Sezon truskawkowy przed nami. Ja zawsze robię inaugurację na moje imieniny pod koniec maja. Coś czuję, że w tym roku z uwagi na szybsze przyjście wiosny, dużo wcześniej na placach i targach pojawią się pyszne, polskie truskawki. I dobrze. Dlatego czemu by nie wrzucić już teraz jednego z ciast z tymi owocami? Przyznacie, że całkiem niezły pomysł przed majówkowymi piknikami.
Nie znam osoby, która nie lubiłaby połączenia truskawek z bitą śmietaną. W końcu najlepszy owoc na świecie właśnie tak smakuje. Jeśli dodać do tego jeszcze kruche ciasto i pokruszone bezy to mamy pyszną tartę na rozpoczęcie sezonu truskawkowego. Przepis oryginalny, na którym się wzorowałam pochodzi stąd. Tarta ta nazywa się Niebo, ale według mnie smakuje bardziej jak chmurka, stąd moja nazwa. Poza tym u mnie zamiast niebiańskich borówek, wspomniane na początku truskawki. Ale na jagody poczekamy jeszcze trochę, a ja jestem niecierpliwa, więc musiałam wypróbować już teraz. I wiecie co? To jedno z najlepszych ciast, jakie jadłam, i to mimo pominięcia likieru w kremie (z powodu słodyczożernej Córki). Mam jeszcze w zanadrzu kilka naprawdę udanych wypieków od Dorotki, więc dość często będę ją cytować.
Ciasto najlepiej smakuje pod gołym niebem, w towarzystwie ulubionej kawy. Co tu dużo mówić, musicie wypróbować!
Ciasto najlepiej smakuje pod gołym niebem, w towarzystwie ulubionej kawy. Co tu dużo mówić, musicie wypróbować!
Tarta
lekka jak chmurka
Lista zakupów
Na kruchy spód
- 130 g masła o temperaturze pokojowej
- ½ łyżeczki soli
- 35 ml mleka o temperaturze pokojowej
- 1 szklanka mąki pszennej
- ½ łyżeczki cukru pudru
- 1 żółtko
Na krem
- 250 g serka mascarpone
- 125 ml (pół szklanki) śmietany kremówki 36%
- 100 g białej czekolady
Dodatkowo
- 250 g truskawek
- 5 łyżek dżemu borówkowego (do kupienia w Lidlu lub Ikei)
- beziki wykonane z 1 białka (pozostałego z ciasta kruchego) i 60-70 g cukru pudru (wyjdzie kilka sztuk)
Wszystkie składniki na kruche ciasto wrzucić do malaksera i zmiksować. Ciasto owinąć w folię i schłodzić w lodówce, przez co najmniej 2 godziny.
Formę na tartę (u mnie tym razem kwadratowa tortownica o boku 25 cm) wyłożyć papierem do pieczenia (tylko spód), a boki posmarować masłem i oprószyć mąką. Schłodzone ciasto rozwałkować na grubość 3 mm i wyłożyć nim formę, ponakłuwać widelcem. Na ciasto wyłożyć papier do pieczenia, następnie na papier wysypać kulki ceramiczne, które obciążą ciasto (może być też fasola, ryż lub kasza).
Nagrzać piekarnik do 220ºC. Obniżyć temperaturę piekarnika do 200ºC, wstawić ciasto i podpiec przez 15 minut. Następnie formę wyjąć z piekarnika, usunąć papier z obciążeniem, wstawić z powrotem do piekarnika i piec dodatkowe 10 - 15 minut, do zrumienienia spodu.
Wyjąć z piekarnika, wystudzić, usunąć formę wykładając spód na paterę lub tacę.
