Kolejny rok blogowania za mną. Prawdę mówiąc prawie zapomniałam o tym, że dziś mija 2 lata odkąd opublikowałam pierwszy przepis. Rok temu zapewniałam Was, że nie zrezygnuję, że się będę rozwijać, że wymyślę coś superowego przez te 365 dni. Na szczęście choć jedną z tych obietnic udało się zrealizować. Nie zniknęłam, jestem. I będę jeszcze długo. Pozostałe postanowienia, no cóż, poszły troszkę w zapomnienie. Może dlatego, że chwilę po ostatniej rocznicy miały miejsce dramatyczne, smutne i bardzo dołujące wydarzenia.
Gdy odchodzi ktoś bliski, to na chwilę cały mój świat się zatrzymuje. Przeżywam, smucę się, próbuję jakoś sobie to wytłumaczyć. Gdy umiera ktoś najbliższy, ten, który miał być zawsze, to ten świat się wali. I tak właśnie stało się niecały rok temu. Dlatego straciłam parę i wenę do tworzenia. Musiałam najpierw sobie wszystko poukładać od nowa, ale dziś wiem, że już nigdy nie będzie tak samo.
Dlatego dzisiaj nie będzie podsumowań. Prawdę mówiąc nie chcę wracać do poprzedniego roku. Cieszę się, że już się skończył, bo był wyjątkowo słaby. Właściwie to najgorszy.
Dziś chciałabym się skupić na tym co będzie. A myślę, że przez kolejny rok będę miała o czym pisać. Za niedługo znowu pojawi się tutaj pierwszy nieśmiały wpis wycieczkowy. Chwilę później relacja z dalszej wyprawy. Chciałabym też zorganizować dla Was jakiś mini quiz albo konkurs. Może się uda coś ciekawego wymyślić. Oprócz tego wypadałoby poprawić nieco wygląd mojego bloga. Sporo pracy przede mną. Ale jestem mocno zmotywowana, ponieważ dzisiaj otrzymałam bardzo miłego maila. Zwykle newslettery traktuję jak spam, ale tym razem Mikser Kulinarny sprawił mi niespodziankę. Umieścił w swojej tygodniówce mój ostatni przepis na Sernik Mango. Niby nic, a jednak miło, że wśród setek publikowanych przepisów mój się komuś spodobał.
Gdy odchodzi ktoś bliski, to na chwilę cały mój świat się zatrzymuje. Przeżywam, smucę się, próbuję jakoś sobie to wytłumaczyć. Gdy umiera ktoś najbliższy, ten, który miał być zawsze, to ten świat się wali. I tak właśnie stało się niecały rok temu. Dlatego straciłam parę i wenę do tworzenia. Musiałam najpierw sobie wszystko poukładać od nowa, ale dziś wiem, że już nigdy nie będzie tak samo.
Dlatego dzisiaj nie będzie podsumowań. Prawdę mówiąc nie chcę wracać do poprzedniego roku. Cieszę się, że już się skończył, bo był wyjątkowo słaby. Właściwie to najgorszy.
Dziś chciałabym się skupić na tym co będzie. A myślę, że przez kolejny rok będę miała o czym pisać. Za niedługo znowu pojawi się tutaj pierwszy nieśmiały wpis wycieczkowy. Chwilę później relacja z dalszej wyprawy. Chciałabym też zorganizować dla Was jakiś mini quiz albo konkurs. Może się uda coś ciekawego wymyślić. Oprócz tego wypadałoby poprawić nieco wygląd mojego bloga. Sporo pracy przede mną. Ale jestem mocno zmotywowana, ponieważ dzisiaj otrzymałam bardzo miłego maila. Zwykle newslettery traktuję jak spam, ale tym razem Mikser Kulinarny sprawił mi niespodziankę. Umieścił w swojej tygodniówce mój ostatni przepis na Sernik Mango. Niby nic, a jednak miło, że wśród setek publikowanych przepisów mój się komuś spodobał.
Dla uczczenia kolejnej rocznicy i w podziękowaniu za to, że jesteście i mnie czytacie, przygotowałam tartę. Na początek wiosny i sezonu na lżejsze wypieki. Połączyłam w niej smaki z najlepszych na świecie pralinek – Rafaello. W oryginale jest to mazurek wielkanocny, ale ja dodałam więcej kremu i więcej owoców. Jakoś bardziej pasuje mi ten przepis do tarty. Poza tym ja zamiast wiórków na wierzch, wmieszałam do masy nieco śmietanki kokosowej i Malibu. Dzięki temu całość pachnie kokosem, ale smakuje bardzo subtelnie. Raczej więcej tutaj migdałów i owoców, które doskonale przełamują słodki i troszkę mdły smak kremu.
Całość wieńczą pralinki Rafaello. Ulubione słodycze mojej mamy. Myślę, że ta tarta też by jej posmakowała.
Całość wieńczą pralinki Rafaello. Ulubione słodycze mojej mamy. Myślę, że ta tarta też by jej posmakowała.
Tarta nadziana Rafaello
Lista zakupów
Na spód
Lista zakupów
Na spód
- 175 g mąki pszennej
- 25 g cukru pudru
- 100 g masła, schłodzonego
- 1 łyżka kwaśnej śmietany 18%
- 1 żółtko
Na krem
- 125 ml śmietany kremówki 36%
- 125 ml śmietanki kokosowej
- 250 g mascarpone
- 1 łyżka cukru pudru
- 25 ml likieru Malibu
Dodatkowo
- 4 pełne łyżki konfitury/dżemu z malin
- pralinki Raffaello
- migdały w płatkach lub posiekane do dekoracji
Do malaksera lub miski włożyć posiekane zimne masło, przesianą mąkę, cukier i szczyptę soli. Szybko wyrobić, dodać żółtko i zagnieść gładkie ciasto. Pamiętajcie, że to jest kruchy placek, więc trzeba działać szybko. Z ciasta zrobić kulę, owinąć folią spożywczą i schłodzić w lodówce przez 2 godziny.
Następnie rozwałkować na cienki placek o średnicy około 30-35 cm. Formę o średnicy 28 cm wysmarować masłem i wykleić ją ciastem. Ponakłuwać widelcem i schłodzić jeszcze przez kilka minut w lodówce.
Położyć na nim arkusz papieru do pieczenia, obciążyć fasolą lub kulkami ceramicznymi i piec przez 15 minut w temperaturze 180°C. Zdjąć obciążenie i dopiec przez 7-8 minut. Ciasto wyjąć z piekarnika i wystudzić.
Wszystkie składniki kremu zmiksować na sztywną masę.
Na wystudzonym cieście rozsmarować konfiturę z malin i wyłożyć warstwę kremu. Całość udekorować Rafaello i posiekanymi migdałami.
Schłodzić w lodówce przez kilka godzin przed podaniem.
Następnie rozwałkować na cienki placek o średnicy około 30-35 cm. Formę o średnicy 28 cm wysmarować masłem i wykleić ją ciastem. Ponakłuwać widelcem i schłodzić jeszcze przez kilka minut w lodówce.
Położyć na nim arkusz papieru do pieczenia, obciążyć fasolą lub kulkami ceramicznymi i piec przez 15 minut w temperaturze 180°C. Zdjąć obciążenie i dopiec przez 7-8 minut. Ciasto wyjąć z piekarnika i wystudzić.
Wszystkie składniki kremu zmiksować na sztywną masę.
Na wystudzonym cieście rozsmarować konfiturę z malin i wyłożyć warstwę kremu. Całość udekorować Rafaello i posiekanymi migdałami.
Schłodzić w lodówce przez kilka godzin przed podaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.