, które po prostu bardziej się opłaca rezerwować samemu, bez pośredników. Czy zgodnie z powiedzeniem zamieniłam siekierkę na kijek? Może, okaże się. Wiem jedno. W sierpniu będzie to bardziej rozsądne wyjście niż wczasy na drugim końcu świata za miliony monet. I na tyle niedrogie, że może w listopadzie, gdy znowu będę wyć za minionym latem, uda mi się wyjechać na tego niedoszłego lasta.

Zostawiam Was z przepisem na karaibskie z nazwy i ze smaku ciasto – Jamajka. Może napiekę więcej takich egzotycznych słodkości i dzięki temu spełnią się moje globtroterskie marzenia? W następnym rzucie przeniesiemy się do Afryki. Ale nie tej śródziemnomorskiej, a na prawdziwy Czarny Ląd. Bo zapomniałam Wam powiedzieć, że obok Karaibów, strasznie napaliłam się na Zanzibar. I też już było blisko kliknięcia. A jak Zanzibar to może Tanzania albo Kenia. A to już ojczyzny moich kolejnych słodkości.

Przepis wyjęty w całości stąd. Bez zmian i udziwnień. 



Ciasto Jamajka

Lista zakupów

na biszkopt:

  • 5 jajek
  • 1 szklanka cukru
  • 1 szklanki mąki pszennej tortowej
  • 1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 2 czubate łyżki kakao
  • 4 łyżki wody
  • 2 łyżki oleju 
na masę śmietanową
  • 500 g mascarpone
  • 500 ml kremówki
  • 3-4 pełne łyżki cukru pudru (w zależności od preferowanej słodkości) 
na poncz:
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 8-9 łyżek wody
  • 1 łyżka cukru 
dodatkowo:
  • 2 galaretki cytrynowe
  • 3 łyżki konfitury morelowej lub dżemu brzoskwiniowego, gruszkowego
  • 4-5 jak długich i w miarę prostych bananów (krótszych będzie potrzeba ok. 6)
  • sok z 1 cytryny
  • 50-60 g startej gorzkiej czekolady
Spód blachy o wymiarach 25x30 cm (u mnie była nieco mniejsza) wyłożyć papierem do pieczenia i delikatnie go natłuścić olejem.

Całe jajka ubić z cukrem przez około 7-8 minut na jasną, puszystą masę. Następnie dodać do niej wodę oraz olej i jeszcze chwilę zmiksować.

Obie mąki przesiać z proszkiem do pieczenia i kakao do masy jajecznej. Zmiksować na najwolniejszych obrotach przez kilkanaście sekund, tylko do chwili połączenia się składników.

Ciasto przelać do formy i wstawić do nagrzanego do 170 stopni piekarnika. Piec do suchego patyczka, przez około 20-25 minut. Po upieczeniu biszkopt odstawić do całkowitego wystudzenia, najlepiej na całą noc.

Przestudzony biszkopt przekroić na pół. Jedną z części ponownie umieścić w formie i porządnie naponczować. Następnie biszkopt w blaszce posmarować konfiturą.

Galaretki rozpuścić w 700 ml wody i odstawić do chwili, aż galaretka zacznie tężeć. Od czasu do czasu można przemieszać, aby żelatyna nie osadziła się na dole naczynia.

Kiedy galaretka będzie już miała półpłynną konsystencję (i zauważycie, że zaczyna tężeć), obrać banany, przekroić je na pół i polać obficie sokiem z cytryny. Dzięki temu owoce nie ściemnieją. Przygotowane w ten sposób układamy ciasno na biszkopcie. Jeśli banany nie są wystarczająco długie, kolejnego banana wcisnąć w poprzek aby cały biszkopt był nimi pokryty.

Na banany wylać ostrożnie tężejącą galaretkę i od razu wstawić ciasto do lodówki na około 2 godziny. W tym czasie galaretka powinna całkowicie stężeć.

W misce umieścić mocno schłodzoną śmietankę, mascarpone oraz przesiany cukier puder. Zmiksować na najwyższych obrotach miksera do chwili powstania gęstego kremu, gęściejszego niż bita śmietana. 3/4 masy wyłożyć na galaretkę i wyrównać wierzch. Przykryć drugim biszkoptem, który następnie delikatnie naponczować. Docisnąć lekko. Pozostałą masę rozsmarować na wierzchu ciasta i posypać obficie startą czekoladą.

Ciasto wstawić do lodówki, najlepiej na całą noc.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...