Następnie przechodzimy do kremu. Czekoladę połamać na kawałeczki i rozpuścić w kąpieli wodnej, tzn. zagotować trochę wody w garnku, jak zacznie wrzeć to skręcić ogień na tyle, żeby tylko woda parowała (nie może bulgotać). Na garnek położyć miskę, do niej wrzucić czekoladę. Wody ma być na tyle mało, żeby miska jej nie dotykała. Mieszać rozpuszczającą się czekoladę. Gdy już będzie zupełnie płynna, to zdjąć miskę znad garnka z parą i lekko ostudzić.
Serek mascarpone i śmietana kremówka powinny być dobrze schłodzone (minimum 12 godzin w lodówce). Kremówkę ubić chwilę do lekkiego zgęstnienia. Dodać mascarpone i ubijać do uzyskania sztywnej masy. Dodać czekoladę, całość wymieszać szpatułką, do połączenia i otrzymania gładkiego kremu. Wstawić na chwilę do lodówki do czasu zgęstnienia (15-20 minut).
Formę na tartę (u mnie tym razem kwadratowa tortownica o boku 25 cm) wyłożyć papierem do pieczenia (tylko spód), a boki posmarować masłem i oprószyć mąką. Schłodzone ciasto rozwałkować na grubość 3 mm i wyłożyć nim formę, ponakłuwać widelcem. Na ciasto wyłożyć papier do pieczenia, następnie na papier wysypać kulki ceramiczne, które obciążą ciasto (może być też fasola, ryż lub kasza).
Nagrzać piekarnik do 220ºC. Obniżyć temperaturę piekarnika do 200ºC, wstawić ciasto i podpiec przez 15 minut. Następnie formę wyjąć z piekarnika, usunąć papier z obciążeniem, wstawić z powrotem do piekarnika i piec dodatkowe 10 - 15 minut, do zrumienienia spodu.
Wyjąć z piekarnika, wystudzić, usunąć formę wykładając spód na paterę lub tacę.
Następnie przechodzimy do kremu. Czekoladę połamać na kawałeczki i rozpuścić w kąpieli wodnej, tzn. zagotować trochę wody w garnku, jak zacznie wrzeć to skręcić ogień na tyle, żeby tylko woda parowała (nie może bulgotać). Na garnek położyć miskę, do niej wrzucić czekoladę. Wody ma być na tyle mało, żeby miska jej nie dotykała. Mieszać rozpuszczającą się czekoladę. Gdy już będzie zupełnie płynna, to zdjąć miskę znad garnka z parą i lekko ostudzić.
Serek mascarpone i śmietana kremówka powinny być dobrze schłodzone (minimum 12 godzin w lodówce). Kremówkę ubić chwilę do lekkiego zgęstnienia. Dodać mascarpone i ubijać do uzyskania sztywnej masy. Dodać czekoladę, całość wymieszać szpatułką, do połączenia i otrzymania gładkiego kremu. Wstawić na chwilę do lodówki do czasu zgęstnienia (15-20 minut).
Bezy to coś, do czego byłam zawsze nastawiona bardzo sceptycznie. Nie dość, że nie lubię za bardzo takich typowych deserów bezowych (pavlova, hiszpany) to jeszcze uwierzyłam w mit, że bardzo trudno się je robi. Ja na przekór temu twierdzeniu zrobiłam tym razem wszystko na odwrót – ubiłam bezę jak tylko wstawiłam kruche ciasto do piekarnika, więc sobie tego nie przemyślałam. Moje beziki czekały na swoją kolej do piekarnika ponad pół godziny na blaszce, no bo przecież nie wstawię je razem z kruchym spodem na 220°C. I co? Nie dość, że przetrwały, to jeszcze zrobiły się takie jak lubię najbardziej – chrupiące z zewnątrz, lekko ciągnące w środku. Muszę jeszcze popracować nad ich kolorem, zawsze mi za bardzo się przypiekają.
