Tą tartę chciałam zrobić od kilku tygodni. Miałam przeczucie, że będzie pyszna. I nie myliłam się. Jest kremowa, słodka i mocno owocowa mimo, że jest ich tutaj tylko garść. Można ją zrobić z wiśniami, borówkami (lub jagodami, jak kto woli), truskawkami. Ja z uwagi na trwający sezon, wybrałam tym razem maliny.
Dawniej wcale nie robiłam tart. Teraz to jedne z moich ulubionych ciast. Na blogu jest już kilka rodzajów – pieczonych, na zimno, z budyniem, bitą śmietaną. Dzisiaj mogę powiedzieć, że najlepszy spód do tarty wychodzi właśnie z tego przepisu. Jest bardzo kruchy, ale nie twardy. Właściwie to jest ciasto półkruche. Dodatek śmietany i samych żółtek sprawia, że staje się bardziej delikatne i łatwiej się wałkuje. Doceniam też to, że spód można zarobić nawet kilka dni wcześniej. Wystarczy przechowywać go przez ten czas w lodówce, zawinięty w folię. Podobno można też mrozić. Jeśli macie przygotowane wcześniej ciasto, to zrobienie całej tarty potrwa jakieś 20 minut plus czas potrzebny na pieczenie i studzenie. Bo niestety ta tarta nie nadaje się do pokrojenia zaraz po upieczeniu. Najlepiej, gdy kilka godzin poleżakuje w lodówce, żeby nadzienie stężało.
Upieczony krem jogurtowo-śmietanowy smakuje troszkę jak delikatny serniczek, ale to maliny nadają ostateczny smak tej tarcie. Mimo, że jest ich niewiele, to po upieczeniu całe ciasto przesiąknięte jest wręcz ich aromatem. Ja tym razem podałam ten deser posypany cukrem pudrem, ale myślę, że bardzo pasowałyby tutaj lody waniliowe albo sorbet malinowy, który powinien być lekko kwaskowy. Ja uwielbiam połączenie smaków słodkich i kwaśnych, więc pewnie wybrałabym sorbet.
Tarta ma jeszcze jedną zaletę. Bardzo dobrze się kroi i doskonale nadaje się do przewożenia. Dlatego jeśli na chcecie zabrać w gości coś słodkiego, albo planujecie jeden z ostatnich w tym roku pikników, to z powodzeniem możecie upiec to ciasto. Ale jeśli, podobnie jak ja, chcecie spałaszować coś słodkiego z okazji rocznicy ślubu, to akurat moja tarta z powodzeniem uświetni ten wspaniały wieczór.
Upieczony krem jogurtowo-śmietanowy smakuje troszkę jak delikatny serniczek, ale to maliny nadają ostateczny smak tej tarcie. Mimo, że jest ich niewiele, to po upieczeniu całe ciasto przesiąknięte jest wręcz ich aromatem. Ja tym razem podałam ten deser posypany cukrem pudrem, ale myślę, że bardzo pasowałyby tutaj lody waniliowe albo sorbet malinowy, który powinien być lekko kwaskowy. Ja uwielbiam połączenie smaków słodkich i kwaśnych, więc pewnie wybrałabym sorbet.
Tarta ma jeszcze jedną zaletę. Bardzo dobrze się kroi i doskonale nadaje się do przewożenia. Dlatego jeśli na chcecie zabrać w gości coś słodkiego, albo planujecie jeden z ostatnich w tym roku pikników, to z powodzeniem możecie upiec to ciasto. Ale jeśli, podobnie jak ja, chcecie spałaszować coś słodkiego z okazji rocznicy ślubu, to akurat moja tarta z powodzeniem uświetni ten wspaniały wieczór.
Przepis wymyśliłam na podstawie luźnej inspiracji zaczerpniętej z Moich Wypieków.
