W milionach (nie przesadzam?) polskich domów dzisiaj
na stołach ryba. Smażona, w panierce... nuda. Ja najczęściej robię pieczoną w
folii z cytryną i czosnkiem. Ale dziś będzie w wersji, którą mój Gagatek
zdecydowanie najbardziej lubi.
Moja córka nigdy nie lubiła ryb. Łosoś, halibut, karp,
pstrąg czy dorsz… bez różnicy. Nawet ździebełko dodane do sosu powodowało, że
całe danie było niejadalne. A w końcu wszyscy nas przekonują, że ryby są zdrowe
i dobre dla dzieci. To samo indyk i królik – najlepsze mięso. Co z tego, jak
Gagatek woli kotlety i hamburgery (oczywiście domowe)…
W ogóle był taki czas, że jadła tylko chleb, makaron,
ziemniaki i ewentualnie jakiś twaróg czy jogurt. Wszystko inne powodowało, że
posiłki przeistaczały się w walkę na śmierć i życie.
Pewnego dnia, a było to na wakacjach, gdzie nie
musiałam nic gotować, tylko wybierać, podano paluszki rybne. Wzięłam sobie kilka
sztuk, oczywiście Córeczka zaczęła gmerać mi w talerzu i wygrzebała właśnie
takiego paluszka. Jakie było moje zdziwienie, gdy zjadła mi wszystkie i prosiła
o jeszcze. Wtedy zrozumiałam, że ona lubi rybę, ale sekret tkwi w jej
przyrządzeniu.
W ten sposób odgrzebałam stary przepis moich rodziców
na mielone kotleciki rybne w panierce i smażone jak paluszki. Kiedyś mój tato
przyrządzał je co piątek. Teraz goszczą równie często na naszym i Gagatkowym
stole.
Przepis jest banalny. Ale efekt naprawdę pyszny.
Dorsz w paluszkach
Lista zakupów (na około 12 malutkich kotlecików)
- 1 mała cebula lub garść szczypiorku
- 1 łyżka oleju plus olej do smażenia kotlecików
- 300 g polędwicy z dorsza atlantyckiego (lub innej ulubionej ryby. Ważne, żeby był to filet bez ości)
- ½ bułki namoczonej w mleku lub w wodzie
- 1 jajko
- sól, pieprz do smaku
- bułka tarta albo rozdrobnione płatki owsiane wymieszane z mąką kukurydzianą
Kotleciki smażyć na rozgrzanym tłuszczu z obu stron na złoty kolor.
Można je jeść jako danie obiadowe na ciepło. U nas tym razem były do nich gotowane ziemniaki i surówka coleslaw (przyznaję się bez bicia, kupna). Równie dobrze smakują na zimno do chleba lub samej sałatki. Córeczce ostatnio tak smakowały, że zjadła 2 na obiad i poprawiła jeszcze jednym na kolację.
Jak dla mnie te kotleciki to był przełom w karmieniu Córki nowościami. Do tej pory raczej sceptycznie podchodziła do tego typu rewolucji na talerzu, a jak już wspomniałam, ryba to było ZUO! A teraz zaczęła jeść ją też w innej (zdrowszej) formie, choć te kotleciki lubi najbardziej.
Dlatego nie zastanawiajcie się za długo nad tym przepisem tylko wypróbujcie go już jutro! Sami widzicie, że jest dziecinnie prosty.
coś w tym jest - mój synek też taką formę rybną lubi najbardziej! robię je praktycznie identycznie jak Ty, tylko tyle, że rybę mielę z namoczoną bułką i dużą ilością natki pietruszki :)
OdpowiedzUsuńNo to super, bo pietruszka jest pyszna. Próbuję przekonać do niej mojego Gagatka, ale coś oporna jest. Wydłubuje każde najmniejsze ździebełko
Usuń