Białko ubić na sztywno ze szczyptą soli. Dodawać po jednej łyżce cukier puder. Po każdym dodaniu dokładnie, ale nie za długo miksować. Jest to najważniejsza zasada przy ubijaniu bezy. Gdy dodacie cały cukier naraz (albo w kilku większych partiach) cała beza opadnie i nie uda się jej ubić na sztywno. Ubijać dopóki wykorzysta się cały cukier i beza będzie bardzo sztywna (prawie do pokrojenia nożem). Często do bezy dodaje się sok z cytryny, mąkę ziemniaczaną lub nawet ocet. Ja tutaj poprzestałam na tych dwóch składnikach i wyszło bardzo dobrze, więc nie ma potrzeby usztywniać białek jeszcze bardziej. Jeśli jednak lubicie bardziej kruchą bezę, to możecie dołożyć na koniec ubijania 1 łyżeczkę soku z cytryny lub 1 łyżeczkę skrobi ziemniaczanej. Octu nie polecam, ale to tylko moje widzimisie, bo ja w kuchni nie używam octu prawie wcale (nie licząc balsamicznego).
Beziki wyłożyć na papier pergaminowy łyżką. Nie potrzeba używać tutaj rękawa cukierniczego do nadawania ładnego kształtu, bo i tak całe dzieło będzie pokruszone na wierzchu ciasta. Bezy suszyć (bo właściwie się jej nie piecze) przez około 35-40 minut w temperaturze 130-140°C. Jeśli zależy Wam na nieskazitelnie białych bezach, to można zmniejszyć temperaturę i wydłużyć czas suszenia. Ja następnym razem trochę poeksperymentuję.
Białko ubić na sztywno ze szczyptą soli. Dodawać po jednej łyżce cukier puder. Po każdym dodaniu dokładnie, ale nie za długo miksować. Jest to najważniejsza zasada przy ubijaniu bezy. Gdy dodacie cały cukier naraz (albo w kilku większych partiach) cała beza opadnie i nie uda się jej ubić na sztywno. Ubijać dopóki wykorzysta się cały cukier i beza będzie bardzo sztywna (prawie do pokrojenia nożem). Często do bezy dodaje się sok z cytryny, mąkę ziemniaczaną lub nawet ocet. Ja tutaj poprzestałam na tych dwóch składnikach i wyszło bardzo dobrze, więc nie ma potrzeby usztywniać białek jeszcze bardziej. Jeśli jednak lubicie bardziej kruchą bezę, to możecie dołożyć na koniec ubijania 1 łyżeczkę soku z cytryny lub 1 łyżeczkę skrobi ziemniaczanej. Octu nie polecam, ale to tylko moje widzimisie, bo ja w kuchni nie używam octu prawie wcale (nie licząc balsamicznego).
Beziki wyłożyć na papier pergaminowy łyżką. Nie potrzeba używać tutaj rękawa cukierniczego do nadawania ładnego kształtu, bo i tak całe dzieło będzie pokruszone na wierzchu ciasta. Bezy suszyć (bo właściwie się jej nie piecze) przez około 35-40 minut w temperaturze 130-140°C. Jeśli zależy Wam na nieskazitelnie białych bezach, to można zmniejszyć temperaturę i wydłużyć czas suszenia. Ja następnym razem trochę poeksperymentuję.
Wróćmy jednak do naszej tarty. Przygotowany (na paterze lub tacy) spód posmarować dżemem borówkowym. Poukładać pokrojone na plasterki truskawki. Kilka sztuk pozostawić do dekoracji ciasta. Te pokroić na ćwiartki i odłożyć. Na truskawki wyłożyć gotowy krem. Na kremie poukładać pozostałe truskawki i schłodzić w lodówce przez kilka godzin. Po tym czasie pokruszyć na wierzch bezy i od razu ukroić sobie podwójny kawałek.
robiłem to, ciasto ok ale krem nie powala na kolana może można coś zmienić w kremie, Max
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz cytrusowe smaki to możesz dodać nieco soku z cytryny lub lemon curd (przepis już wkrótce)
Usuń