Tarta
jogurtowo-malinowa
Lista zakupów
Na ciasto:
- 2 szklanki mąki pszennej
- 3 żółtka
- ¾ szklanki cukru pudru
- 200 g chłodnego masła
- 2 łyżki kwaśnej śmietany 18%
- szczypta soli
Na nadzienie
- 3 jajka
- 200 g jogurtu greckiego
- 150 g kwaśnej śmietany 18%
- 100 g cukru
- 2 łyżki mąki pszennej
- szczypta soli
- 200 g malin
Mąkę przesiać do miski albo na stolnicę. Utworzyć kopiec, zrobić zagłębienie, do którego wbić żółtka, dodać cukier, sól, śmietanę i pokrojone na kawałeczki masło. Należy pamiętać, żeby masło było chłodne, ale nie prosto wyciągnięte z lodówki – takie, żeby się łatwo kroiło nożem. Wszystkie składniki zagnieść szybko i owinąć folią. Schłodzić w lodówce przez około 2 godziny. Po tym czasie rozwałkować na posypanej mąką stolnicy na kilkumilimetrowy placek. Formę na tartę wysmarować masłem i przełożyć delikatnie do niej ciasto. Docisnąć lekko i odciąć nadmiar nożem. Jeśli ciasto się Wam porwało albo gdzieś macie dziurę to można spokojnie dosztukować z odciętych resztek. Ponakłuwać widelcem i położyć na nim arkusz papieru do pieczenia. Wysypać ryż, fasolę, kaszę lub specjalne kulki ceramiczne i tak piec w temperaturze 180°C przez 10 minut. Następnie usunąć obciążenie i papier i dopiec jeszcze przez 7-8 minut. Wyjąć z piekarnika i lekko przestudzić.
W tym czasie zrobić krem. Wszystkie składniki oprócz malin zmiksować krótko do uzyskania gładkiej masy. Przelać na podpieczony spód. W krem powtykać umyte i osuszone maliny. Piec kolejne 40-45 minut do momentu, aż nadzienie przestanie być płynne. Na środku może pozostać sprężyste i lekko klejące, ale zdecydowanie nie powinno być surowe.
W tym czasie zrobić krem. Wszystkie składniki oprócz malin zmiksować krótko do uzyskania gładkiej masy. Przelać na podpieczony spód. W krem powtykać umyte i osuszone maliny. Piec kolejne 40-45 minut do momentu, aż nadzienie przestanie być płynne. Na środku może pozostać sprężyste i lekko klejące, ale zdecydowanie nie powinno być surowe.
Tak przygotowaną tartę wystudzić i chłodzić przez noc w lodówce. Następnego dnia, tuż przed podaniem, posypać cukrem pudrem i ukroić sobie od razu duży kawałek. Można podawać też z lodami lub świeżymi owocami.
Zamarzyła mi się..
OdpowiedzUsuńA ,że nie mam żadnej formy do tarty, to już wiem po co z samego rana pomaszeruję do Pepco lub Tesco;)
Wygląda obłędnie.
Polecam takie z wyciąganym dnem. Ale ceramiczne też są fajne. Daj znać jak smakowała tarta :)
Usuńwszystko fajnie, ale dobę trzymać ciasto w lodówce i nie móc zjeść :O
OdpowiedzUsuńała ;)
a wygląda tak, że jadłabym obrazki :)
Pola
Jaką dobę? Noc! A jakby się uparł, to noc może być krótka, więc dasz radę ;)
UsuńŚwietnie wygląda, poproszę kawałeczek :)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę! Smacznego!
UsuńTarta właśnie się piecze :)
OdpowiedzUsuńale powiedz mi co zrobić żeby ciasto nie zjeżdżało z boków na spód tarty? zrobiłam wszystko tak jak w przepisie (wysypałam spód grochem, nagrzałam odpowiednio piekarnik itp.) a ciasto z boków zjechało... co prawda zostało mi trochę ciasta i udało się dorobić boki ale może na przyszłość tego uniknę :p
może to być wina formy, bo mam sylikonową? czy coś jeszcze innego?
Pozdrawiam
Karola
Najczęściej powodem takiego zjeżdżania ciasta jest niedostateczne jego schłodzenie. Może w tym tkwi przyczyna. Poza tym wkładasz do mocno nagrzanego piekarnika. Prawdę mówiąc mi też minimalnie czasem zjeżdża, dlatego lepię nieco wyżej.
UsuńSchłodzenie było dostatecznie bo ciasto leżało w lodówce ponad dobę :) a piekarnik był nagrzany do tych 180 stopni....
OdpowiedzUsuńnastępnym razem spróbuję bardziej przylepić ciasto do brzegów formy i może się uda :)
mimo że ciasto było doklejane na brzegach to tarta wyszła pyszna :)
Pozdrawiam
Następnym razem spróbuj przed włożeniem do piekarnika jeszcze na chwilę dać ciasto do zamrażarki razem z formą
Usuń