Deser delikatny i lekki jak chmurka, w towarzystwie owoców i chrupiącego spodu. Nie ma chyba nic lepszego. Szkoda, że jeden kawałek ma z milion kalorii, bo kryje się w nim i śmietanka 36%, i dwie tabliczki gorzkiej czekolady, na domiar złego jeszcze oreo i masło… jeśli jednak nie liczycie kalorii i nie boicie się takich bomb to polecam szczególnie teraz, gdy na wierzchu mogą wylądować najlepsze owoce – poziomki, borówki, maliny czy porzeczki. Nawet wiśnie i czereśnie tutaj pasują, więc zanim się skończą to radzę spróbować.
Tym razem zrobiłam wersję dla dorosłych, ponieważ w nadzieniu jest dość sporo alkoholu. Oczywiście można go pominąć, ale całość dzięki dodatkowi likieru czekoladowego jeszcze zyskuje na wartości. Radzę jednak przeczytać na etykiecie, czy nie ma w nim cukru. W moim był, a ja przez przeoczenie dodałam jeszcze 5 łyżek cukru waniliowego i było bardzo, bardzo słodko. Ale goście nie narzekali, więc chyba nie było tak źle.
Tartę oraz bezy z lemon curdem (które pojawią się wkrótce) robiłam na urodzinowo-mundialową imprezę. Myślę, że to fajna alternatywa dla chipsów i paluszków, które zawsze przy takiej okazji znajdują się na stole. Oba desery były mocno owocowe, co o tej porze roku jest bardzo wskazane. Poza tym robi się je dość szybko, jedynie ozdobienie owocami zajęło mi trochę czasu. Spośród wszystkich smaków, które wczoraj pojawiły się na moim stole, zdecydowanie faworytem jest nadzienie tarty, które stanowi czekoladowa panna cotta z dodatkiem likieru. Niejeden raz jeszcze wrócę do tego pomysłu, ponieważ uważam, że jest przepyszna – bardziej kremowa niż budyń, a mniej żelatynowa od ptasiego mleczka. Jak dla mnie złoty środek.
Tartę oraz bezy z lemon curdem (które pojawią się wkrótce) robiłam na urodzinowo-mundialową imprezę. Myślę, że to fajna alternatywa dla chipsów i paluszków, które zawsze przy takiej okazji znajdują się na stole. Oba desery były mocno owocowe, co o tej porze roku jest bardzo wskazane. Poza tym robi się je dość szybko, jedynie ozdobienie owocami zajęło mi trochę czasu. Spośród wszystkich smaków, które wczoraj pojawiły się na moim stole, zdecydowanie faworytem jest nadzienie tarty, które stanowi czekoladowa panna cotta z dodatkiem likieru. Niejeden raz jeszcze wrócę do tego pomysłu, ponieważ uważam, że jest przepyszna – bardziej kremowa niż budyń, a mniej żelatynowa od ptasiego mleczka. Jak dla mnie złoty środek.
Zanim przejdę do sedna sprawy to jeszcze jedna rada. Spód ciasteczkowy jest dokładnie taki sam, jak w tym przepisie. Sugerowałam tam, żeby na większą tartę podwoić ilość składników. Jednak wypróbowałam ten patent i jednak nie jest to najlepszy pomysł. Poniżej macie właściwe proporcje składników. Chodzi o to, żeby spód nie był zbyt gruby, ponieważ kruszy się i bardzo ciężko go pokroić. Poza tym podwojenie masła i czekolady powoduje, że spód jest zbyt mokry, zbyt tłusty i poza lodówką mięknie i nie trzyma formy. Dlatego powiększamy ilość ciastek o połowę, a masła i czekolady ciut mniej. Wtedy całość jest wystarczająco zbita, żeby utworzyła równą warstwę i jest jej akurat tyle, żeby spód miał odpowiednią grubość.
