niedziela, 25 października 2015

Tort dla prawdziwej księżniczki



Dziś dzień wyjątkowy w naszej małej rodzince. Trzecie urodziny mojej Córeczki. Na blogu koleżanki ostatnio przeczytałam, że myślała, że jej dwulatka była duża. Dopiero teraz, gdy skończyła 3 lata, to okazało się, że jest naprawdę dorosłą panną. A rok temu to jeszcze był dzidziuś mamusiny. Jak ja się z tym zgadzam… Pewnie za rok dojdę do podobnych wniosków, ale póki co nie mogę się nadziwić, że moja Gagatka ma już 3 lata! Jest dumną przedszkolaczką, gada od rana do wieczora, nie słucha się i pyskuje tak samo często jak śmieje się w głos i rozrabia. Nigdy po sobie nie sprząta, a jak ja ogarnę dom, to za 10 minut mogę być pewna, że wymyśli zabawę farbami, plasteliną, albo zje najbardziej kruszące ciasteczka, jakie wymyślono. Ale gdy przyjeżdżam po nią do przedszkola, to biegnie na łeb na szyję z krzykiem MAMA! i… rzuca się na tatę. Gdy jest mi smutno, to przynosi mi swoją myszkę do przytulenia. A potem sama udaje dzidziusia i tuli się do mnie najmocniej jak potrafi. Gdy zabieram się za pieczenie ciasta to przystawia sobie krzesło do szafek w kuchni, siada na blacie i nadzoruje, a potem miesza. Gdy jemy niedzielny obiad to ogłasza, że mama jest najlepszą kucharką na świecie, jak Pani Helenka z przedszkola. A to już jest coś. Przed snem zbiera wszystkie kocyki, pieluszki tetrowe i przytulanki i z taką kulą kładzie się spać. Mogłabym wiele wymieniać, ale wiem, że co roku będę się dziwić kiedy to zleciało, kiedy ona tak urosła i się tego wszystkiego nauczyła. No nic, taki chyba urok mam, że w urodziny swoich pociech robią się nostalgiczne. 


Dziś, z okazji najważniejszych dla nas urodzin w roku, postanowiłam podzielić się z Wami przepisem na wyjątkowy tort. Nie powiem, napracowałam się przy nim, ale nie jest tak trudny na jaki wygląda. Przy dobrym rozplanowaniu pracy oraz odrobinie cierpliwości uda Wam się wyczarować jeszcze ładniejszą królewnę. Uwierzcie mi mina mojej Córci zrekompensowała mi każdą minutę ślęczenia nad tym tortem. Pracę najlepiej rozłożyć sobie na 2 lub 3 dni. Ja jednego wieczoru upiekłam biszkopty. Potrzebujecie okrągłej podstawy i kopułki na wierzch. Najłatwiej upiec ją w misce albo foremce do babki z kominem. Tego samego wieczoru ugotowałam budyń. Tak jak niedawno wspominałam, bazą był ten przepis, ale zmodyfikowałam go dość mocno. Niemniej powiem Wam, że w oryginale budyń jest bardziej stabilny i jeśli macie problem z masami maślanymi, to bezpieczniej użyć właśnie tamtego. W tym przypadku potrzebujecie go o połowę więcej niż w oryginalnym przepisie. Jeśli jednak zaryzykujecie moją wersję, to proporcje, jakie podałam, w zupełności wystarczą na zrobienie ogromnej miski masy. U mnie budyń jest mniej mączny i przez to troszkę luźniejszy. Stąd trzeba bardziej uważać przy dodawaniu go do masła. Z drugiej strony skoro mi się wszystko udało, to i Wy dacie radę. A musicie mi uwierzyć, że kremy budyniowo-maślane mnie nie lubią.

W drugi dzień dokończyłam krem cytrynowy i przełożyłam nim tort. Wcześniej docięłam wszystkie blaty ciasta mniej więcej w kształt przypominający kopułkę, żeby suknia królewny była okazała i piękna. W dniu podania zrobiłam masę z pianek marshmallows i obłożyłam nią ciasto. Reszta dekoracji to koronkowa robota, którą zostawiłam sobie na ostatnią chwilę. 


