Czy są u Was jeszcze maliny? Jeśli tak, to zdążycie zrobić moje pyszne racuchy z malinami i cukrem pudrem. Doskonałe dla dzieci, świetne na deser lub lekki obiad. Spieszcie się, bo żal byłoby nie spróbować tych pysznych placuszków z najlepszymi letnio-jesiennymi owocami.
Z racji zbliżającego się weekendu z dużą dawką dzieci, pomyślałam, że post też będzie w tym klimacie. Moja Córcia za niedługo skończy 2 lata, za pół roku w planie jest przedszkole. Nie wiem kiedy tak wyrosła i ze słodkiego niemowlaczka, który gaworzył i spał pół dnia zmieniła się w rozgadaną, rozbieganą, małą dziewczynką, która robi mi kawę w swoich najlepszych filiżankach i podaje razem z ciastem na kolorowym talerzyku. Podobno teraz jest najlepszy czas, kiedy dziecko jest już najbardziej pocieszne, najsłodsze i najukochańsze. Podobno...
Poza tym zaczyna się pyskowanie, słynny bunt dwulatka. A no właśnie, wierzycie w te wszystkie bunty? Bo ja czasem sobie myślę, że podręczniki dla rodziców ktoś pisał obserwując moje dziecko. A innym razem wydaje mi się, że to bardzo naciągana teoria. Że ten cały bunt nie istnieje, po prostu dzieci, odkąd potrafią jako tako komunikować się z nami, orientują się, że mogą też powiedzieć co chcą, a co im się nie podoba. A my zaskoczeni faktem, że nasze działania mogą powodować sprzeciw, zastanawiamy się, czy to już ten słynny bunt. A to chyba po prostu efekt tego, że nie nadążamy za rozwojem naszych dzieci. I czy tak będzie już zawsze? Czy pewnego dnia, gdy Córeczka przyniesie mi pierwszą laurkę, pierwszą ocenę, pojedzie na pierwszą wycieczkę, to ja będę się dziwić, kiedy ona tak urosła? Już dziś wiem, że tak właśnie będzie, ponieważ codziennie Gagatek zaskakuje mnie czymś nowym. Zaczęło się pyskowanie, ale też zaczęły się pierwsze zdania typu – kocham Cię mamusiu. Codziennie przez godzinę wyganiam ją do łóżka i czasem nie obywa się bez łez, ale rano zamiast płaczu słyszę mamusiu chodź do mnie. Często zastanawiam się czemu to dziecko w ogóle mnie nie słucha, a z drugiej strony patrzę ze zdziwieniem, jak sama zakłada skarpetki czy zjada obiad bez mojej pomocy. Wyjście na najmniejszy spacer to sprawdzian mojej cierpliwości, ale gdy przechodzimy koło sąsiadów, Córeczka pierwsza mówi Dzień Dobry! a ja razem z mijanymi ludźmi otwieramy oczy ze zdziwienia, skąd ona to wie…
No to się zrobiło słodko i lukrowo. Do takiej atmosfery pasuje mój dzisiejszy przepis na racuszki uwielbiane przez dzieciaki. W końcu ostatnio robiłam je dla kuzynek Gagatka, w przeddzień ich wielkiej wyprawy. Tym razem były w wersji z malinami. Ale z powodzeniem można użyć jabłek, borówek, a nawet bananów.
Z racji zbliżającego się weekendu z dużą dawką dzieci, pomyślałam, że post też będzie w tym klimacie. Moja Córcia za niedługo skończy 2 lata, za pół roku w planie jest przedszkole. Nie wiem kiedy tak wyrosła i ze słodkiego niemowlaczka, który gaworzył i spał pół dnia zmieniła się w rozgadaną, rozbieganą, małą dziewczynką, która robi mi kawę w swoich najlepszych filiżankach i podaje razem z ciastem na kolorowym talerzyku. Podobno teraz jest najlepszy czas, kiedy dziecko jest już najbardziej pocieszne, najsłodsze i najukochańsze. Podobno...
Poza tym zaczyna się pyskowanie, słynny bunt dwulatka. A no właśnie, wierzycie w te wszystkie bunty? Bo ja czasem sobie myślę, że podręczniki dla rodziców ktoś pisał obserwując moje dziecko. A innym razem wydaje mi się, że to bardzo naciągana teoria. Że ten cały bunt nie istnieje, po prostu dzieci, odkąd potrafią jako tako komunikować się z nami, orientują się, że mogą też powiedzieć co chcą, a co im się nie podoba. A my zaskoczeni faktem, że nasze działania mogą powodować sprzeciw, zastanawiamy się, czy to już ten słynny bunt. A to chyba po prostu efekt tego, że nie nadążamy za rozwojem naszych dzieci. I czy tak będzie już zawsze? Czy pewnego dnia, gdy Córeczka przyniesie mi pierwszą laurkę, pierwszą ocenę, pojedzie na pierwszą wycieczkę, to ja będę się dziwić, kiedy ona tak urosła? Już dziś wiem, że tak właśnie będzie, ponieważ codziennie Gagatek zaskakuje mnie czymś nowym. Zaczęło się pyskowanie, ale też zaczęły się pierwsze zdania typu – kocham Cię mamusiu. Codziennie przez godzinę wyganiam ją do łóżka i czasem nie obywa się bez łez, ale rano zamiast płaczu słyszę mamusiu chodź do mnie. Często zastanawiam się czemu to dziecko w ogóle mnie nie słucha, a z drugiej strony patrzę ze zdziwieniem, jak sama zakłada skarpetki czy zjada obiad bez mojej pomocy. Wyjście na najmniejszy spacer to sprawdzian mojej cierpliwości, ale gdy przechodzimy koło sąsiadów, Córeczka pierwsza mówi Dzień Dobry! a ja razem z mijanymi ludźmi otwieramy oczy ze zdziwienia, skąd ona to wie…
No to się zrobiło słodko i lukrowo. Do takiej atmosfery pasuje mój dzisiejszy przepis na racuszki uwielbiane przez dzieciaki. W końcu ostatnio robiłam je dla kuzynek Gagatka, w przeddzień ich wielkiej wyprawy. Tym razem były w wersji z malinami. Ale z powodzeniem można użyć jabłek, borówek, a nawet bananów.
Drożdżowe racuszki malinowe
Lista zakupów
- 25g świeżych drożdży
- 1 łyżka cukru
- 2 szklanki mąki pszennej
- 400 ml kefiru
- 2-3 łyżki cukru pudru
- 1 jajko
- ewentualnie do ½ szklanki mleka
- garść malin
- olej do smażenia
- cukier puder do dekoracji
Mąkę przesiać do miski, dodać kefir, cukier puder, jajko. Wymieszać wszystko, dodać rozpuszczone drożdże. Ciasto powinno mieć konsystencję gęstej śmietany. Jeśli jest zbyt gęste, dodawać po trochu mleka i wymieszać.
Na koniec dodać maliny i delikatnie wymieszać.
Na patelni rozgrzać kroplę tłuszczu, nakładać porcje ciasta i smażyć placuszki z obu stron do czasu, aż się zrumienią. Gdy będą gotowe, przełożyć na papierowy ręcznik. Przed podaniem oprószyć cukrem pudrem i udekorować malinami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.