Cały dzień za mną chodzi coś
słodkiego. Najlepiej, żeby jeszcze było czekoladowe i ciężkie. Co prawda zima
się skończyła, a wraz z nią moja ochota na „mocne” desery, ale dzisiaj jest zimno
i ciągle leje, więc czemu nie poprawić sobie humoru ciastem naszpikowanym
czekoladą i… alkoholem?
Jest środek tygodnia, więc nie będę
Was zamęczać 3-warstwowymi tortami, tylko pokażę Wam ciasto, które się samo
robi. I niestety samo zjada. Może to zasługa tego, że jest mokre, mocno czekoladowe i z mocną
nutą alkoholową. To zasługa polewy z Bailey’s. W samym cieście też jest
dodatek tego likieru, ale polewa jest znacznie bardziej baileysowa.
Likiery to takie trochę babskie
alkohole. Ja najbardziej właśnie lubię takie klasyczne na bazie whiskey, które
idealnie pasują do ciast czekoladowych oraz do kawy. Na popołudniowe
pogaduchy, na wyjątkowy wieczór z koleżankami. Przypomina mi się, jak na
studiach z moją przyjaciółką czasem siadałyśmy przy filiżance kawy z Bailey's(em)
zamiast mleka i plotkowałyśmy całe popołudnie. Potem często otwierałyśmy
jeszcze butelkę wina i tak nas zastawała noc. To były fajne czasy, więc to
ciasto trochę mi przypomina smakiem tamte chwile.
Zdecydowałam się na to ciacho,
ponieważ jest szybkie i wymaga mało pracy. W ogóle jak się wkrótce przekonacie,
na blogu będę zamieszczać w większości niezbyt trudne i czasochłonne przepisy.
Ja gotować i piec uwielbiam. Jeszcze bardziej lubię dekorować. Ale nienawidzę
siedzieć pół dnia nad jedną potrawą. A potem drugie pół sprzątać. Moje dni
mijają tak szybko, że po prostu szkoda mi czasu na całodzienne pichcenie. A nie
daj Boże jakby mi nie wyszło…
Dlatego, nie licząc wielkich imprez,
staram się, żeby przyrządzenie moich dań i deserów nie zajmowało mi dłużej niż
godzinę. No chyba, że to jest gulasz, który robi się sam, to nie zależy mi i
może stać na kuchence nawet 2 godziny.
Drugim powodem wykorzystania tego
przepisu były zalegające w szafce brzoskwinie w puszce. Tak, ja czasem mam
takie bardzo luźne skojarzenia. Po prostu brzoskwinie jakoś pasują mi do
czekolady (chociaż bardziej kolorystycznie niż smakowo), a poza tym w drugiej
szafce stała butelka likieru.
Jakoś tak się złożyło, że ostatnio
zamieszczam te przepisy, których nie modyfikowałam wcale lub bardzo nieznacznie.
Dlatego znowu wrzucę tylko link do Moich Wypieków, znanych i lubianych.
W oryginale nie ma nic oprócz ciasta i polewy, ale nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie wykombinowała. Owoce wyłożyłam na surowo na wierzch placka, zanim jeszcze zastygła polewa. Bałam się je wrzucić do środka, bo ciasto jest dość ciężkie i ryzyko zakalca mogłoby dramatycznie wzrosnąć.
Podsumowując, to pozycja dla czekoladoholików,
którzy nie chcą się za bardzo narobić. Wygląda niepozornie, ale jak dla mnie
smakuje doskonale. Smakuje podobnie do murzynka mojej mamy, ale dzięki
dodatkowi alkoholu robi się ciekawie. Zdecydowanie dla dorosłych!
Zapomniałabym – tutaj znajdziecie cały
przepis. Może ktoś się skusi?
Sonka:
OdpowiedzUsuńZapachniało mi czekoladą , a opis sprawił, że i ja wróciłam wspomnieniami do studenckich czasów :)
Dziękuję
Miło mi, że ożywiam wspomnienia :) pomyśleć, że kiedyś miało się czas i siłę na przeplotkowanie całej nocy...
UsuńPyszności!! Pozdrawiam i zapraszam do Nas!
OdpowiedzUsuńBywam u Was, bo też kusicie smakołykami.
Usuń