Niedziela płynie leniwie, najchętniej bym sobie ucięła
drzemkę, ale jak to zwykle bywa, moja Córka mnie dziś nie oszczędza. Żeby się
trochę rozruszać, postanowiłam ugotować coś, czego nie jadłam wieki. Myślami zawsze krążę wokół hiszpańskich klimatów, więc aż
się prosiło, żeby upichcić Chili con carne.
Pewnie koło prawdziwego chili con carne to moje nawet nie
leżało, ale co tam… kuchnia fusion jest teraz modna.
W ogóle śmieszy mnie jak „znafcy” krytykują przepisy,
które są jakąś wariacją na temat oryginału. Dzisiaj każdy może eksperymentować
w kuchni, próbować smaków, mieszać, profanować i robić co mu się podoba. W
końcu o gustach się nie dyskutuje. Jednemu może smakować tatar z najlepszej
wołowiny głaskanej i masowanej w słońcu, a drugi na samą myśl ma odruch
wymiotny. Modne ostatnio sushi jest dla mnie niejadalne, a próbowałam go w
różnych miejscach. A gotowane czy smażone owoce morza uwielbiam! Najważniejsze
jak dla mnie jest próbowanie, wyrabianie sobie opinii o różnych smakach, zarówno
podczas wojaży po świecie jak i po restauracjach w okolicy. Ja często z
wycieczek przywożę do domu pomysły na nowe dania czy desery. Równie często
wracam z przekonaniem, że czegoś już w życiu nie tknę.
Te ulubione odtwarzam w domu zgodnie z moim wyczuciem i
fantazją. Czy smakują jak oryginał? W życiu!
Dlatego dziś przedstawiam Wam...
Spolszczone Chili con carne z
niespodzianką
Składniki: (na 4-5 konkretnych porcji)
- 1 średnia cebula
- 2 ząbki czosnku
- 3-4 łyżki oliwy
- 500 g zmielonej wołowiny (raczej chudej)
- puszka siekanych pomidorów w zalewie (w lecie polecam trochę się wysilić i użyć świeżych pomidorów – wtedy dajemy 5-6 sztuk)
- 2-3 łyżki koncentratu pomidorowego
- ½ puszki czerwonej fasoli bez zalewy
- ½ puszki odsączonej kukurydzy
- przyprawy do smaku – kumin (podobno musi być – u mnie nie było, więc dodałam przyprawy do dań meksykańskich), sól, pieprz, papryka słodka
- I… niespodzianka – 2-3 szt. suszonej papryczki pepperoni dodanej w całości (kupuję ją na lokalnym targu)
Zaczynamy od posiekania cebuli
i czosnku. Smażymy je krótko na oliwie w garnku z grubym dnem. Jak cebulka się
zeszkli to wrzucamy mięso, dodajemy sól i świeżo zmielony pieprz. Na tym etapie
lepiej oszczędzać przyprawy, ponieważ ostatecznie będziemy doprawiać potrawę na
końcu. Przesmażamy krótko mięso, dorzucamy do niego pomidory z puszki. Jeśli
używamy pomidorów świeżych to koniecznie je trzeba najpierw sparzyć i obrać ze
skóry. Następnie niedbale posiekane wrzucamy do mięsa. Dodajemy resztę przypraw
i naszą niespodziankę – pepperoni. Dusimy wszystko co najmniej pół godziny na
małym ogniu. Jak ilość płynu się zredukuje na tyle, że powstanie gęsty sos,
dodajemy kukurydzę, fasolę i koncentrat. Gotujemy jeszcze wszystko 10 minut i
odstawiamy, żeby smaki się przegryzły.
Jeśli po tym czasie okaże się,
że potrawa jest niedoprawiona, to można dodać trochę przypraw.
Chili con carne najbardziej
smakuje mi z ryżem, chlebem lub tortillą, najlepiej samodzielnie wykonaną.
Wkrótce zamieszczę przepis na domowe tortille, przy okazji innego przepisu.
Zobaczycie, jakie są łatwe do przyrządzenia.
A gdzie niespodzianka? –
spytacie. Pamiętacie, że w sosie pływają wściekle ostre papryczki? Jeśli komuś
się trafi na talerzu taka „wkładka” to odkryje prawdziwy smak tej potrawy. W
moim domu zawsze mąż jest ofiarą papryczek. Uwierzcie mi to nie jest moja
złośliwość, czysty przypadek…
¡Adiós!
pysznie wygląda! i fajny pomysł przełamania barwami ojczystymi :)
OdpowiedzUsuń:) Dzięki
UsuńJestem po obiedzie, a czuję głód
OdpowiedzUsuńCzary :)
Jeszcze trochę zostało. Zapraszam :)
Usuń