Skoro zdecydowaliście, to oto są. Paszteciki z kapustą i grzybami. Danie klasyczne, proste i lubiane chyba przez wszystkich. Ja co prawda wolę z samymi grzybami albo pieczarkami, ale takie też ten raz w roku zjem. Bo to oczywiście obok ryby, uszek i barszczu, podstawa na wigilijnym stole. Zrobiłam wiele wersji tych pysznych drożdżowych bułeczek, ale ta jest chyba najlepsza. Z moją modyfikacją oczywiście.
Nie wiem czy Wam już opowiadałam, ale ja ogólnie nie przepadam za tymi tradycyjnymi potrawami. Barszczu nie lubię, wolałabym grzybową. Uszka mogą być, ale kapusta z grochem czy jakieś ryby w galarecie to już nie moja bajka. Ja tak naprawdę w Wigilię opycham się smażonym karpiem i właśnie tymi pasztecikami. Oczywiście solo, bez barszczu. Niestety reszta rodzinki ma inne zdanie i co roku pichcę gar tej zupy. I tak sprawia mi to przyjemność, ponieważ nie zostaje ani kropelka, więc znaczy, że smakuje. A wiecie, że kiedyś na Wigilię ugotowałam barszcz na wywarze z kurczaka? Jakoś nie pomyślałam, zamyśliłam się i z przyzwyczajenia tak zrobiłam. Wszyscy wcinali, aż im się uszy trzęsły. Nie miałam odwagi się przyznać, że łamią tradycję. Ja raczej nie dbam o te dni, w których Kościół nakazuje nam post, czy zabrania jeść mięsa, ale Wigilia i Wielki Piątek ze ścisłym postem wrósł we mnie tak mocno, że chyba bym się pochorowała po kiełbasie zjedzonej w te dni. U mnie w domu rodzinnym w Wigilię jedliśmy tylko skromne śniadanie i do kolacji koniec. Nic więcej. Do południa spokojnie wystarczało. Ale z godziny na godzinę moja mama musiała naprawdę mocno bronić kuchni przed najazdem wygłodzonej rodzinki. I jak zasiadaliśmy do kolacji, to wszystko pięknie znikało z talerzy. To pewnie nie tylko zasługa głodu. Moja mama robi najlepszą rybę, najlepszą grzybową i najlepsze pierogi. Każde. I kropka. Nieskromnie dodam, że ja od siebie dodaję paszteciki i ciasta. I pyszna wyżerka gwarantowana.
Wczoraj u nas rozpoczął się sezon świąteczny. Mikołaj odwiedził moją Córeczkę, co oznajmiła mi piskiem i krzykiem już przed 7. Była tak zaaferowana tym, że zostawił jej prezent w pokoju, że zapomniała sobie go otworzyć. Sam fakt, że Święty się pofatygował i przyniósł mega pakę wystarczył. Wyobraźcie sobie jej reakcję, gdy zasugerowałam, że w pokoju chyba czeka na nią coś jeszcze. Zwinęła prawie parkiet. A dziś poszliśmy odwiedzić Świętego i podziękować za prezenty.
Patrząc wczoraj na moje dziecko, które najpierw cieszyło się z prezentu, potem ze śniegu i sanek, stwierdziłam, że fajnie jest sprawiać frajdę takimi małymi gestami. Ja zawsze uwielbiałam czas przedświąteczny. Nawet łażenie po sklepach wśród dzikich tłumów miało dla mnie sens i dawało mi radość, bo związane to było z wymyślaniem, szukaniem, kupowaniem, wreszcie pakowaniem i obdarowywaniem bliskich prezentami. Fajne było to uczucie, gdy trafiłam w gust i mój wysiłek przyniósł choć jeden uśmiech. Dlatego do tej pory w rodzinie kultywuję tradycję mikołajkowych czy gwiazdkowych prezentów. Co prawda z roku na rok są to upominki coraz bardziej symboliczne, ale to przecież nie chodzi o to co się da, tylko o samo obdarowywanie, prawda? U mnie jeszcze jest frajda przy pakowaniu. Dlatego dłuuuugo przed świętami zaopatruję się w kolorowe wstążki, jakieś ładne papiery i inne pierdółki, którymi mogę udekorować prezenty. Potem wkładam je pod choinkę, włączam lampki i sobie patrzę.
