Macie jeszcze porzeczki? U mnie ostatnie sztuki oberwałam tydzień temu z krzaczka i stworzyłam z nich coś, co powinnam upiec na początku sezonu, żeby móc się tym zajadać codziennie. A tak to tylko raz miałam okazję spałaszować najpyszniejsze tartaletki, jakie jadłam. Jeśli podobnie jak ja lubicie połączenie słodkiego z kwaśnym to musicie spróbować tych małych wypieków.
Minęła połowa lata. Według mnie w tym roku pogoda rozpieszcza (albo zadręcza) nas wieloma upalnymi dniami. Podobno sierpień ma być suchy i gorący, więc jeśli ktoś planuje wakacje na ten miesiąc, to oby się te prognozy sprawdziły. Ja w tym roku koczuję w domu, więc mam dość dużo czasu na pieczenie, pichcenie i eksperymentowanie. A jest z czego! Skończyły się już truskawki i agrest. Ten drugi przegapiłam, ale nie żałuję. Dla mnie hitem w tym roku są porzeczki. Czerwone, białe, czarne. Dawno nic z nich nie robiłam, więc może tym bardziej miałam ochotę na słodkości z tymi owocami. Niestety ten przepis będzie już ostatni z porzeczkowej serii, ale w kolejce czekają śliwki, wiśnie, maliny, brzoskwinie i morele.
Minęła połowa lata. Według mnie w tym roku pogoda rozpieszcza (albo zadręcza) nas wieloma upalnymi dniami. Podobno sierpień ma być suchy i gorący, więc jeśli ktoś planuje wakacje na ten miesiąc, to oby się te prognozy sprawdziły. Ja w tym roku koczuję w domu, więc mam dość dużo czasu na pieczenie, pichcenie i eksperymentowanie. A jest z czego! Skończyły się już truskawki i agrest. Ten drugi przegapiłam, ale nie żałuję. Dla mnie hitem w tym roku są porzeczki. Czerwone, białe, czarne. Dawno nic z nich nie robiłam, więc może tym bardziej miałam ochotę na słodkości z tymi owocami. Niestety ten przepis będzie już ostatni z porzeczkowej serii, ale w kolejce czekają śliwki, wiśnie, maliny, brzoskwinie i morele.
Mimo mody na diety niskowęglowe, warto jeść owoce. Mają trochę cukru, ale nie aż tyle, ile próbują wmówić nam zwolennicy Dukana. Za to zawierają masę witamin, które poprawiają nam humor, rozjaśniają cerę, poprawiają wygląd włosów, wzmacniają odporność. Poza tym błonnik – dobrze wpływa na trawienie, czyli również na chudnięcie. Nie dajcie sobie wmówić, że sztuczne witaminy i tabletki z błonnikiem są lepsze niż świeże owoce zjedzone na deser. Jeśli jednak nie dbacie o dietę szczególnie, albo akceptujecie małe grzeszki w odchudzaniu, to możecie je zjeść w towarzystwie znanego już ciasta krucho-drożdżowego z przepisu mojej mamy.
Te małe tartaletki to kwintesencja smaków lata. Ciasto kojarzące się z dzieciństwem i przyjemnie kwaśne owoce, czyli deser idealny na upały. Może jestem sentymentalna, ale dodałam do zestawu kratkę z ciasta na wierzch owoców – taką jaką robiła moja babcia 20 lat temu na każde swoje imieniny. Myślę, że jej też by smakowało.
Te małe tartaletki to kwintesencja smaków lata. Ciasto kojarzące się z dzieciństwem i przyjemnie kwaśne owoce, czyli deser idealny na upały. Może jestem sentymentalna, ale dodałam do zestawu kratkę z ciasta na wierzch owoców – taką jaką robiła moja babcia 20 lat temu na każde swoje imieniny. Myślę, że jej też by smakowało.
Retrosentymentalne
tartaletki z porzeczkami
Lista zakupów
- 40 g świeżych drożdży
- 1 łyżeczka cukru waniliowego
- 2 żółtka
- 1/4 szklanki kwaśnej śmietany 18%
- 250 g mąki poznańskiej
- szczypta soli
- 100 g zimnego masła
- 1/3 szklanki cukru pudru
- 200 g porzeczek czerwonych i białych
- kilka łyżek cukru z wanilią i brązowego cukru
Drożdże pokruszyć do miseczki. Dodać cukier waniliowy i odstawić do rozpuszczenia. Po jakimś czasie wymieszać, żeby przyspieszyć proces. Do płynnego zaczynu dodać żółtka i śmietanę. Wymieszać rózgą.
Mąkę przesiać do malaksera, dodać sól, pokrojone na kawałeczki masło i cukier puder. Zmiksować wszystko do połączenia składników. Do ciasta dodać mieszaninę drożdżową i dokładnie wymieszać. Wyjąć z malaksera. U mnie masa była mazista i dość mokra. Dlatego jeśli coś takiego Wam się przytrafi, to wystarczy dodać trochę więcej mąki i przez chwilkę wyrobić ręką. Jeśli nie używacie malaksera, tylko ręcznie wyrabiacie ciasto to podejrzewam, że nic takiego się Wam nie przytrafi, bo w międzyczasie zorientujecie się, czy potrzeba więcej mąki. Ostatecznie ciasto ma mieć konsystencję kruszącej się plasteliny, czyli nadal będzie nieco zbyt miękkie.
Kluczowe jest tutaj porządne schłodzenie ciasta, ponieważ wtedy bardzo dobrze się formuje i wałkuje. Co najmniej 2 godziny, ale spokojnie można je zostawić w lodówce na całą noc. Ponoć można też zamrażać, ale nie próbowałam. Ważne, żeby uformować z ciasta spłaszczoną kulę i owinąć w folię spożywczą.
6 foremek na tartaletki posmarować rozpuszczonym masłem. Po schłodzeniu, wyjąć ciasto z lodówki i podzielić na 6 porcji. Każdą wałkować cienko na posypanej mąką stolnicy. Delikatnie przenieść do foremek, docisnąć dno i wykleić boki. Nadmiar ciasta odkroić i zagnieść szybko. Jeszcze raz rozwałkować i podzielić na cienkie paski. Do środka każdej tartaletki włożyć sporo porzeczek (żeby były na równo z foremką). Posypać cukrem z wanilią i cukrem brązowym. Na owocach ułożyć paski ciasta we wzór kratki. Posmarować surowym białkiem, które Wam na pewno zostało.
Piec w temperaturze 150°C przez 10 minut, a następnie w 180°C przez kolejne 20-25 minut do lekkiego zrumienienia.
Podawać oprószone cukrem pudrem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.