Pamiętacie, że niedawno zrobiłam bardzo podobny tort na imieniny męża? W tamtej wersji do urozmaicenia smaku użyłam świeżych malin, tym razem zamieniłam je na brzoskwinie z puszki. Oba smaki bardzo dobrze komponują się z cytrynowym kremem i biszkoptem. Jak na tak słodki i lukrowy tort, był zaskakująco dobry. Nawet masa z pianek, nie była aż tak słodka, żeby jej się nie dało zjeść.

Dlatego jeśli macie w domu małą księżniczkę, która marzy o takim torcie, to nie zastanawiajcie się długo, tylko przeczytajcie przepis i zabierzcie się do roboty. Moja królewna to nie byle jaka dama w balowej sukni. Musiała być choć trochę podobna do Jej Wysokości Zosi, którą moja Córcia ostatnio pokochała. Nie czułam się na siłach, żeby od początku do końca ulepić z masy plastycznej coś, co choć trochę przypominałoby Zosię, dlatego posiłkowałam się gotową lalką Barbie, ubraną w odpowiednie kolory. Dodałam do tego Zosiowe wzory na sukience i moja Córcia wydała werdykt – To jest Zosia!

 


Tort Jej Wysokość Zosi

Lista zakupów

Na biszkopt

  • 12 jajek
  • szczypta soli
  • 1 ½ szklanki drobnego cukru do wypieków
  • 2 szklanki mąki tortowej lub krupczatki
  • 3 łyżki mąki ziemniaczanej
  • odrobina fioletowego barwnika w proszku lub żelu na poncz – ½ szklanki wody i ½ szklanki syropu z brzoskwiń w puszce
Na krem budyniowy
  • 1 ¼ l mleka
  • 1 szklanka cukru
  • 6 łyżek mąki pszennej (raczej kopiatych)
  • 6 łyżek mąki ziemniaczanej
  • 3 jajka
  • 3 żółtka
  • skórka otarta z 3 cytryn
  • sok wyciśnięty z 3-4 cytryn
  • 600 g masła (3 kostki) dodatkowo – puszka brzoskwiń
Na masę plastyczną
  • 2 paczki pianek marshmallows (po około 200 g każda)
  • ½ - ¾ kg cukru pudru
  • odrobina fioletowego barwnika w proszku lub żelu
  • Dodatkowo – lalka Barbie :)
Jak zwykle jajka i masło trzeba wyjąć z lodówki odpowiednio wcześniej. Masło musi być miękkie, bo inaczej masa się zwarzy.

Białka oddzielić od żółtek, ubić na sztywną pianę ze szczyptą soli. Pod koniec ubijania dodawać po jednej łyżce cukier. Następnie dodawać po kolei żółtka, ubijać po każdym. Jeszcze tylko szczypta (albo kropla) barwnika. Wszystko dokładnie jeszcze raz zmiksować. Do masy wsypać przesianą mąkę. Delikatnie wymieszać drewnianą łyżką.

Dno tortownicy o średnicy 22-24 cm wyłożyć papierem do pieczenia, boki pozostawić suche. Przełożyć do niej połowę ciasta, wyrównać. Formę na babkę o podobnej średnicy wysmarować masłem i wysypać mąką. Przełożyć do niej resztę ciasta i wyrównać. Piec w temperaturze 160 - 170°C przez około 35 - 40 minut do tzw. suchego patyczka.

Gorące ciasta wyjąć z piekarnika i od razu upuścić je na podłogę z wysokości około 40 cm. Następnie odstawić do wystudzenia.

W rondelku zagotować 1l mleka z cukrem. Do drugiej części mleka dodać obie mąki, jajka i skórkę otartą z cytryny. Wszystko zmiksować na gładką masę. Gdy mleko w rondelku się zagotuje, wlać do niego mączno-jajeczną masę, ciągle mieszając. Budyń gotować na bardzo małym ogniu, stale mieszać. Gdy masa zgęstnieje, pogotować jeszcze chwilę i wbić 3 żółtka. Szybko wymieszać i zdjąć z palnika. Przykryć folią spożywczą tak, aby dotykała powierzchni i wystudzić. Nie wstawiać do lodówki.

