Święta już za nami. Zgodnie z zapowiedzią, w Lany Poniedziałek wybrałam się z rodzinką do ogrodu botanicznego.
Pięknie kwitły tulipany, hiacynty, żonkile
i szafirki. Pomyślicie - a co jest ciekawego w oglądaniu kwiatów? Sama nie
wiem, co roku tam chodzę i zachwycam się magnoliami przy fontannie. Co roku
karmię kaczki chlebem i oglądam małe kaczuszki. Co roku przystaję na chwilę w
pustych alejkach i rozkoszuję się tą zielenią w centrum miasta. Tym razem było
troszkę inaczej, bo nie miałam czasu na spokojne przechadzanie się, ponieważ
musiałam pilnować Córki, żeby nie wykąpała się w stawie albo nie zdeptała
skalniaków. Tak czy inaczej, znowu było pięknie i magicznie.
Naszły mnie takie refleksje, że właśnie
takie chwile są najważniejsze w naszym życiu. Codzienna praca, obowiązki w domu
i ten ciągły kierat zmusza nas do życia w biegu, nie pozwala nam się chwilę
zastanowić nad niczym. A tam przez te kilka godzin można zrobić głęboki wdech i
nabrać nieco dystansu. Pomyślałam sobie, że tak rzadko się cieszymy z tych
najmniejszych radości. Dopiero w sytuacji kryzysowej człowiek uświadamia sobie,
że takie chwile nadają naszemu życiu sens. Z drugiej jednak strony może właśnie
chodzi o to, żeby te małe przyjemności zdarzały się raz na jakiś czas, bo
inaczej stałyby się codziennością? Tak czy inaczej warto czasem zrobić sobie
taki reset i wygospodarować dzień, dwa, tydzień (w zależności od potrzeb i
możliwości) na pobycie w miłym towarzystwie, w pięknym dla nas otoczeniu.
Jak już zdążyliście zauważyć dla mnie
najprzyjemniejsze są wycieczki na łono natury, w piękne miejsca, gdzie można
pooddychać zielenią, przestrzenią i spokojem (niekoniecznie ciszą). Wiecie jaka
byłaby dla mnie idealna Majówka? Zwyczajny piknik na łące lub jeszcze lepiej
nad morzem – wesołe towarzystwo
(niekoniecznie liczne), dookoła wielkie NIC i poczucie, że nic nie muszę. To mi
wystarczy. Czy to tak wiele? A no okazuje się, że czasem wcale to nie jest
takie łatwe. Bo gdzie znaleźć takie miejsca , gdzie nie będzie co chwilę ktoś
jeździł, chodził i zostawiał śmieci? A jeśli już się nam uda, to dziś większość
łąk i „dzikich” terenów należy do kogoś, kto może nas przegonić. Poza tym mając
1,5 roczne dziecko jednak nie można przeginać i jechać do dziczy, gdzie nawet
zasięgu nie ma. Pomyślicie, że baba sama nie wie czego chce. Na szczęście wiem
i udaje mi się czasem trafić w takie miejsca, gdzie każda chwila płynie leniwie
i bez pośpiechu po to, żeby można było się nią rozkoszować. I mam nadzieję, że tegoroczny
weekend majowy będzie okazją do odnalezienia nowych, niezdobytych przeze mnie terenów,
gdzie po prostu poczuję, że żyję.
Dzisiaj zostawiam Was ze Świątecznymi (i
nie tylko) wspomnieniami i życzeniem, żeby tegoroczny sezon wycieczkowy
(zaczęty przeze mnie już w lutym) był okazją do miłych spotkań i przeżywania
nowych przygód.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Anonimowych proszę o wpisanie w treści komentarza imienia. Będzie łatwiej nawiązać rozmowę.