Fejsbukowe głosowanie na weekendowe słodkości trwa. Jeśli jeszcze nie widzieliście to wskakujcie na moją grupę i zdecydujcie co będzie ciastem kolejnego weekendu. Tymczasem dzisiaj coś na obiad. Dla mnie to wyjątkowe danie. Ze względu na smak, na możliwość przygotowania sobie kilku porcji naraz (nie znudzi się choćbym jadła przez tydzień), ale też ze względu na sentyment. Nikt tak dobrze nie przyrządzał papryk faszerowanych jak mój tato. Nie jest to może jakieś wykwintne danie, ale dla mnie to kwintesencja końca lata na niedzielnym obiedzie u moich rodziców.
Mój tato miał wyjątkowy talent do gotowania. Uwierzcie mi, jego dania były niepowtarzalne. Tak bardzo, że sam często nie potrafił powiedzieć co dodał, że wszystko smakuje tak… dziwnie. Miał swoje hity, najczęściej niejadalne. Pamiętam jego sałatki i zupy wszystkich smaków. Często naśmiewaliśmy się z niego, ale on i tak niestrudzenie nadal wymyślał. Jednego mu nie można ująć, był kreatorem smaku. Może ktoś by go kiedyś docenił, może my go nie rozumieliśmy. Niemniej kilka potraw w jego wykonaniu to była prawdziwa pychotka. A najlepsze to właśnie faszerowane papryki. Nie wiem czy to zasługa gęsiarki, w której je dusił, czy może mięsa, a może coś dodawał do farszu, ale to danie zawsze mu wychodziło najlepsze z najlepszych. Do tego sos pomidorowy mojej mamy i najlepszy na świecie obiad gotowy.
Dziś pokażę Wam papryki po mojemu. Specjalnie zrobiłam je inaczej niż tato. Nie będę go kopiować, skoro nie wiem jak on to robił. Jednak moja propozycja jest równie smaczna, choć nieco inna. Wydawać się może, że przyrządzenie tych papryk to sporo roboty, jednak po pierwsze to wcale nie jest prawda, a po drugie można sobie przygotować 2-3 porcje naraz.
Przyrządźcie to danie teraz, kiedy w sklepach jest wybór pysznych i świeżych papryk. Możecie, tak jak ja, nadziewać czerwone, duże warzywa. Jeśli wolicie, to wykorzystajcie te podłużne, białe papryki, tak jak mój tato. Obie wersje są bardzo smaczne. Jednak w obu przypadkach całość dopełnia ten sam sos pomidorowy. Nie żaden pieczarkowy. Ten sobie zostawcie do gołąbków. Tutaj wygrywa sos z przecieru pomidorowego. Jeśli jesteście ambitni, to możecie wykorzystać świeże pomidory. Jeśli troszeczkę leniwi, to te z kartonika też dadzą radę. A jeżeli chcecie to zrobić tak jak moja mama, to wykorzystajcie koncentrat pomidorowy. Ważne, żeby był w 100% z pomidorów, bez dodatków. Wtedy sos wychodzi najlepszy. Wiem, wiem. Jest to wersja dla mega leniwców, ale co poradzę, skoro tutaj mi ten smak pasuje najbardziej?
Mój tato miał wyjątkowy talent do gotowania. Uwierzcie mi, jego dania były niepowtarzalne. Tak bardzo, że sam często nie potrafił powiedzieć co dodał, że wszystko smakuje tak… dziwnie. Miał swoje hity, najczęściej niejadalne. Pamiętam jego sałatki i zupy wszystkich smaków. Często naśmiewaliśmy się z niego, ale on i tak niestrudzenie nadal wymyślał. Jednego mu nie można ująć, był kreatorem smaku. Może ktoś by go kiedyś docenił, może my go nie rozumieliśmy. Niemniej kilka potraw w jego wykonaniu to była prawdziwa pychotka. A najlepsze to właśnie faszerowane papryki. Nie wiem czy to zasługa gęsiarki, w której je dusił, czy może mięsa, a może coś dodawał do farszu, ale to danie zawsze mu wychodziło najlepsze z najlepszych. Do tego sos pomidorowy mojej mamy i najlepszy na świecie obiad gotowy.
