Zbliżają się Święta, zaraz po nich weekend
majowy. Okazje wprost idealne na rodzinne wypady za miasto. Wiele osób planuje wakacje w ciepłych krajach. Pora wręcz idealna na wyjazd w
miejsca, gdzie latem jest za gorąco. Poza tym brak tłumów turystów sprawia, że można zaszaleć. Ale ja dzisiaj
chciałam opowiedzieć o wycieczkach tych bliższych, dla niektórych rzut
kamieniem od domu.
Dlatego po świątecznym obżarstwie i majówkowych
grilach chciałabym Was zaprosić na moje dwie ulubione wycieczki „miejskie” – do
ogrodu botanicznego i zoo. Na pewno w te świąteczne dni tam będę.
Ogród botaniczny to dla mnie magiczne miejsce. Chodziłam tam z mamą jako dziecko, siadałyśmy w alei dębowej i mama czytała mi albo opowiadała bajki, czasem grałyśmy w skojarzenia i inne tego typu gry. Pamiętam do dziś klimat tych chwil. Bywałyśmy tam kilka razy w miesiącu. Potrafiłyśmy całe popołudnie spacerować wśród kwiatów, drzew i skalników. Dla mnie jako małej dziewczynki niepojęte było to, że w centrum miasta jest takie odcięte od świata miejsce, gdzie mimo ruchliwej ulicy za ogrodzeniem, tam jest zawsze zielono, spokojnie, tak dostojnie.
Mam wrażenie, że od tamtej pory nic się tam nie
zmieniło. Na pewno się mylę, jest dużo więcej ciekawych gatunków roślin, ale ja,
gdy tylko przekraczam bramę główną to czuję się znowu jak mała dziewczynka.
Wiosna to najlepszy okres, żeby się tam wybrać. Kwitną magnolie, tulipany i wiele innych kwiatów. Jest kolorowo i radośnie. Można poćwiczyć sztukę robienia zdjęć makro, można wypocząć na ławeczce i poopalać twarz. Nawet ta masa ludzi, która co weekend atakuje ogród, nie jest aż tak widoczna. Czy trzeba czegoś więcej?
Wiosna to najlepszy okres, żeby się tam wybrać. Kwitną magnolie, tulipany i wiele innych kwiatów. Jest kolorowo i radośnie. Można poćwiczyć sztukę robienia zdjęć makro, można wypocząć na ławeczce i poopalać twarz. Nawet ta masa ludzi, która co weekend atakuje ogród, nie jest aż tak widoczna. Czy trzeba czegoś więcej?
Do zoo najbardziej lubię jeździć latem, ale nie w upalne
weekendy, tylko właśnie gdy jest chłodniej. Jeżeli chodzi o sens takich miejsc
to mam mieszane uczucia. Z jednej strony lubię tam przebywać, bo gdzie indziej w
okolicy można pooglądać dzikie zwierzęta? Jednak zawsze jak tam jestem to mam
nieodparte wrażenie, że te zwierzaki powinny być na wolności albo przynajmniej
na 10 razy większych wybiegach. Odwiedzałam ogrody zoologiczne w różnych miastach
i niestety ten krakowski jest najmarniejszy z nich wszystkich. Zaniedbany, przestarzały.
Nie mieści się w głowie, że niektóre zwierzęta dopiero niedawno przeniesiono na
w miarę duże wybiegi z klatek wyglądających jak cyrkowe. Mimo wszystko uważam,
że warto tam zabierać dzieci. Oczywiste jest, że dzieciaki będą miały dużą
frajdę obserwując małpki, żyrafy i tygrysy. Jednak przy okazji można pokazać,
że o zwierzęta warto się troszczyć, że niektóre gatunki są zagrożone
wyginięciem. I to czasem z naszej winy.
Tak przy okazji tego posta przypomniało mi się jak kiedyś czytałam bardzo dobrą książkę Daniela Quinna pt. „Izmael”. Polecam wszystkim, których interesują rozważania na temat tego, dokąd dąży nasz gatunek i czy rzeczywiście zostaliśmy stworzeni po to, aby władać Ziemią. Przy okazji powieść ta tłumaczy doskonale czym tak naprawdę jest ekologia, tak często mylona z ochroną środowiska. Pozycja nie tylko dla obrońców zwierząt i aktywistów Greenpeace. Ta książka porusza tematy ważne dla nas wszystkich, zmusza do zastanowienia się, czy nasza cywilizacja na własne życzenie nie dąży do katastrofy.
Podsumowując tą notkę, to chciałabym Was zachęcić
do rozglądnięcia się po okolicy i ruszenia z domu w miejsca, gdzie się jest
bliżej natury, gdzie można czerpać z niej energię. Zamiast biadolić, że dzisiaj
dzieciaki tylko siedzą przed kompem albo xboxem to sami też ruszcie tyłki z
kanapy! Jeśli zabieracie dzieci, to może
to być doskonała okazja do fajnych rozmów na tematy przyrodnicze. A dla Was samych
to zawsze jakiś mały oddech od komputera, biurka w pracy i codziennych spraw.
Bardzo ładne zdjęcia. Zwłaszcza sikorka.
OdpowiedzUsuń