Po moich opowieściach podróżniczych przyszedł czas na coś słodkiego. Dziś świętuję całkiem okrągły jubileusz przejścia w stan „pani przed czterdziestką”, co z jednej strony napawa mnie przerażeniem, bo przecież ja to ledwo 18 lat skończyłam, a z drugiej mogę śmiało powiedzieć, że to jest mój czas. Mam pracę, całkiem niezłą, po mega stresie w poprzednim miejscu tutaj wreszcie mam trochę względnego spokoju. Mam fajną rodzinkę, z którą przeżywam świetne przygody i którą kocham nad życie. Mam też czas na swoje pasje. Blog działa i nadal przynosi mi sporo satysfakcji. Poza tym mam nowe hobby. Jak już Wam wspominałam, od jakiegoś czasu biegam i sprawia mi to niesamowicie dużo frajdy. Uwielbiam wieczorem pokonać lenia i wybiec na moje górki. Ostatnio dobiegłam sobie tak lajtowo do Skały. I wtedy pomyślałam, że mimo, iż nadal jestem mega żółwiem, to potrafię w biegu pokonać już całkiem sporo kilometrów. Do niedawna ta Skała była tak daleko, że jedynie rower albo samochód mógł tutaj dać radę. A teraz spokojnie sobie tam dotruchtałam. Dla moich znajomych biegaczy to pikuś i nie ma się czym chwalić, natomiast większość ludzi niebiegających uważa, że to bardzo dużo. Ja myślę, że prawda jest gdzieś po środku. Rok temu odległość 10 km to był jakiś kosmos. Dziś myślę, że ten dystans to dopiero rozgrzewka. Wiem, że jeszcze długa droga przede mną, bo już niedługo spróbuję zupełnie nowego sposobu biegania – po górach. I chyba moja historia zatoczyła koło, bo będąc nastolatką ścigałam się z chłopakami po Tatrach. Oczywiście wtedy nie istniał dla amatorów taki sport jak trail czy ultra. My po prostu na dole umawialiśmy się, kto szybciej będzie na szczycie. I biegliśmy, ile sił w nogach i płucach. Powiem szczerze, że bardzo lubiłam te nasze wyścigi po górach. Potem jakoś sobie o tym zapomniałam, a później to już tyłek urósł, pojawiła się córka i zleciało kolejnych kilka lat. A teraz od nowa zaczynam się bawić w bieganie. I chyba naturalnie to jakoś wyszło, że coś pociągnęło mnie w góry. Myślę, że po weekendzie będę wiedzieć czy rzucam to w cholerę i się nie nadaję, czy wręcz przeciwnie – przepadnę na dobre i więcej po asfalcie nie pobiegnę.
Prawdę mówiąc myślałam, że ludzie w moim wieku mają bardziej poukładane w głowie. Wydawało mi się, że to nudne ludki, które tylko pracują, niańczą dzieci i narzekają. Dziś patrzę na świat z perspektywy tych staruchów i mam wrażenie, że jestem jeszcze bardziej postrzelona niż 10 czy 15 lat temu. Co prawda stałam się bardziej wygodna i leniwa. Ale nie chodzi tu o leżenie na kanapie, które swoją drogą też czasem uskuteczniam. Nie tracę czasu na to, co nie przynosi mi korzyści, nie staram się przypodobać ludziom, którzy mają mnie gdzieś, nie marnuję energii na tych, którzy nie są po prostu jej warci. I to myślę, że przyszło z wiekiem. Kiedyś byłam bardzo zakompleksiona, nie wierzyłam w siebie i uważałam, że moja wartość jest postrzegana przez liczbę osób, którym pasuje to, co robię. Teraz wiem, że nie warto przypodobać się każdemu. Jestem jaka jestem, staram się pracować nad tym, co robię źle, ale jeśli komuś nie pasuję jako całość to trudno. Nadal mam masę kompleksów i bywa, że nie wierze w siebie, ale staram się lubić siebie. Daję sobie też miejsce na popełnianie błędów. Jestem człowiekiem i zajmuję się masą różnych rzeczy, a podobno nie myli się ten, kto nic nie robi. I na tym polu może trochę dorosłam. Boję się tutaj użyć słowa „dojrzałam”. Bo chyba do tej dojrzałości jeszcze sporo mi brakuje, a jak będzie to tak postępować jak do tej pory, to będąc staruszką, to dopiero stanę się świrem. Nie pozostaje mi nic innego, tylko się o tym przekonać.
Wracając do mojego małego jubileuszu, postanowiłam pokazać Wam nie tort, nie żadne wymyślne ciasto, a mój ukochany sernik. Można powiedzieć, że na tym polu było już wszystko. Pieczone, na zimno, gotowane, z owocami, czekoladą, nawet kawowe czy ogórkowe się zdarzyły. Jednak okazuje się, że to nie koniec. Dziś sernik na serku homogenizowanym, ale pieczony. Bardzo kremowy i lekki. W tym wydaniu na spodzie również z serka homogenizowanego, z dodatkiem brzoskwiń, konfitury malinowej i z kruszonką. Ten przepis otwiera sezon jesienny, więc powoli żegnam lekkie i zimne desery na rzecz przepysznych jabłek, śliwek i właśnie brzoskwiń, których w tym roku jest bardzo dużo. Przepis to połączenie mojego ulubionego placka z owocami z tym sernikiem.