Następnego dnia oddzielić biszkopt od formy i pokroić na 3 krążki. Z babki odciąć górkę i podzielić na 4 krążki. Wszystkie blaty poukładać jeden na drugim i obkroić brzegi na kształt sukni księżniczki. Róbcie to delikatnie, ponieważ biszkopt jest bardzo puszysty. Jeśli używaliście formy na babkę, to macie gotową dziurę na lalkę Barbie. Jeśli górne krążki piekliście w misce, to w 4 blatach od góry trzeba zrobić niewielki otwór na środku.

Miękkie masło ubić na puszystą masę przez minimum 5 minut. Teraz najtrudniejsze. Po jednej łyżeczce (dosłownie) dodawać do niego budyń, cały czas miksując. Na koniec odjąć 5-6 łyżek kremu do osobnej miski i wlać do tej części sok z cytryny, również niezbyt szybko. Cały czas miksować aż do połączenia. Ten zabieg spowoduje, że nawet jeśli masa się Wam lekko zacznie rozwarstwiać to wmieszana w resztę kremu odzyska odpowiednią konsystencję. Zrobiłam tak, ponieważ jak już wspominałam, mój budyń jest mniej gęsty i zwarty niż ten z oryginalnego przepisu. Stąd ta ostrożność. Masę na chwilkę odstawić do lodówki.

Na paterze lub talerzu ułożyć pierwszy krążek ciasta. Naponczować go obficie wodą z syropem brzoskwiniowym. Krem podzielić na 8 części. Ostatnia powinna być nieco większa. Pierwszą porcję masy rozsmarować na biszkopcie. Brzoskwinie pokroić na małe kawałeczki. 2-3 łyżki owoców rozłożyć na kremie. Przykryć drugim blatem i powtórzyć ponczowanie, kremowanie i owocowanie aż do górnego krążka. Wierzch tortu pokryć cienką warstwą pozostałego kremu. Trochę masy rozsmarować też w dziurze na środku. Powinno pozostać Wam jeszcze kilka łyżek kremu. Nie wyrzucajcie go – przyda się następnego dnia przy dekorowaniu księżniczki.

W tym momencie jest najlepszy moment, żeby przymierzyć lalkę do całości. Rozebrać Barbie do rosołu i owinąć folią spożywczą nogi i biodra, aż do pasa. Wcisnąć lalkę w tort. Powinna pasować (stąd aż 7 warstw tortu). Jeśli jednak pas wystaje powyżej górnej granicy tortowej sukienki, to można tą różnicę nadbudować resztą masy (u mnie brakowało dosłownie kilka mm). Wyjąć lalkę, usunąć folię, a tort wstawić do lodówki na czas przygotowywania piankowej sukienki.

Pianki umieścić w misce z 4 łyżkami wody i rozpuścić w kąpieli wodnej, dokładnie tak jak czekoladę. Zajmie Wam to trochę czasu, ponieważ pianek jest sporo. Gdy pianki zaczną się wstępnie rozpuszczać, odłożyć 3-4 łyżki masy do osobnej miski i ją również umieścić nad naczyniem z gorącą wodą. Gdy mniejsza porcja się zupełnie rozpuści (a będzie to dużo wcześniej), dosypać łyżkę, dwie cukru pudru i wymieszać. Przełożyć na stolnicę silikonową i wyrobić plastyczną masę (na początku będzie się bardzo kleić), dosypując stopniowo tyle cukru, ile będzie trzeba do uzyskania sprężystej masy jak ciasto na pierogi. Powinniście zużyć jeszcze około 3 łyżek cukru pudru. Rozwałkować cienki placek. Wykroić ozdoby na sukienkę Zosi. Położyć je na talerzyku lub desce, owinąć folią i włożyć do lodówki. W czasie robienia białych ozdób na pewno pozostałe pianki się zdążyły rozpuścić. Do gorącej masy dodać barwnik (jeśli używacie w proszku, to najlepiej wcześniej go rozpuścić w minimalnej ilości wody). Następnie wsypać połowę cukru pudru i wymieszać łyżką. W momencie, gdy masa stanie się bardzo gęsta, to wyłożyć ją na silikonową stolnicę lub gładki blat podsypany cukrem pudrem. Wyrabiać jak ciasto na pierogi, dodając stopniowo cukier puder. Masa jest gotowa, gdy ma konsystencję plasteliny, ale nie za twardej, ponieważ szybko schnie. Rozwałkować silikonowym lub szklanym wałkiem posypanym cukrem pudrem na placek grubości 3-4 mm. Pamiętajcie, żeby średnica była dużo większa niż tort, który dekorujecie.

