Jak co roku, o tej porze, piekę z moją Córeczką pierniki. Zwykle obiecuję sobie, że zrobię tylko kilka sztuk, a kończy się na 4 blaszkach, z których może 1/10 dekorujemy razem. Potem Gagatce się nudzi i idzie się pobawić, a ja do wieczora zostaję z robotą i klnąc pod nosem…. a przepraszam, nucąc sobie Let it snow, dekoruję wszystkie pozostałe ciasteczka. I zawsze obiecuję sobie, że to ostatni raz. Aż do następnego roku, kiedy rzucam hasło – Agata, pieczemy pierniki? I zaczyna się od nowa.
Nie tym razem. O nie. W tym roku postanowiłam, że pierników nie będzie. Ale ale… Wczoraj jeszcze była paskudna jesień z deszczem, wiatrem i mgłą (lub smogiem), a dziś obudziłam się w zimowej aurze. Przez noc napadało tyle śniegu, że zrobiło się bajkowo, cudnie i świątecznie. I wiecie co pomyślałam? Tak, właśnie. Że upiekę pierniki. Na szczęście moje plany pokrzyżowała awaria prądu, więc miałam kilka godzin na wymyślenie czegoś lepszego od pierników. O wiele lepszego od wszystkich pierników świata (no dobra, od tych nadziewanych powidłami to nie).
O czym mowa? O ciasteczkach Świętego Mikołaja. Bardzo kruche, korzenne i niesamowicie pyszne. Ciężko się od nich oderwać. Przez tyle lat nie mogłam się przekonać, a jednak się myliłam. Ale co ja sobie myślałam, skoro to narodowy wypiek Belgów i Holendrów? Już wiecie co w tym roku wymodziłam? Może po zdjęciach nie wyglądają, bo nie mam do nich oryginalnych foremek, ale tak, to Speculoos (w Belgii) lub Speculaas (w Holandii). Jeśli tak jak ja nie przepadacie za korzennymi smakami, to tutaj możecie zrobić wyjątek. A jeśli jesteście fanami cynamonu i kardamonu wymieszanymi z goździkami i imbirem, to przepadliście. Ciastka są dość słodkie, następnym razem (bo na pewno będzie) dodam mniej białego cukru. Może też uda mi się zrobić je w kształtach takich jak w oryginale. Ale wszystko zależy od hojności Mikołaja. Może się zlituje i przyniesie mi foremkę z wiatraczkiem lub innym domkiem i za rok pokażę Wam Speculoos takie, jak być powinny. Tymczasem udekorowałam je podobnie jak autorka przepisu. Tak bardzo spodobały mi się rozetki z cukru pudru, że po prostu musiałam zgapić ten pomysł. Mało pracy, a efekt bardzo zadowalający. Moja Córka nie narzeka na brak lukru ani posypek. Zjadła dziś chyba z 10 sztuk i zastanawiam się czy ją brzuch nie rozboli. Pozostałe ciastka muszę schować, bo w końcu upiekłyśmy je dla Świętego Mikołaja, który na pewno jednym się nie zadowoli.
Na koniec kilka uwag technicznych. Wykonałam wszystko tak jak w oryginale, jednak na koniec musiałam zrobić dokładnie odwrotnie niż autorka przepisu. Otóż po schłodzeniu, moje ciasto kruszyło się niemiłosiernie, nie dało się go nawet przełożyć w całości na stolnicę, a co dopiero rozwałkować. Dlatego musiałam swoje ciasto ocieplić do takiej temperatury, żeby było lekko plastyczne i wtedy wszystko się ładnie udało. Nawet nie musiałam specjalnie podsypywać mąką. Jedynie wałek lekko posypałam, żeby się nie przykleił. Nie wiem, może teraz niektórzy z Was się chwytają za głowę i przestają mnie czytać, bo ja nie zrobiłam prawdziwych Speculoos. Nie wiem, może. Ale według mnie smakują dokładnie tak, jak te, które jadłam w Holandii. Bo jak się okazało, po spróbowaniu ich przypomniałam sobie, że jednak je kiedyś jadłam. Było to dawno temu, tak dawno, że prawie nieprawda. Ale jednak. Wypróbujcie mój (nie mój) przepis i dajcie znać, czy udało Wam się rozwałkować schłodzone czy ocieplone ciasto. Jakbyście tego nie zrobili, to zapewniam Was, że w domu jeszcze długo będzie pachnieć Gwiazdką, a dzieciaki będą zachwycone popołudniem spędzonym na wałkowaniu, wycinaniu i oczekiwaniu, aż wreszcie się upieką, a potem ostygną.
P.S. w tym roku pierników już nie będzie. Speculoos są lepsze.
Speculoos
Lista zakupów
- 104 g mąki uniwersalnej (typ 650) – około 10 łyżek
- 74 g mąki pełnoziarnistej – około 7 łyżek
- 74 g mąki tortowej (typ 450) – około 7 łyżek
- 177 g masła
- 74 g brązowego cukru – około 6 łyżek
- 59 g białego cukru – około 5 łyżek
- 1 ½ łyżeczki miodu
- 3/8 łyżeczki soli
- ¼ łyżeczki sody
- ½ łyżeczki cynamonu
- szczypta: gałki muszkatołowej, imbiru, białego pieprzu, kardamonu i goździków (ja pominęłam jedynie biały pieprz, bo go nie miałam)
W malakserze (lub zwykłym mikserem) utrzeć masło do czasu, aż będzie puszyste. Masło powinno być zimne. Dodać cukry z miodem i znowu zmiksować przez kilka chwil. Następnie dodać połowę mąki z przyprawami i dokładnie wymieszać. Powtórzyć czynność z drugą połową.
Ciasto wyłożyć na folię i zagnieść kulkę, spłaszczyć ją i schłodzić w lodówce przez minimum 2 godziny. Po tym czasie rozwałkować na stolnicy podsypanej lekko mąką. Jeśli tak jak ja, macie z tym problem, to możecie ocieplić ciasto i spróbować wałkować takie. Jeśli posiadacie foremki na speculoos, to rozwałkowane ciasto trzeba włożyć do posypanych mąką foremek. Nadmiar ciasta odkroić i wystukać ciasteczko z formy. Jeśli tak jak ja używacie pospolitych wykrawaczek, to z ciasta wystarczy powycinać ciasteczka i przełożyć je na blaszkę przykrytą papierem do pieczenia.
Piec 15 minut w temperaturze 180°C. Po wyjęciu z piekarnika, odczekać kilka minut i dopiero po wstępnym wystudzeniu zdejmować z blaszki. Dekorować cukrem pudrem lub zajadać saute.
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Pozdrawiam
Usuń