Dziś pokażę Wam papryki po mojemu. Specjalnie zrobiłam je inaczej niż tato. Nie będę go kopiować, skoro nie wiem jak on to robił. Jednak moja propozycja jest równie smaczna, choć nieco inna. Wydawać się może, że przyrządzenie tych papryk to sporo roboty, jednak po pierwsze to wcale nie jest prawda, a po drugie można sobie przygotować 2-3 porcje naraz.
Przyrządźcie to danie teraz, kiedy w sklepach jest wybór pysznych i świeżych papryk. Możecie, tak jak ja, nadziewać czerwone, duże warzywa. Jeśli wolicie, to wykorzystajcie te podłużne, białe papryki, tak jak mój tato. Obie wersje są bardzo smaczne. Jednak w obu przypadkach całość dopełnia ten sam sos pomidorowy. Nie żaden pieczarkowy. Ten sobie zostawcie do gołąbków. Tutaj wygrywa sos z przecieru pomidorowego. Jeśli jesteście ambitni, to możecie wykorzystać świeże pomidory. Jeśli troszeczkę leniwi, to te z kartonika też dadzą radę. A jeżeli chcecie to zrobić tak jak moja mama, to wykorzystajcie koncentrat pomidorowy. Ważne, żeby był w 100% z pomidorów, bez dodatków. Wtedy sos wychodzi najlepszy. Wiem, wiem. Jest to wersja dla mega leniwców, ale co poradzę, skoro tutaj mi ten smak pasuje najbardziej?
Papryki faszerowane
Lista zakupów (na 4 porcje)
- 2 duże czerwone papryki lub 4 mniejsze (żółte lub białe)
- 450 g mięsa mielonego (wieprzowe, wieprzowo-wołowe)
- ¾ szklanki suchego ryżu basmati
- 1 średnia cebula
- olej do smażenia
- sól i pieprz do smaku
- 1 łyżka masła
- 1 kopiata łyżka mąki pszennej
- 1 szklanka wody
- 1 ząbek czosnku
- 2-3 łyżki koncentratu pomidorowego
- sól i pieprz do smaku
Cebulę pokroić na drobną kostkę, zeszklić na łyżce oleju. Dodać mięso mielone i smażyć dopóki nie odparuje cały płyn. Ja tutaj nie dodawałam już oleju, ponieważ użyłam mięsa z łopatki, z którego wytopiło się troszkę tłuszczu. Przyprawić solą i pieprzem.
Ryż ugotować zgodnie z przepisem na opakowaniu. Gorący ryż dodać do mięsa i dokładnie wymieszać.
Nadziewać każdą połówkę papryki „z górką”.
Papryki układać w naczyniu żaroodpornym. Do naczynia nalać wody na wysokość 1 cm i przykryć folią aluminiową. Piec przez 40 minut w temperaturze 180⁰C. Następnie zdjąć folię i dopiec jakieś 10-15 minut. Wyłączyć piekarnik i pozostawić papryki w cieple na czas przygotowywania sosu. Zmiękną wtedy, a się nie przypalą.
Masło rozpuścić w rondelku, dodać mąkę. Przesmażyć chwilkę. Dodać wody i energicznie rozmieszać wszystko widelcem tak, żeby w sosie nie było grudek. Dodać sól, pieprz i przeciśnięty przez praskę czosnek. Pogotować chwilkę, aż płyn zgęstnieje i dodać przecier pomidorowy. Jeszcze raz dokładnie wymieszać. Zdjąć z ognia i ewentualnie doprawić solą i pieprzem.
Papryki podawać polane sosem i posypane świeżą natką pietruszki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.