Masę piankową przełożyć delikatnie na tort. Wyrównać najpierw wierzch, następnie boki. Można do tego użyć specjalnej packi, ale mi wystarczyły moje własne ręce. Głaskać tort tak długo, dopóki nadmiar masy się nie skurczy. Tutaj robicie sukienkę, więc dół może być nieco pofalowany. Nadmiar odciąć ostrym nożykiem. Jak widać, u mnie przód sukienki jest podniesiony i wystaje spod niego krem nałożony ozdobną szprycą. Gdy położycie sukienkę z masy plastycznej, to odegnijcie nieco przód, nałóżcie krem i jeszcze raz wyrównajcie sukienkę rękami. Na czubku tortu naciąć delikatnie otwór na lalkę, którą znów owinąć folią i wcisnąć delikatnie w tort. U mnie lalka od góry jest ubrana, więc w tym momencie najlepiej delikatnie włożyć jej górę sukienki. Jeśli chcecie, możecie ją też ubrać z okrawków masy plastycznej, a łączenie przewiązać wstążką (materiałową lub zrobioną z masy piankowej). Jeśli macie jeszcze trochę kremu, to również możecie zbudować księżniczce górę sukienki ozdobną szprycą. Pora na ozdoby. Te najlepiej przyklejać klejem jadalnym albo lukrem królewskim. Jak zrobić lukier królewski? Zajrzyjcie tutaj – użyjcie jednego białka i połowy ilości cukru z tamtego przepisu. Barwniki pominąć. Wyjąć z lodówki białe ozdoby. Każdą posmarować delikatnie lukrem i przykleić na sukience Zosi. Pozostały już tylko perełki cukrowe – one też są przyklejone na lukrze.

Całą lalkę schłodzić w lodówce. Ale pamiętajcie, żeby tort wyjąć jakieś 15-20 minut przed podaniem. Krem budyniowo-maślany wtedy lekko zmięknie i tort będzie jeszcze lepszy.

Jak widać, trochę czasu trzeba poświęcić na tort. Dla mnie najbardziej niebezpieczne było robienie kremu. Sama masa piankowa jest dość łatwa, ale ja nie dałam rady jej rozwałkować na idealnie gładką. Zostały w niej dziurki jakby po pęcherzykach powietrza. Może zbyt mocno wyrabiałam masę, może mam kiepski wałek. Nie wiem. Niemniej mina mojej Córeczki wskazywała, że księżniczka spełniła jej oczekiwania – i to jest najważniejsze.

Aha, jeszcze jedno. Raczej nie uda Wam się znaleźć miejsca na wetknięcie świeczek. Mimo dobitnych rad i sugestii, postanowiłam z reszty ciasta i niewielkiej ilości kremu zrobić mini-torcik, taką babeczkę, którą po mocnym schłodzeniu obtoczyłam w fioletowym cukrze dekoracyjnym. Niby nic, a można było dmuchać świeczki 10 razy bez ryzyka podpalenia królewny. 



4 komentarze:

  1. Dżoana jesteś wielka toż to istne cudeńko ale nie dziwię się bo nie ma większej motywacji od uśmiechu i radości własnej córeczki gratuluję i życzę zdróweczka Edyta C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Tylko co ja teraz zrobię jej na czwarte urodziny? Obawiam się, że ten tort to był maks moich możliwości

      Usuń

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...