poniedziałek, 2 czerwca 2014

"Będziesz krzepka jak kalarepka"

Przy okazji Dnia Dziecka na blogu były same słodkości. I tak się składa, że w większości w odcieniach różu. W końcu trzeba było się przypodobać najmniejszej dziewczynce w domu. Dzisiaj podzielę się przepisem, który robi furorę u mnie w domu, wśród znajomych. Pomysł jest bardzo prosty, a jednak niesamowicie efektowny.
 
Praktycznie same warzywa połączone ze sobą w aksamitnym kremie z dodatkiem śmietany i grzanek. Główny składnik to kalarepa. Sama nie wiem dlaczego do tej pory nigdy nie wpadłam na to, żeby ją ugotować. Zawsze jadłam ją na surowo, bez dodatków. W zupie smakuje zaskakująco, podobnie jak kalafior. Jest jednak troszkę ostrzejsza i w formie kremu może uchodzić nawet za wykwintną przystawkę do obiadu. Do ugotowania tej zupy namówiła mnie pewna zapracowana mamusia o najsz(cz)erszym uśmiechu na świecie. Właściwie jak tylko wspomniała, że ją robi, to sama również musiałam spróbować, bo byłam bardzo ciekawa jak będzie smakować. I nie zawiodłam się. Polecam z całego serca! Ta zupa to samo zdrowie i można ją jeść naprawdę przez krótki czas w roku, ponieważ sezon na kalarepę trwa mniej więcej tyle co na modne ostatnio szparagi.

Przy okazji tego posta chciałabym zachęcić Was do korzystania w kuchni z naszych rodzimych i sezonowych produktów, o których często zapominamy. Z zadowoleniem mogę stwierdzić, że po modzie na egzotyczne smaki wracamy do naszych rodzimych specjałów, które nie dość, że są naprawdę pyszne, to zawierają bardzo dużo cennych składników. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, że owoce i warzywa sprowadzane z odległych krajów są faszerowane i opryskiwane różnymi chemicznymi świństwami, które później trafiają do naszych organizmów. I nie zawsze jest tak, że gdy po zjedzeniu np. cytrusów mamy wysypkę, to jest to uczulenie właśnie na te owoce. Często to reakcja alergiczna na rozpylane na powierzchni owoców chemikalia, które przedłużają świeżość. Poza tym trzeba sobie zdać sprawę, że witaminy zawarte w warzywach i owocach są bardzo nietrwałe i długi transport sprawia, że po dotarciu na nasz stół jest ich o wiele mniej niż zaraz po zbiorze. Dlatego jeśli w Polsce akurat jest sezon na truskawki, to zajadajmy się nimi do woli, a nie kupujmy jabłek z Hiszpanii. A gdy u nas zaczynają się śliwki to nie bądźmy przekorni i nie jedzmy tunezyjskich pomarańczy. 
 
Dlatego jeśli jeszcze nie spróbowaliście zupy z kalarepy to spieszcie się, bo sezon trwa, a najlepsze są warzywa młode i bez twardych włókien. Kalarepa to kopalnia witaminy C (dlatego w mojej zupie gotujecie ją jak najkrócej), witamin grupy B, mikroelementów (potas, żelazo, wapń czy jod). Osoby na diecie – czy to odchudzającej czy w profilaktyce chorób serca i nadciśnienia – powinny jak najczęściej sięgać po to warzywo. Jeśli jeszcze dodać do tego działanie antynowotworowe to mamy naturalny suplement diety w łatwo przyswajalnej formie bez konieczności faszerowania się tabletkami.

A gdy powiem Wam, że zupa jest tak prosta w wykonaniu, że nawet dziecko sobie z nią poradzi, to jutro kupicie składniki i na pewno wypróbujecie ją na obiad. 
 
 
Krem z polskiej kalarepy

Lista zakupów (na 5-6 porcji)
  • 2 młode kalarepy
  • 1 młoda marchewka
  • 1 pietruszka
  • 1 młody seler
  • 3 młode średnie ziemniaki
  • 2 l wody
  • 2 czerstwe bułki
  • 2 łyżki masła lub oleju rzepakowego
  • sól i pieprz do smaku
  • 5-6 łyżek gęstej śmietany 18%
Bułki pokroić w drobną kostkę, podsmażyć na maśle lub oleju na złoto. Odstawić. 
 
Warzywa obrać i umyć. Pokroić wszystkie w kostkę. Marchew, pietruszkę, seler i ziemniaki umieścić w garnku i zalać wodą. Gotować około 15-20 minut, aż będą prawie miękkie. Na koniec dorzucić kalarepę i gotować najwyżej 10 minut. Gdy zupa trochę przestygnie, zblendować na gładki krem. Jeśli zdarzy się, że w kremie znajdą się włókna z kalarepy, to wystarczy przetrzeć zupę przez sito, na którym zatrzymają się wszystkie strzępki. Zupę doprawić solą i pieprzem według uznania. Rozlać na talerze, każdą porcję ozdobić kleksem śmietany. Podawać z grzankami z chleba. Ja serwuję je w osobnej miseczce, żeby każdy sobie mógł nałożyć tyle ile zechce. Poza tym chleb szybko namaka i robi się niesmaczny, dlatego najlepiej dodawać je po trochu w trakcie jedzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...