piątek, 15 lipca 2016

Wakacyjne dylematy - we dwoje czy z dziećmi?

 
 
No i stało się. Niewinna notka na czyimś blogu znowu ruszyła lawinę moich myśli i już jej nie zatrzymam. O co tym razem poszło? O wakacje. A dokładniej o to czy spędzać je razem z dziećmi czy bez nich. Jest masa powodów, dla których ludzie decydują się na wyjazdy we dwoje, bez tych małych roześmianych buziek. Niektóre z nich mają nawet sens, inne są trochę dziwne. Ale dziś natknęłam się na najbardziej niezrozumiałe dla mnie i zupełnie bezduszne wytłumaczenie. Co to takiego? Jak mówi porzekadło – jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę – tutaj staje się powodem numer jeden. Numer dwa to „bo mi się należy odpoczynek”.

Jak to się dziś mówi? Żal.pl

No sorry, ale można znaleźć lepsze wytłumaczenie, że nie bierzemy ze sobą dzieci. Bo po pierwsze jeśli mnie nie stać na wypasione wakacje na drugim końcu świata w hotelu 5*, to raczej rezygnuję z jednej gwiazdki lub dwóch i koniec świata zamieniam na Bałtyk albo choćby na Szczawnicę, ale jedziemy rodziną w komplecie. Bo równie dobrze mogłabym Męża zostawić w domu, byłoby jeszcze taniej. Prawda?

Po drugie jeśli jadę na te wymarzone wczasy, to jak w moich marzeniach mogłoby zabraknąć kogoś, kogo kocham najbardziej na świecie? Jak mogłabym pomyśleć, że mi się należy bardziej niż mojej Córeczce? Bo zarabiam, a ona nie? Bo ja jestem zmęczona pracą, a ona się ciągle bawi? Bo dla niej nie ma różnicy, czy będzie się bawić w piaskownicy z babcią, czy w większej piaskownicy z kawałkiem morza ze mną?

 
Może się zbytnio tym emocjonuję, ale nie wyobrażam sobie stanąć przed moją niemal czterolatką i powiedzieć jej – słuchaj, mama z tatą jadą na wakacje, ale z Tobą kosztowałyby drugie tyle, musielibyśmy żreć suchy chleb przez pół roku, więc bądź grzeczna i poczekaj tydzień na nas. Wiadomo, że dziecku się to JAKOŚ wytłumaczy. Pewnie nie tak, jak przytoczyłam powyżej. Ale właśnie taka jest prawda. Jeśli mnie nie stać na parę drogich butów to nie kupię jednego za połowę ceny. Prawda? Jeśli nie mam kasy na wczasy rodzinne na Dominikanie, to wybieram Grecję czy polskie góry. Bo w końcu nie ważne gdzie jesteśmy, ważne z kim. Pamiętacie mój wyjazd do Bukowiny? Za kasę, którą tam wydałam spokojnie pojechalibyśmy z Mężem na jakiegoś superlasta. Ale uwierzcie mi, ten weekend w górach będę wspominać jeszcze długo, bo przeżyliśmy naprawdę wspaniałe chwile.

Pewnie część z Was się oburzy, że zaraz się skończy moje małżeństwo, bo nie potrafię spędzać czasu z Mężem tylko we dwoje. Otóż rozczaruję Was. Potrafię. I nawet praktykuję. Tak często, jak się da. A i czasem nawet dla higieny związku zostawiam moją hołotę w domu i sama idę w miacho. Ale wakacje we dwoje to mamy już dawno za sobą. Albo i długo przed sobą. Teraz jest czas na rodzinne spędzanie tych najmilszych kilku, kilkunastu dni w ciągu roku. Bo kiedy mam pokazywać Córeczce te wszystkie wspaniałości świata? Kiedy ma się uczyć pływać na falach i poznać smak cherimoyi? Kiedy ma się przekonać, że ludzie mówią w takich dziwnych językach, że nie da się ich zrozumieć? Jak będzie miała 17 lat? Wtedy drodzy Państwo będzie już za późno. Wtedy dzieci co najwyżej na propozycję wspólnych wakacji prychną i stwierdzą, że wyjazd z rodzicami to siara. I daj mamo spokój, umówiłam się już z Kornelią na biwak pod namiotem. Oczywiście nigdy w życiu nie pojedzie na ten biwak, ale skoro jej tego zabronię, to mam jak w banku focha. A skoro foch, to ze mną na gorące źródła też nie pojedzie. Bo nie.

