Bezy i tarty to takie desery, których do tej pory nie piekłam prawie wcale. Powiem więcej, myślałam, że ich nie lubię. Ostatnio bezę jadłam jakieś 15, a może i więcej lat temu. Kupiłam ją w osiedlowej cukierni. Była słodka (cukier aż trzeszczał w zębach), przełożona mydlanym kremem „maślanym” i udekorowana kandyzowanymi owocami.
Jednym słowem – ohyda. Dużo czasu minęło zanim się przekonałam, że beza może być dobra jeśli się ją dobrze zrobi. Jeżeli chodzi o tartę to ta zasada również ma zastosowanie. Z tą różnicą, że sama sobie jestem winna, ponieważ gdy zaczynałam swoją przygodę z gotowaniem i pieczeniem, upiekłam ją 2 razy – na słodko i na słono (czyli quiche). W pierwszej wersji była tak twarda, że prawie nie do zjedzenia, w drugim zupełnie niedopieczona. Odechciało mi się na długo.
Ostatnio wróciłam do obu deserów i ciężko mi wybrać co smakuje mi bardziej. Dlatego zachęcam do spróbowania nawet tych, którzy nie są przekonani.
Dzisiaj zapraszam na kakaową tartę z kremem deluxe. Dlaczego taka nazwa? Ponieważ zamiast budyniem, wypełniłam ją crème pâtissière, czyli…podrasowanym budyniem waniliowym z prawdziwą wanilią i aż pięcioma żółtkami. Kremowy. Aksamitny. Aromatyczny. Pyszny. Całość dopełnia masa owoców, którymi tarta jest wręcz naszpikowana. Tym razem maliny i borówki amerykańskie. Ale równie dobre byłyby brzoskwinie, truskawki, porzeczki, agrest, wiśnie, czereśnie… Zainspirowałam się przepisem z Domowych Wypieków (klik), w którym crème pâtissière występuje w wersji czekoladowej. Też jest pewnie pyszny.
Lista zakupów
Na kruche ciasto:
Żółtka zmiksować z cukrem na kogel mogel. Dodać skrobię, wymieszać. Laskę wanilii rozciąć ostrym nożem, wydłubać ziarenka i dodać do mleka. Zagotować. Pustą laskę wanilii ja dorzuciłam do cukru waniliowego (domowego), żeby nabrał jeszcze więcej aromatu. Gorące mleko z wanilią przecedzić przez sitko. Połowę wlać do masy z żółtek, wymieszać dokładnie. Miksturę wlać do reszty mleka i zagotować. Teraz najważniejsze jest ciągłe mieszanie budyniu, żeby nie powstały grudki. Gdy masa zgęstnieje, odstawić z ognia i przestudzić. Żeby nie powstał kożuch, crème pâtissière można przykryć folią spożywczą tak, żeby dotykała ciepłej masy. Budyń początkowo jest półpłynny. Z czasem gęstnieje. Jeszcze ciepły (choć nie gorący) krem przełożyć na upieczony i wystudzony spód. Wyrównać. Owoce powtykać w budyń dość gęsto. Wstawić na kilka godzin do lodówki. Po tym czasie krem ostatecznie zgęstnieje. Przed podaniem można tartę oprószyć cukrem pudrem lub (tu cytuję radę koleżanki) posmarować galaretką owocową rozpuszczoną w małej ilości wody. Zapobiegnie to obsychaniu owoców i odstraszy muszki i inne owady. Rada cenna w przypadku, gdy macie w planach podać tartę podczas przyjęcia w plenerze. Polecam bardzo mocno, ponieważ nie dość, że jest pyszna, to jeszcze dobrze znosi wysokie temperatury i nie rozpływa się jak kremy na bazie śmietanki kremówki.
Ostatnio wróciłam do obu deserów i ciężko mi wybrać co smakuje mi bardziej. Dlatego zachęcam do spróbowania nawet tych, którzy nie są przekonani.
Dzisiaj zapraszam na kakaową tartę z kremem deluxe. Dlaczego taka nazwa? Ponieważ zamiast budyniem, wypełniłam ją crème pâtissière, czyli…podrasowanym budyniem waniliowym z prawdziwą wanilią i aż pięcioma żółtkami. Kremowy. Aksamitny. Aromatyczny. Pyszny. Całość dopełnia masa owoców, którymi tarta jest wręcz naszpikowana. Tym razem maliny i borówki amerykańskie. Ale równie dobre byłyby brzoskwinie, truskawki, porzeczki, agrest, wiśnie, czereśnie… Zainspirowałam się przepisem z Domowych Wypieków (klik), w którym crème pâtissière występuje w wersji czekoladowej. Też jest pewnie pyszny.
Tarta z
kremem deluxe
Lista zakupów
Na kruche ciasto:
- 1 szklanka mąki pszennej
- 2 łyżki kakao
- 120g masła
- 7 łyżek drobnego cukru do wypieków
- 1 żółtko
- szczypta soli
- 5 żółtek
- 600 ml mleka
- 7 łyżek cukru
- 3 łyżki skrobi ziemniaczanej
- 1 laska wanilii
- dodatkowo - około 400 g dowolnych owoców - u mnie maliny i borówki amerykańskie
Żółtka zmiksować z cukrem na kogel mogel. Dodać skrobię, wymieszać. Laskę wanilii rozciąć ostrym nożem, wydłubać ziarenka i dodać do mleka. Zagotować. Pustą laskę wanilii ja dorzuciłam do cukru waniliowego (domowego), żeby nabrał jeszcze więcej aromatu. Gorące mleko z wanilią przecedzić przez sitko. Połowę wlać do masy z żółtek, wymieszać dokładnie. Miksturę wlać do reszty mleka i zagotować. Teraz najważniejsze jest ciągłe mieszanie budyniu, żeby nie powstały grudki. Gdy masa zgęstnieje, odstawić z ognia i przestudzić. Żeby nie powstał kożuch, crème pâtissière można przykryć folią spożywczą tak, żeby dotykała ciepłej masy. Budyń początkowo jest półpłynny. Z czasem gęstnieje. Jeszcze ciepły (choć nie gorący) krem przełożyć na upieczony i wystudzony spód. Wyrównać. Owoce powtykać w budyń dość gęsto. Wstawić na kilka godzin do lodówki. Po tym czasie krem ostatecznie zgęstnieje. Przed podaniem można tartę oprószyć cukrem pudrem lub (tu cytuję radę koleżanki) posmarować galaretką owocową rozpuszczoną w małej ilości wody. Zapobiegnie to obsychaniu owoców i odstraszy muszki i inne owady. Rada cenna w przypadku, gdy macie w planach podać tartę podczas przyjęcia w plenerze. Polecam bardzo mocno, ponieważ nie dość, że jest pyszna, to jeszcze dobrze znosi wysokie temperatury i nie rozpływa się jak kremy na bazie śmietanki kremówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.