Prawdę mówiąc myślałam, że ludzie w moim wieku mają bardziej poukładane w głowie. Wydawało mi się, że to nudne ludki, które tylko pracują, niańczą dzieci i narzekają. Dziś patrzę na świat z perspektywy tych staruchów i mam wrażenie, że jestem jeszcze bardziej postrzelona niż 10 czy 15 lat temu. Co prawda stałam się bardziej wygodna i leniwa. Ale nie chodzi tu o leżenie na kanapie, które swoją drogą też czasem uskuteczniam. Nie tracę czasu na to, co nie przynosi mi korzyści, nie staram się przypodobać ludziom, którzy mają mnie gdzieś, nie marnuję energii na tych, którzy nie są po prostu jej warci. I to myślę, że przyszło z wiekiem. Kiedyś byłam bardzo zakompleksiona, nie wierzyłam w siebie i uważałam, że moja wartość jest postrzegana przez liczbę osób, którym pasuje to, co robię. Teraz wiem, że nie warto przypodobać się każdemu. Jestem jaka jestem, staram się pracować nad tym, co robię źle, ale jeśli komuś nie pasuję jako całość to trudno. Nadal mam masę kompleksów i bywa, że nie wierze w siebie, ale staram się lubić siebie. Daję sobie też miejsce na popełnianie błędów. Jestem człowiekiem i zajmuję się masą różnych rzeczy, a podobno nie myli się ten, kto nic nie robi. I na tym polu może trochę dorosłam. Boję się tutaj użyć słowa „dojrzałam”. Bo chyba do tej dojrzałości jeszcze sporo mi brakuje, a jak będzie to tak postępować jak do tej pory, to będąc staruszką, to dopiero stanę się świrem. Nie pozostaje mi nic innego, tylko się o tym przekonać.
Wracając do mojego małego jubileuszu, postanowiłam pokazać Wam nie tort, nie żadne wymyślne ciasto, a mój ukochany sernik. Można powiedzieć, że na tym polu było już wszystko. Pieczone, na zimno, gotowane, z owocami, czekoladą, nawet kawowe czy ogórkowe się zdarzyły. Jednak okazuje się, że to nie koniec. Dziś sernik na serku homogenizowanym, ale pieczony. Bardzo kremowy i lekki. W tym wydaniu na spodzie również z serka homogenizowanego, z dodatkiem brzoskwiń, konfitury malinowej i z kruszonką. Ten przepis otwiera sezon jesienny, więc powoli żegnam lekkie i zimne desery na rzecz przepysznych jabłek, śliwek i właśnie brzoskwiń, których w tym roku jest bardzo dużo. Przepis to połączenie mojego ulubionego placka z owocami z tym sernikiem.
Sernik z
brzoskwiniami na serowym spodzie
Lista zakupów
Na ciasto
- 1 szklanka mąki pszennej
- 70 g miękkiego masła
- 3 łyżki cukru pudru
- 70 g serka homogenizowanego, waniliowe danio
- ½ łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
- 100 g masła
- 90 g drobnego cukru do wypieków
- 3 duże jajka, białka i żółtka osobno
- 500 g serka homogenizowanego (np. waniliowego)
- 1 opakowanie budyniu waniliowego (40 g)
- 50 g masła
- 5-6 łyżek mąki pszennej
- 2 łyżki cukru pudru
- 8 brzoskwiń
- kilka łyżek konfitury malinowej
Mąkę przesiać do miski i wymieszać z cukrem pudrem, proszkiem do pieczenia i solą. Następnie dodać serek, przemieszać całość widelcem, a na koniec dołożyć pokrojone w kostkę, miękkie masło. Całość dobrze wyrobić - ciasto bardzo łatwo się zagniata, nie lepi się ani do rąk, ani do miski.
Brzoskwinie umyć, przekroić na pół i usunąć pestki. Nie obierać.
Formę o wymiarach 17x27 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasto rozwałkować i wyłożyć na dno formy. Posmarować konfiturą malinową. Połówki brzoskwiń układać na konfiturze płaską częścią w dół.
W misie miksera umieścić masło i cukier. Utrzeć do powstania jasnej i puszystej masy maślanej. Dodawać żółtka, jedno po drugim, ucierając do połączenia się składników po każdym dodaniu. Dodać serek homogenizowany i zmiksować do połączenia. Dodać budyń prosto z opakowania i zmiksować do połączenia.
W osobnym naczyniu ubić białka i delikatnie wmieszać pianę do masy serowej. Masę serową przelać na spód i przykryć dokładnie brzoskwinie. Wyrównać.
Na wierzch wysypać kruszonkę. Piec 60 minut w temperaturze 160-170°C. Studzić w uchylonym piekarniku. Sernik nieco opadnie, ale tak ma być. Po wystudzeniu placek umieścić w lodówce i chłodzić przez około 12 godzin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.