Ale wracając do dzieci nieco młodszych niż szalone nastolatki z trocinami zamiast mózgu. Ciekawa jestem jak rodzice takich trzy- pięcio- czy dziesięciolatków tłumaczą swoim pociechom decyzję zostawienia ich na pastwę babci i jej szafki ze słodyczami. Bo młodsze dzieci, to wiadomo. Niewiele kapują. Czy mama wyjdzie do pracy, czy pojedzie na Majorkę, to niewielka różnica. Nie ma jej i już. Ale takie kilkulatki już wiedzą co to są wakacje. Moja Córeczka np. na samo hasło wakacje albo nawet wycieczka bierze plecak i zaczyna się pakować. Dlatego nie wyobrażam sobie powiedzieć jej, że jadę bez niej. Tym bardziej nie mieści mi się w głowie okłamywać dziecka. 

 
Na koniec pozostaje kwestia wspomnień. Ja po każdym większym wyjeździe robię prezentację zdjęć, którą potem wałkuję w nieskończoność, wspominając z łezką w oku te piękne chwile. I chyba bym dostała ścisku gardła, gdyby w jednych z najfajniejszych wspomnień mojego życia brakowało tej mojej najukochańszej Gagatki. A gdyby ona po latach mnie zapytała, dlaczego jej nie zabrałam, to musiałabym chyba powiedzieć prawdę – bo byłam durna.

Jestem matką wariatką? Może. Jestem uzależniona od Córki? Na pewno. Niemniej dobrze mi z tym. Cieszę się, że wakacje lubię spędzać z Córeczką, że nie jest dla mnie przeszkodą. I żebyście nie myśleli, że zupełnie ześwirowałam. Ja naprawdę jestem w stanie pojąć to, że ludzie podróżują bez dzieci. Niektóre argumenty nawet do mnie trafiają. Ale jeśli ktoś wyjeżdża mi z tekstem, że wakacje z dziećmi są za drogie, to aż we mnie wrze. Albo ten słynny odpoczynek od dziecka. No cóż, od męża jakoś żadna żona nie chce odpoczywać, jeśli go kocha i jej z nim dobrze. 


 
 
I już zupełnie na koniec. Tęsknota. Często boimy się, że dziecko będzie wyć wniebogłosy bez mamy, że nie pogodzi się z rozłąką. Ale wiecie co? Myślę, że tutaj to nie dzieci są problemem. Rodzice, a w szczególności matki, tęsknią o wiele bardziej. I po co sobie psuć wakacje tym ciągłym kłuciem w boku? Po co rozmyślać, co też moja Córka robi, skoro można zorganizować jej super rozrywki na rodzinnych wakacjach? Wiadomo, jeśli już bym w totalnym amoku zdecydowała się na wyjazd bez niej, to pewnie bawiłabym się dobrze, zobaczyłabym świat i tragedii by nie było, gdybym w końcu wróciła. Ale nie chcę. Nie teraz. Póki ona najbardziej na świecie lubi moje towarzystwo, to ja będę z tego korzystać na całego. Bo za niedługo się okaże, że koleżanka, albo co gorsza jakiś przeszczep z meszkiem pod nosem stanie się jej całym światem. Wtedy co mi pozostanie? Chyba tylko odpalenie kompa i przeglądnięcie zdjęć z rodzinnych wakacji.

Kończąc tą notkę włączam sobie po raz milionowy prezentację z tegorocznej Gran Canarii i przy dźwiękach Coldplay przypominam sobie te wszystkie piski, śmiechy i niezliczone kilometry, które tam przejechaliśmy w trójkę. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli kosztem bycia wszyscy razem wybrać „lepszy” kierunek i jechać spełniać marzenia tylko we dwójkę. Może kiedyś, gdy staniemy się wesołymi staruszkami, wrzucimy laski do bagażu i pojedziemy pogrzać kości nad Adriatyk czy inne Morze Chińskie. Możliwe też, że dostając te 400 zł emerytury, jedyne co nam zostanie to zakupy w Biedrze i wakacje w Smardzowicach. Niech i tak będzie. Ale wtedy, czy to w Puerto Rico, czy w kolejce do kardiologa, będziemy tęsknić za tymi wspaniałymi chwilami spędzonymi wszyscy razem.



6 komentarzy:

  1. Dobrze napisane. Wakacje z dzieckiem są super i nie rozumiem jak można by pojechać samemu?! Uważam, że dzieciom należą się wakacje i radość jaką z sobą niosą. Napisz w pierwszej kolejności o Feuercie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jane, że z dziećmi! Rodzinka jest najważniejsza.:) My mamy swój ulubiony hotel z atrakcjami dla dzieci w Trójmieście, w którym możemy wspólnie spędzać ze sobą czas. Basen, Klub Malucha, dwie restauracje... Na same wspomnienia tamtych chwil aż się rozmarzyłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. My wakacje z dziećmi bardzo dobrze wspominamy, teraz już wyrosły, to nie chcą z rodzicami. :D W tym roku sami wybieramy się na Wyspy Karaibskie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę pięknych wspomnień i przeżyć! Moja jeszcze chętnie z nami jeździ, więc dalej ją ze sobą wszędzie zabieramy.

      Usuń

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...