Mikołajki nie byłyby zaliczone, gdyby nie było pierniczków. Jak zawsze powtarzam, że ja nie lubię tych korzenno-miodowych smaków, tak tym razem chyba znalazłam przepis dla mnie. Po raz kolejny wybrałam coś z Moich Wypieków. Uważam, że kto jak kto, ale Dorota po prostu jest mistrzynią pierniczków. Chyba musi je bardzo lubić, bo przed Świętami zawsze pojawia się u niej kilka nowych przepisów na te małe ciasteczka. Ja jestem daleko w tyle z tego typu wypiekami, ale co roku ulegam pierniczkomanii i też wycinam, piekę i dekoruję. Oczywiście jak co roku, nie jestem sama. Towarzyszy mi zawsze moja Córeczka, która osobiście wykonuje bogato zdobione serduszka, które dodatkowo polewa jeszcze czekoladą, a na koniec zjada z wielką radością.
Przepis, który wypróbowałam w tym roku, to połączenie klasycznych, korzennych smaków i czekolady. Pierniczki mają piękny, brązowy kolor, przez co białe lukrowe ozdoby wyglądają na nich najlepiej. Zaraz po upieczeniu są bardzo twarde. U mnie tydzień po leżakowaniu w puszcze nabrały troszkę wilgoci i są przyjemnie kruche. Pewnie za tydzień będą idealne. Jeśli jednak wolicie takie mięciutkie, rozpływające się w ustach, to najlepiej do puszki włożyć kawałek jabłka i zmieniać co kilka dni. Ja wolę takie lekko kruche, więc u mnie schowane są same. Poza tym moje pierniczki są troszkę grubsze niż oryginalne. I mi najbardziej smakują te polane czekoladą, choć nie oszukujmy się, ozdoby z lukru wyglądają najlepiej.
Zaczynam żałować, że te pierniczki upiekłam z połowy porcji. Są tak dobre, że do Świąt już wiele ich nie zostanie mimo, że wyszło mi ich 2 blachy. Przepis cytuję bez większych zmian. Jedyną moją modyfikacją było polanie niektórych mleczną czekoladą, co zdecydowanie polecam! Aaaa i jeszcze jak czytam ten przepis po raz kolejny, to zapomniałam dodać skórki z pomarańczy. A pewnie z nią byłyby jeszcze lepsze.
Czekoladowe pierniczki
Lista zakupów:
- 3 i 1/3 szklanki mąki pszennej
- ½ szklanki kakao
- ¾ szklanki cukru pudru
- ¾ łyżeczki sody oczyszczonej
- 2 i ½ łyżki przyprawy korzennej do piernika
- szczypta soli
- skórka otarta z 1 pomarańczy (zapomniałam)
- 180 g masła
- 1 duże jajko
- ¾ szklanki płynnego miodu
- 55 g gorzkiej czekolady, połamanej
W rondelku podgrzewać masło, miód, czekoladę. Mieszać do czasu rozpuszczenia i połączenia składników. Odłożyć do przestudzenia, choć mieszanka może pozostać lekko ciepła.
Do suchych, przesianych składników wbić jajko, dodać rozpuszczoną, lekko ciepłą mieszankę, skórkę z pomarańczy i zmiksować. Powstałą masę (może być na tym etapie klejąca) przełożyć do naczynia, zawinąć szczelnie folią spożywczą i odłożyć do lodówki na 1 - 2 godziny (lub dłużej).
Po schłodzeniu ciasto partiami wyjmować z lodówki i wałkować na grubość około 3 mm lub grubsze. Wykrawać dowolne kształty.
Piec w temperaturze 180°C przez 10 - 12 minut (grubsze odrobinę dłużej). Wystudzić na kratce.
Wystudzone pierniczki udekorować lukrem królewskim lub rozpuszczoną w kąpieli wodnej czekoladą. Oczywiście mile widziane są cukrowe posypki i pomoc najukochańszej trzylatki. Bawcie się dobrze!
Smacznie :)
OdpowiedzUsuńOj, bardzo smacznie
UsuńPięknie je udekorowałaś :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Co roku idzie mi coraz lepiej :)
UsuńZaraz się biorę do roboty
OdpowiedzUsuńMiłej zabawy i smacznego!
Usuń