Tarta
panna cotta z owocami lasu
Lista zakupów
Na spód
- 1 ½ opakowania ciasteczek typu oreo, neo
- 70 g masła (około 3 łyżek)
- 100g czekolady gorzkiej (minimum 70% kakao)
Na nadzienie panna cotta
- 1 szklanka mleka
- 2 szklanki kremówki 36%
- 2-3 łyżki cukru waniliowego
- 8 łyżek likieru czekoladowego
- 80 g czekolady gorzkiej
- 3 ½ łyżeczki żelatyny
- dodatkowo – 500 g poziomek, 200 g borówek amerykańskich lub innych ulubionych owoców
Masło i czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Robi się to tak, że do garnka nalewa się trochę wody i gotuje. Gdy woda zaczyna parować, to na garnek trzeba położyć metalową miskę (ważne, żeby nie dotykała wody), do której wkłada się pokruszoną czekoladę i masło posiekane na kawałki. Garnek z wodą zdjąć z ognia. Poczekać chwilę, aż czekolada z masłem się zacznie topić i wymieszać. Miskę trzymać nad parą wodną dopóki wszystkie składniki się nie rozpuszczą. Ciasteczka skruszyć w malakserze i przesypać do masy czekoladowej. Wymieszać wszystko i przełożyć do formy na tartę o średnicy spodu 25 cm. Rozprowadzić równo i ugnieść łyżką dość cienką warstwę ciasta, nie zapominając o bokach tarty. Schłodzić w lodówce.
Żelatynę rozmieszać w minimalnej ilości zimnej wody. Odstawić do napęcznienia. Mleko, śmietankę i cukier waniliowy umieścić w garnku i podgrzać. Gdy mieszanka dość mocno się zagrzeje, a cukier rozpuści, to przelać pół szklanki do żelatyny i wymieszać do jej rozpuszczenia. Mleko z dodatkami nadal podgrzewać, aż do czasu, gdy prawie się zagotuje. Wtedy zdjąć z palnika, dodać pokruszoną czekoladę i likier czekoladowy. Wymieszać do rozpuszczenia czekolady. Przestudzić trochę. Jest to ważne, ponieważ jeśli dodamy żelatynę do zbyt gorącej mieszanki, to straci ona swoje właściwości żelujące. Gdy masa już nie parzy, to wlać rozpuszczoną żelatynę i jeszcze raz zamieszać. Mieszankę wystudzić i schłodzić chwilę w lodówce. Gdy zacznie już tężeć to wylać na schłodzony spód ciasteczkowy. Włożyć do lodówki. Gdy masa jest już prawie stężała (mniej więcej po godzinie od wstawienia do lodówki), to udekorować wierzch owocami i odstawić do lodówki na kolejne 3-4 godziny.
Żelatynę rozmieszać w minimalnej ilości zimnej wody. Odstawić do napęcznienia. Mleko, śmietankę i cukier waniliowy umieścić w garnku i podgrzać. Gdy mieszanka dość mocno się zagrzeje, a cukier rozpuści, to przelać pół szklanki do żelatyny i wymieszać do jej rozpuszczenia. Mleko z dodatkami nadal podgrzewać, aż do czasu, gdy prawie się zagotuje. Wtedy zdjąć z palnika, dodać pokruszoną czekoladę i likier czekoladowy. Wymieszać do rozpuszczenia czekolady. Przestudzić trochę. Jest to ważne, ponieważ jeśli dodamy żelatynę do zbyt gorącej mieszanki, to straci ona swoje właściwości żelujące. Gdy masa już nie parzy, to wlać rozpuszczoną żelatynę i jeszcze raz zamieszać. Mieszankę wystudzić i schłodzić chwilę w lodówce. Gdy zacznie już tężeć to wylać na schłodzony spód ciasteczkowy. Włożyć do lodówki. Gdy masa jest już prawie stężała (mniej więcej po godzinie od wstawienia do lodówki), to udekorować wierzch owocami i odstawić do lodówki na kolejne 3-4 godziny.
Niestety tarta ma jedną wadę. Przez połączenie dość twardego ciasta z bardzo delikatnym nadzieniem powoduje, że trudno się ją kroi. Niezbyt wprawnie pokrojone kawałki można zamaskować dodatkowymi owocami dekorując nimi ciasto na talerzu. Poza tym tarta niezbyt lubi wysoką temperaturę, więc nie wytrzyma długo poza lodówką. Nie jest to propozycja do postawienia na stole. Najlepiej podać porcje gościom i od razu pałaszować! I być przygotowanym na dokładkę.
....byłam, jadłam, PYSZOTAAAA, właśnie drukuję listę składników na zakupy i w weekend też się za to biorę :-)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że nic nie pomieszam, bo w przeciwnym razie przyjadę w niedziele na ciasto :-)
Buziaki, Chuda
Nie pomieszasz, ale na niedzielę zapraszam, będzie coś nowego :)
Usuń