Rozmarzyłam się. Ale to chyba taki magiczny czas, którego nawet mi mój stale marudzący na korki, tłumy i zimę Mąż nie zepsuje. Bo wyobrażacie sobie, że On nie lubi Świąt? Choćby to powiedział milion razy to i tak mu nie uwierzę i wciągnę go w to szaleństwo.
Rozmarzyłam się. Ale to chyba taki magiczny czas, którego nawet mi mój stale marudzący na korki, tłumy i zimę Mąż nie zepsuje. Bo wyobrażacie sobie, że On nie lubi Świąt? Choćby to powiedział milion razy to i tak mu nie uwierzę i wciągnę go w to szaleństwo.
Wigilijne
paszteciki z kapustą i grzybami
Lista zakupów
Na ciasto
- 3 żółtka (w temperaturze pokojowej)
- 100 g masła, bardzo miękkiego
- 35 g świeżych drożdży (lub 8 g instant)
- 1 łyżka cukru
- 250 ml ciepłego mleka
- 350 g mąki pszennej, np. tortowej
- 3/4 łyżeczki soli
- 350 g mrożonych grzybów (podgrzybków lub innych leśnych) lub 50-70 g suszonych borowików
- 350 g kapusty kiszonej
- 1 cebula
- 1 liść laurowy
- 2 ziarenka ziela angielskiego
- sól, pieprz, majeranek, ewentualnie kminek do smaku
- 1 jajko do posmarowania wierzchu
- nasiona chia, czarnuszka lub kminek do posypania
Cebulę pokroić na drobną kostkę. Razem z kapustą umieścić w garnku, zalać wodą. Dodać liść laurowy i ziele angielskie oraz ewentualnie majeranek i kminek. Gotować około 40 minut na niewielkim ogniu.
Ugotowane i ostudzone grzyby wymieszać z kapustą i zmielić (można zmiksować w malakserze lub drobno posiekać). Dodać trochę pieprzu, ewentualnie soli.
Żółtka i masło wyjąć wcześniej z lodówki. Do miseczki włożyć pokruszone drożdże i rozetrzeć je z cukrem. Dodać ciepłe mleko oraz 2 czubate łyżki mąki. Dokładnie wymieszać i odstawić na około 10 - 15 minut pod przykryciem.
W międzyczasie przesiać mąkę do większej miski, dodać sól i wymieszać. Wlać spieniony rozczyn z drożdży i zmiksować mieszadłem miksera lub wyrobić ręcznie. Dodawać stopniowo żółtka cały czas mieszając lub miksując aż ciasto będzie gładkie i bez grudek. Wyrabiać je jeszcze przez około 3-5 minut (ręką lub hakiem miksera do ciasta drożdżowego).
Następnie po łyżce, stopniowo dodawać miękkie masło cały czas miksując lub zagniatając ciasto. Po każdej porcji masła zagniatać do całkowitego połączenia go z ciastem. Wyrabiać jeszcze przez około 5 minut, do czasu aż ciasto będzie gładkie i elastyczne i nie będzie się kleiło do rąk. Ciasto włożyć do miski oprószonej mąką, przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około 1 godzinę (np. w pobliże grzejnika).
Wyjąć ciasto na stolnicę i powygniatać przez minutę pozbywając się pęcherzy powietrza. Ciasto można włożyć z powrotem do miski, przykryć i wstawić do lodówki na noc lub maksymalnie na 24 godziny lub od razu piec paszteciki.
Podsypać mąkę stolnicę i rozwałkować ciasto na duży prostokąt około 25 x 50 cm. Podzielić go na 2 paski wzdłuż. Na środek ciasta ułożyć równo połowę nadzienia(zostawiając pusty pasek po bokach) i zwinąć w roladę.
Z drugim paskiem postąpić podobnie. Obie roladki pokroić na kilkucentymetrowe paszteciki.
Dużą blachę z wyposażenia piekarnika posmarować oliwą lub wyłożyć papierem do pieczenia, przenieść w dłoniach paszteciki i ułożyć je łączeniem do dołu na blaszce, zachowując odstępy. Posmarować jajkiem i posypać kminkiem, czarnuszką lub nasionami chia. Odstawić na około 1/2 godziny w ciepłe miejsce. W międzyczasie nagrzewać piekarnik do 180⁰C.
Wstawić blaszkę do piekarnika i piec przez około 25 minut do czasu aż się zrumienią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.